16 maja 2020

What’d I Say – CoverToCover Vol. 46


W przypadku What’d I Say” długo szukałem nagrania, którego autor potrafiłby zbliżyć się choćby trochę do genialnego pierwowzoru. Niestety to niemożliwe. Nie chcę sugerować, że Jimmy Smith, czy John Scofield nie poradzili sobie z tym utworem. Obaj są świetni, jednak Ray Charles i jego elektryczny fortepian Wurlitzer są zwyczajnie nie do podrobienia. Poza tym specyficzny puls oryginalnej wersji jest kwintesencją bluesa, choć wielu uważa, że to pierwszy przebój muzyki soul, którą w zasadzie sam wymyślił i spopularyzował Ray Charles. Nie ma lepszego „What’d I Say”, niż pierwsza, nagrana w 1959 roku wersja mistrza Raya Charlesa.


Co do pomysłu, że What’d I Say” jest pierwszym przebojem muzyki soul – tu nie mogę się zgodzić, moim zdaniem soul zaczął się od „I Got A Woman” 5 lat wcześniej, jednak nie zmienia to faktu, że soul wymyślił Ray Charles. Z powstaniem utworu wiąże się kilka ciekawostek. Wypada wierzyć samemu autorowi kompozycji, choć ja uczy mnie doświadczenie, często rzetelnie przygotowujący swoje książki biografowie potrafią być dokładniejsi niż sami zainteresowani. Jednak autobiografia Raya Charlesa brzmi wiarygodnie („Brother Ray: Ray Charles’ Own Story” autorstwa Raya Charlesa i Davida Ritza). Otóż według Raya Charlesa w przypadku „What’d I Say” z konieczności złamał zasadę, której nie zmieniał od lat, nigdy nie grając na koncertach kompozycji, których wcześniej nie nagrał w studiu, a nawet nie wydał na płycie. „What’d I Say” zagrał co najmniej raz przed nagraniem studyjnym na koncercie, kiedy skończyły mu się pomysły, a było to po niemal 4 godzinach grania (z półgodzinną przerwą) gdzieś na środkowym zachodzie Stanów Zjednoczonych, w okolicach pierwszej w nocy w 1959 roku. Być może pomysł na utwór miał już gdzieś głęboko w głowie, ale ponoć „What’d I Say” powstał właśnie na estradzie w czasie koncertu. Ten koncert nie był rejestrowany, więc nie wiadomo, jak brzmiało to pierwsze wykonanie. Według Raya Charlesa – powiedział muzykom i wokalistkom The Raelettes – „Listen, I’m going to fool around and y’all just follow me” (w wolnym tłumaczeniu – „trochę się powygłupiam, a wy starajcie się nadążać”). Jeśli tak było i wymyślił to wszystko ad hoc na scenie, bez wcześniejszego planu i pod przymusem zagrania czegoś nowego, bo zagrał już tego wieczora wszystkie piosenki ze swojego repertuaru, to był geniuszem improwizacji. W sumie to był i bez tego muzycznym geniuszem.

Z tej scenicznej improwizacji wyszło What’d I Say” o długości przekraczającej możliwości wciśnięcia utworu na singla, stąd dokonano rzeczy przedziwnej – utwór został w wersji singlowej podzielony na dwa osobne kawałki i umieszczony na dwu stronach singla, który szybko stał się przebojem. Niemal do końca kariery piosenka była najsmutniejszym fragmentem tysięcy koncertów Raya Charlesa, bowiem grał ją na koniec występu i fani wiedzieli, że trzeba iść do domu.

Rozpoznawczym sygnałem What’d I Say” jest brzmienie Wurlitzera, którego Ray Charles zanim utwór powstał, zaczął zabierać w niekończące się trasy koncertowe, ponieważ nie ufał jakości fortepianów w salach, w których grał. Jeśli fortepian nie spełniał wymagań – Wurlitzer stał w odwodzie.

What’d I Say” było sporym przebojem krótko po premierze singla i później albumu o tym samym tytule. Sam Ray Charles nagrał jeszcze później utwór kilka razy w wersjach koncertowych. Jak każdy dobry przebój, po kompozycję mistrza soulu sięgali inni wykonawcy. W 1963 roku na organach Hammonda wersję instrumentalną doskonale zagrał Jimmy Smith, a w 45 lat po premierze oryginału, krótko po śmierci Raya Charlesa, jego kompozycje, w tym What’d I Say” przypomniał John Scofield. To nagranie jest ciekawe nie tylko muzycznie. Warto zauważyć, że w jego nagraniu uczestniczył legendarny, wtedy już w sile wieku saksofonista David Fathead Newman, który uczestniczył również w oryginalnym nagraniu Raya Charlesa w 1959 roku i towarzyszył Charlesowi niemal przez dekadę. U Scofielda na Wurlitzerze, bez którego nie może obyć się dobre What’d I Say” (chyba, że jest się Jimmy Smithem – wtedy Wurlitzera zastępują organy Hammonda), gra Larry Goldings, a chórek jest tak wybitny, że więcej gwiazd w chórkach zebrały tylko przedsięwzięcia charytatywne w rodzaju We Are The World” Michaela Jacksona, czy Sun City” Steve Van Zandta. U Scofielda – niestety tylko skromnie w chórkach, śpiewają What’d I Say” Dr. John, Warren Haynes, John Meyer, Aaron Neville, Mavis Staples, Larry Goldings, Steve Jordan, Manolo Badrena, Lisa Fischer i Vaneese Thomas. Pozazdrościć chórku, choć i tak The Raelettes były lepsze…

Utwór: What’d I Say
Album: What’d I Say (Pure Genius: The Complete Atlantic Recordings (1952-1959))
Wykonawca: Ray Charles
Wytwórnia: Atlantic / Rhino / Warner
Rok: 1959
Numer: 081227473129
Skład: Ray Charles – voc, Wurlitzer, Marcus Belgrave – tp, David Fathead Newman – ts, Hank Crawford – bs, Edgar Willis – b, Milt Turner – dr, Ether Darlene McCrea – b voc, Margie Hendrix – b voc, Priscilla Pat Mosley Lyles – b voc, Gwen Berry – b voc (The Raelettes).

Utwór: What’d I Say
Album: Any Number Can Win
Wykonawca: Jimmy Smith
Wytwórnia: MGM / Verve / Polygram
Rok: 1963
Numer: 731455744729
Skład: Jimmy Smith – org, Kenny Burrell – g, George Duvivier – b, Mel Lewis – dr.

Utwór: What’d I Say
Album: That's What I Say: John Scofield Plays The Music of Ray Charles
Wykonawca: John Scofield
Wytwórnia: Verve
Rok: 2005
Numer: 602498805343
Skład: John Scofield – g, b voc, Dr. John – voc, Warren Haynes – voc, John Meyer – voc, Aaron Neville – voc, Mavis Staples – voc, Earl Gardner – tp, b voc, Larry Goldings – Wurlitzer, vib, b voc, Alex Foster – ts, b voc, David Fathead Newman – ts, Howard Johnson – bs, b voc, Keith O' Quinn – tromb, b voc, Willie Weeks – b, b voc, Steve Jordan – dr, perc, b voc, Manolo Badrena – perc, timbales, b voc, Lisa Fischer – b voc, Vaneese Thomas – b voc, Meegan Vass – b voc.

15 maja 2020

Like A Rolling Stone – CoverToCover Vol. 45

O tej kompozycji i tylko o niej całą książkę napisał jeden z najlepszych krytyków piszących o muzyce rockowej – Greil Marcus. Wszystko co można opowiedzieć o kulisach powstania „Like A Rolling Stone”, historycznym kontekście, elektryfikacji muzyki Boba Dylana, udziale w nagraniu Mike Bloomfielda i Ala Koopera byłoby cytatem z „Like A Rolling Stone: Bob Dylan At The Crossroads” Greila Marcusa, albo którejś z licznych biografii jedynego śpiewającego laureata nagrody Nobla.


Jeśli jednak nie chcecie czytać całej książki, weźcie ją przy najbliższej okazji do ręki w księgarni i zajrzyjcie za obwolutę. Na wewnętrznej stronie okładki znajdziecie komiks ilustrujący tekst utworu znanego amerykańskiego rysownika Mike’a Brownfielda. W książce znajdziecie też fotografie z sesji, na której powstała pierwsza wersja jednej z najważniejszych rockowych kompozycji wszech czasów.

Dla tych, którzy nie znajdą czasu, albo nie poradzą sobie z nigdy niestety nie wydaną po polsku znakomitą książką Greila Marcusa, warto streścić fakty. „Like A Rolling Stone” Dylan napisał z myślą o albumie „Highway 61 Revisited”. Nagranie nie szło łatwo, a w zasadzie nie udawało się niemal przez dwa dni, dopóki początkujący wówczas gitarzysta – Al Kooper nie zaimprowizował na Hammondzie nieco przypadkiem riffu, po którym wszyscy dziś rozpoznają „Like A Rolling Stone” w wykonaniu Boba Dylana. Kilka dni po premierze singla Dylan pojawił się na scenie Newport Folf Festival i zagrał elektryczny set wygwizdany przez większość publiczności, która oczekiwała folkowego Dylana z gitarą akustyczną, zresztą nie do końca słusznie, bowiem z pewnością większość obecnych na festiwalu znała wydaną kilka miesięcy wcześniej płytę „Bringing It All Back Home”, w połowie elektryczną, pokazującą ścieżkę rozwoju muzyki Boba Dylana. Na scenie w Newport w drugiej, elektrycznej części występu Dylana, pojawili się muzycy, którzy pomagali mu nagrać w studiu „Like A Rolling Stone” – wspomniany już Al Kooper i Mike Bloomfield wspomagani przez kolegów tego drugiego z Paul Butterfield Blues Band – Jerome Arnolda i Samy Laya. Dodatkowo na fortepianie zagrał wtedy Barry Goldberg. Po skończonym elektrycznym występie, który raczej nie spodobał się publiczności, Dylan zagrał na bis dwa utwory z gitarą akustyczną i harmonijką po czym zniknął z festiwalu, którego był przez kilka lat największą gwiazdą na niemal 4 dekady.

Al Kooper wystąpił z Dylanem tylko raz – w 1965 roku w Newport. Później założył istotny, choć dziś nieco zapomniany zespół Blues Project. Zarówno Kooper z Blues Project, jak i Bloomfield z Electric Flag zagrali w Newport już dwa lata później, na Dylana festiwal czekał 37 lat.

Oryginalne studyjne nagranie „Like A Rolling Stone” ma ponad 6 minut, więc Columbia nie chciała początkowo wydać utworu na singlu, jednak naciskana przez kilku radiowych prezenterów, którym spodobał się utwór wydała singiel, który na listach amerykańskich przegrywał tylko z „Help!” The Beatles. Utwór okazał się jednym z największych przebojów Dylana, przynajmniej do dzisiaj.

Kończąc temat Boba Dylana – w 2013 roku powstał teledysk do „Like A Rolling Stone”. Opublikowany oficjalnie na stronie Dylana jest niezwykle innowacyjnym produktem – zawiera bowiem 16 kanałów telewizyjnych – stąd nie ma go na Youtube – z przeróżnych telewizji zsynchronizowanych z oryginalnym nagraniem – są prezenterzy pogody, wiadomości, amerykański teleturniej i telesklep – wszyscy ruszają ustami tak, jakby śpiewali „Like A Rolling Stone”. Podobno to nie było inscenizowane. Warto posłuchać każdego z kanałów osobno.

Lista wykonawców, którzy śpiewali tą piosenkę jest niezwykle rozbudowana. Na czele tych, których w audycji nie będzie, jest oczywiście zespół The Rolling Stones (istniał wcześniej, więc nie ma nazwy na cześć piosenki), Bruce Springsteen, Jeff Beck, David Bowie, Cher (była jedną z pierwszych), Nancy Sinatra, Johnny Winter i wielu innych. Tekst ma też swoje wersje w niemal wszystkich istotnych językach, w jakich mówi się na świecie. Poszukajcie „Jako Solnej Sloup” po czesku, „Comme ces pierres qui roulent” po francusku, są też wersje fińskie, niemieckie, hiszpańskie, portugalskie i wiele innych, w tym polskie – „Jak błądzący łach” Filipa Łobodzińskiego.

O możliwych interpretacjach tekstu można opowiadać godzinami. W przeróżnych historiach, których sam Dylan nigdy nie potwierdził pojawiają się takie postaci jak Andy Warhol, Joan Baez, aktorka Edie Sedgwick, Sara Lownds, która kilka miesięcy później w tajemnicy została żoną Dylana, Marianne Faithfull i menadżer artysty – Bob Neuwirth. Ktokolwiek by to nie był, z pewnością nie cieszył się uznaniem autora. Pełną literacką analizę tekstu muszę jednak zostawić na inną okazję.

W zestawieniu najlepszych wykonań „Like A Rolling Stone” nie może zabraknąć Jimi Hendrixa z Monterey Pop Festival z 1967 roku – drugiego najsłynniejszego wykonania tego utworu. Świat jazzu będzie reprezentować Caecilie Norby z pomocą Leszka Możdżera na fortepianie.

Magazyn Like A Rolling Stone – nazwany tak od tytułu piosenki, kiedy układał z udziałem olbrzymiej armii krytyków i muzyków listę znaną dziś jako „500 Greatest Songs Of All Time” kompozycję Boba Dylana umieścił na pierwszym miejscu. Cała lista jest bardzo sensowna, choć mocno zorientowana na rynek amerykański i pomija sporo znanych europejskich przebojów. Jeśli macie ochotę, zbierzcie wszystkie płyty z tej listy, nie będziecie żałowali zakupu żadnej z nich. Trzeba jednak zacząć od „Highway 61 Revisited” zawierającej zwycięzcę tej listy – „Like A Rolling Stone”.

Utwór: Like A Rolling Stone
Album: Highway 61 Revisited
Wykonawca: Bob Dylan
Wytwórnia: Columbia / Sony
Rok: 1965
Numer: 5099746095321
Skład: Bob Dylan – voc, electric g, harm, Mike Bloomfield – electric g, Al Kooper – org, Frank Owens - p, Joe Macho Jr. – b, Bobby Gregg – dr, Bruce Langhorne – tamb.

Utwór: Like A Rolling Stone
Album: The Jimi Hendrix Experience Box Set
Wykonawca: Jimi Hendrix
Wytwórnia: MCA / UMG
Rok: 1967 (2000)
Numer: 008811231620
Skład: Jimi Hendrix – g, voc, Noel Redding – bg, Mitch Mitchell – dr.

Utwór: Like A Rolling Stone
Album: Silent Ways
Wykonawca: Caecilie Norby feat. Lars Danielsson / Leszek Możdżer / Nguyen Le
Wytwórnia: ACT Music
Rok: 2013
Numer: ACT 9725-2
Skład: Caecilie Norby – voc, Lars Danielsson – cello, b, g, tamb, Leszek Możdżer – p, Nguyen Le – g, Robert Mehmet Ikiz – dr, perc.

14 maja 2020

Let’s Dance – CoverToCover Vol. 44

Album Let’s Dance”, który David Bowie nagrał pod koniec 1982 roku jest raczej delikatnie rzecz ujmując nielubiany przez wielu jego fanów. Jest też jednym z tych nielicznych jego nagrań, których sława sięga do tych słuchaczy, którzy nie mają pojęcia, jak wielowymiarowym geniuszem był jego autor. Krótko mówiąc – to całkiem udana komercyjna, popowa produkcja wykonań przez artystę, który raczej całe życie chciał zachwycać jak największą ilość słuchaczy, ale z pewnością nie schlebiając prostym gustom słuchaczy, którzy raczej koło muzyki w całości przechodzą dość obojętnie.


Autorowi tak ambitnych produkcji, jak „The Rise And Fall Of The Ziggy Stardust And The Spiders From Mars”, „Hunky Dorry”, „Diamond Dogs”, czy trylogii berlińskiej „Low” / „Heroes” / „Baal” i wpisującej się w ten sam okres „Lodger” udało się za pomocą albumu „Let’s Dance” dokonać jednej z najbardziej radykalnych zmian stylistycznych, jakie udały się rockowym artystom na przestrzeni dziesięcioleci. Stworzył genialne płyty ambitne i fantastyczny popowy „Let’s Dance” z utworem tytułowym na czele. Napracował się przy tym tak, że przez kolejne 10 lat nagrywał albumy, które dziś interesują jedynie jego najwierniejszych fanów. Na kolejny moim zdaniem warty dziś posłuchania album Davida Bowie trzeba było czekać aż do 1993 roku, daty premiery płyty „The Buddha Of Suburbia”.

Tytułowy utwór otrzymał nakręcony w Australii teledysk. W 1983 roku, kiedy młodzieżowe trendy kształtowała uruchomiona dwa lata wcześniej MTV bez teledysku nie było przeboju. Już sam fakt nakręcenia teledysku świadczył o chęci dotarcia do widowni stacji muzycznej, do której z pewnością nie dało się trafić muzyką z „Low”. Tym razem cel był inny, a wykonanie perfekcyjne. Dziś z teledysku można się pośmiać, szczególnie, jeśli potrafi się usłyszeć, że to Stevie Ray Vaughan gra w tym utworze solówkę, a Bowie tylko ją imituje w białych rękawiczkach…

Współproducentem albumu był gitarzysta popularnego wówczas zespołu Chic – Nile Rodgers, który jako producent w zasadzie rozbił bank na przełomie 1983 i 1984 roku, produkując „Let’s Dance” i „Like A Virgin” Madonny. Z tego drugiego albumu pochodzi sporo przebojów śpiewanych dziś przez jazzowe wokalistki, więc pewnie w cyklu CoverToCover Nile Rodgers jeszcze się pojawi. Wspomniane nagrania odniosły większy sukces niż wszystkie albumy Chic razem wzięte, choć pewnie członkowie zespołu najwięcej pieniędzy zarobili na graniu dyskotekowych rytmów dla Diany Ross na płycie „Diana” kilka lat wcześniej.

Album „Let’s Dance” jest prawdopodobnie do dziś najlepiej sprzedawanym albumem Davida Bowie, choć ten ostatni – „Black Star” ma szansę pobić rekord sprzedaży.

Po „Let’s Dance” sięgało wielu wykonawców, choć z pewnością renesans całej twórczości Davida Bowie, jaki nastąpił po jego śmierci w 2016 roku przypomniał o tym utworze wielu fanom, kórzy chcieli zapomnieć o tym komercyjnym sukcesie artysty, który przez dziesięciolecia raczył nas wszystkich ciekawszymi produkcjami. „Let’s Dance” to doskonale napisany przebój, którego nikt się nie spodziewał po Davidzie Bowie.

Za wersje alternatywne w tym odcinku odpowiadają specjaliści od kameralnie brzmiących przeróbek przebojów Davida Bowie – australisjki zespół The Thin White Ukes, który wystąpił już w cyklu CoverToCover wykonując „Space Oddity” oraz kanadyjska wokalistka i pianistka Laila Biali nagrywająca od niedawna dla ACT Music, która udowodniła swoim wykonaniem, że „Let’s Dance” może obyć się bez gitarowej solówki i być jazzową balladą.

Utwór: Let’s Dance
Album: Let’s Dance
Wykonawca: David Bowie
Wytwórnia: Parlophone / Warner
Rok: 1983
Numer: 0190295511197
Skład: David Bowie – voc, Nile Rodgers – g, Stevie Ray Vaughan – g, Joseph Mac Gollehon – tp, Robert Aaron – ts, Stan Harrison – ts, Steve Elson – bs, Robert Aaron – fl, Stan Harrison – fl, Steve Elson – fl, Rob Sabino – kbd, Carmine Rojas – b, Omar Hakim – dr, Tony Thompson – dr, Sammy Figueroa – perc, David Spinner – b voc, Frank Simms – b voc, George Simms – b voc.

Utwór: Let’s Dance
Album: Bowie Refashioned
Wykonawca: The Thin White Ukes
Wytwórnia: The Thin White Ukes
Rok: 2016
Numer: brak
Skład: Betty France – voc, ukulele, Michael Dwyer – voc, ukulele, Robert Stephens – voc, ukulele, Belinda Woods – fl, Andrew Duffield – kbd.

Utwór: Let’s Dance
Album: Laila Biali
Wykonawca: Laila Biali
Wytwórnia: ACT Music
Rok: 2018
Numer: ACT 9041-2
Skład: Laila Biali – voc, p, kbd, Jo Lawry – voc, Sam Yahel – org, Glenn Patscha – kbd, George Koller – b, Larnell Lewis – dr, Ben Wittman – perc.

12 maja 2020

Marcin Olak - Music From Non-Existent Movies

W trudnych czasach warto pamiętać, że artyści też nie mają prostego życia. Bez koncertów i w większości również prób są pozbawieni nie tylko podstawowej możliwości zarabiania, ale również kontaktu z ludźmi, co dla tych, którzy lubią występy i kontakt z publicznością musi być szczególnie bolesne. Oczywiście artyści mają równie ciężkie życie jak my wszyscy, na każdym kontynencie i w każdym kraju dotkniętym epidemią. Postanowiliśmy jednak w RadioJAZZ.FM wspierać polskich artystów w tym trudnym okresie, mimo tego, że inni z pewnością też nie mają łatwo. To nie w żadnym wypadku rodzaj szkodliwego szowinizmu, a raczej chęć zapewnienia słuchaczom tego, co na co dzień stracili – bezpośredniego, koncertowego kontaktu z muzykami. Przecież wielkie gwiazdy i tak pojawiają się u nas od czasu do czasu i jeśli to nie będzie za miesiąc tylko za kolejnych kilka – szkoda, ale da się przeżyć. Co innego cotygodniowe dla wielu istotne nasze własne koncerty i płytowe premiery.


Dlatego też poprosiliśmy o najnowsze produkcje naszych krajowych muzyków, w szczególności takie, które miały nieszczęście mieć zaplanowane premiery na czas, kiedy już sklepy z płytami normalnie funkcjonować nie mogą, a o koncertach możemy zapomnieć na nie wiadomo jak długi czas. Dotarło do mnie już kilka ciekawych propozycji, które będę Wam przedstawiał w naszej radiowej Płycie Tygodnia.

Pierwszą z takich pozycji jest najnowszy album Marcina Olaka – „Music From Non-Existent Movies”, który miał swoją oficjalną – wirtualną z konieczności premierę 20 marca. Sprawa jest zatem zupełnie świeża. Tytuł już gdzieś słyszałem, część z Was zapewnie również pamięta album „Flat Tire: Music for a Non-Existent Movie” Allana Holdswortha. Najnowszy album Marcina Olaka jest dzieli z nim koncepcję twórczą – gitara solo (w przypadku Holdswortha prawie solo), i tytuł oczywiście. Reszta, czyli najważniejsze rzeczy te płyty od siebie odróżnia.

Oto bowiem Allan Holdswortha funduje swoim fanom płytę demo jego słynnego gitarowego syntezatora, moim zdaniem pozbawioną jakichkolwiek emocji. Mam wrażenie, że ten album skierowany był jedynie do wiernej grupy fanów i gitarzystów drążących subtelności techniczne i realizacyjne. Marcin Olak oferuje album z prawdziwą, emocjonalną, choć niełatwą muzyką zrealizowaną kilka miesięcy temu prostymi środkami na akustycznej gitarze. Być może przez jakiś czas w ten sposób, możliwy do zrealizowania dla wielu muzyków w domu trzeba będzie nagrywać płyty. Chciałbym, żeby w czasie, kiedy nasze życia są zaparkowane na czas nieokreślony artyści nagrywali tak ciekawe albumy. Już po kilku tygodniach mam dość tych, którzy apelują do fanów o wsparcie, bo jest im źle, oferując jedynie widok własnej kanapy i niestarannie odgrywane stare przeboje. Wszyscy żyjemy inaczej. Artyści też muszą się przestawić. Szczególnie, że ich fani nie będą mieli teraz zbyt dużo pieniędzy. Wszyscy muszą starać się bardziej… Niniejszym informuję, że do odwołania wstrzymuję zakupy wydań z archiwów domowych, które już zaczynają się pokazywać. Chcę słuchać nowej muzyki, która powstaje w tak skrajnie innych czasach. Album Marcina Olaka powstał przed wybuchem światowej epidemii, ale mam wrażenie, że jest dobrym zwiastunem takiego nowego muzycznego świata.

Tytuł sugeruje inspiracje obrazami, nieważne, że nie istniejącymi w realnym filmowym świecie. Dodanie takiego tytułu tworzy z improwizowanej muzyki Marcian Olaka rodzaj zagadki z wieloma prawidłowymi odpowiedziami, zdrowego i bezpiecznego stymulatora wyobraźni. Wystarczy kupić album dostępny w cyfrowej dystrybucji w serwisie Bandcamp i próbować podążać za możliwymi skojarzeniami. Każdemu wyjdzie coś innego, ale dla mnie to jeden z ostatnio ciekawszych albumów tego rodzaju. Zupełnie nie mam pojęcia jakie filmowe ujęcia chciał zilustrować Marcin Olak. To nie ma jednak większego znaczenia. Na mnie muzyka z jego najnowszego albumu działa inspirująco i pozwala wykonać kolejne przyjemne ćwiczenie potrzebne z konieczności uwięzionej w czterech ścianach wyobraźni.

Album „Music From Non-Existent Movies” nie jest jedynie ciekawostką na czas epidemii. To doskonałe i kompletne, ponadczasowe dzieło – gotowy kanał transmisyjny pomiędzy wyobraźnią kreatywnego muzyka i uchem skupionych i ciekawych świata słuchaczy. Pozostaje mieć nadzieję, że możliwie szybko będziemy mogli wszyscy pójść do najbliższego, otwartego jak dawniej sklepu z płytami i kupić sobie własną, niewirtualną, ale materialną kopię tego albumu, czego Wam wszystkim życzę.

Marcin Olak
Music From Non-Existent Movies
Format: CD
Wytwórnia: Marcin Olak

11 maja 2020

(I Can’t Get No) Satisfaction – CoverToCover Vol. 43

Początki kompozycji Micka Jaggera i Keitha Richardsa nie zapowiadały tego, jak wielkim przebojem stanie się „Satisfaction”. Kompozycja powstała w 1965 roku i jej pierwsza wersja wydana została na singlu jedynie w Stanach Zjednoczonych. W ciągu niespełna 2 lat w USA Stonesi wydali 4 albumy, ale ciągle byli raczej zespołem grającym bluesowe i soulowe covery. Wydany w kilka tygodni po singlu album „Out Of Our Heads” zawierał co prawda najwięcej autorskiej muzyki od początku kariery zespołu – 6 utworów na 12 umieszczonych na płycie, jednak ciągle podstawą były takich wykonawców, jak Willie Dixon, Solomon Burke, Marvin Gaye, Chuck Berry, Bobby Womack i Rufus Thomas.


„Satisfaction” miał okazać się pierwszym wielkim światowym przebojem The Rolling Stones, który napisali członkowie tego zespołu. Prawdopodobnie sukces na światowych listach utwierdził samych muzyków, jak i producentów, że The Rolling Stones może stać się zespołem z autorskim repertuarem i zdobyć popularność na miarę The Beatles. Kolejny album zespołu – „Aftermath” miał już zawierać w całości autorski materiał muzyczny.

W większości biografii zespołu i wielu wywiadach pojawia się dość spójny obraz tego, jak powstało Satisfaction”. Ponieważ główną siłą sprawczą był Keith Richards, warto zajrzeć do jego własnej autobiografii – „Keith Richards – Life” wydanej po raz pierwszy w 2010 roku, moim zdaniem najlepszej historii dotyczącej The Rolling Stones, jaka powstała do tej pory. Według samego Keitha Richardsa, pewnej nocy zagrał przez sen gitarowy riff „Satisfaction” nagrywając go na leżący na nocnej szafce przenośny magnetofon. Niestety kaseta później zaginęła, czego sam Richards żałuje, bo pewnie mógłby dziś tą kasetę sprzedać za ładne kilka milionów, nawet jeśli oprócz melodii „Satisfaction” zawierała, jak sam twierdzi sporą dozę jego własnego chrapania.

Pierwsza wersja – ta zagrana przez sen powstała na gitarze akustycznej. Według tych samych wspomnień Richardsa, Mick Jagger napisał tekst leżąc przy hotelowym basenie w Clearwater na Florydzie. Krótko później zespół nagrał „Satisfaction” po raz pierwszy w legendarnym studiu wytwórni Chess w Chicago. Ta wersja jednak została odrzucona i dziś można jej posłuchać jedynie na pirackich płytach, lub odnaleźć na Youtube w postaci filmu z telewizyjnego programu Shindig z 1965 roku, gdzie to nagranie – pierwsza rejestracja słynnego przeboju, zostało użyte jako playback. Kilka dni po sesji w Chicago, zespół nagrał wersję, którą dziś wszyscy znają na pamięć w studiu RCA w Hollywood. Sporo ciekawostek o obu sesjach można również odnaleźć w kolejnej doskonałej książce napisanej przez ówczesnego managera zespołu, który w obu tych nagraniach uczestniczył – Andrew Loog Oldhama – „2Stones”, którą również Wam polecam.

Sam Keith Richards napisał w swoich wspomnieniach, że w jego wyobraźni riff „Satisfaction” od samego początku potrzebował instrumentów dętych i że zanim po raz pierwszy zagrał go na gitarze elektrycznej pomyślał, że najlepiej zabrzmi w wykonaniu słynnej sekcji dętej wytwórni Stax, kilka lat później nazwanej The Memphis Horns. Richardsowi musiał w studiu wystarczyć wówczas nowoczesny fuzz box Gibsona, ale na brzmienie Andrew Love’a, Wayne’a Jacksona i spółki czekał zaledwie kilka tygodni. „Satisfaction” było tak popularne w USA, że szybko znalazło się repertuarze Otisa Reddinga, w którego studyjnym składzie grała słynna sekcja dęta Stax Records.

O „Satisfaction” można napisać całe książki, zresztą kilka takich powstało. The Rolling Stones grają utwór na koncertach od ponad 50 lat bez przerwy i pewnie będą grać jeszcze długo. Fantastyczną big-bandową wersję opracował niedawno sam Charlie Watts, któremu, jak pozostałym członkom zespołu utwór jeszcze się nie znudził. Zagrał go w towarzystwie orkiestry duńskiego radia w 2017 roku. O tej płycie przeczytacie więcej tutaj:


Skróconą do granic możliwości monografię „Satisfaction” moim zdaniem doskonale uzupełnia nagranie Jimmy Smitha, który również w 1965 roku, kiedy utwór powstał, włączył go do swojego repertuaru i nagrał w studiu na płycie „Got My Mojo Workin’”.

Utwór: (I Can’t Get No) Satisfaction
Album: Out Of Our Heads (Forty Licks)
Wykonawca: The Rolling Stones
Wytwórnia: London / Virgin / Decca
Rok: 1965
Numer: LL 3429 / 724381337820
Skład: Mick Jagger – voc, Keith Richards – g, Brian Jones – g, Bill Wyman – bg, Charlie Watts – dr, Jack Nitzche – perc, p.

Utwór: (I Can’t Get No) Satisfaction
Album: Otis Blue
Wykonawca: Otis Redding
Wytwórnia: Volt / Rhino / Warner
Rok: 1965
Numer: 081227993894
Skład: Otis Redding – voc, Wayne Jackson – tp, Gene Bowlegs Miller – tp, Andrew Love – ts, Floyd Newman – bs, Isaac Hayes – kbd, Booker T. – kbd, Steve Cropper – g, Donald Duck Dunn – bg, Al Jackson Jr. – dr, Earl Sims – b voc.

Utwór: (I Can’t Get No) Satisfaction
Album: Got My Mojo Workin’
Wykonawca: Jimmy Smith
Wytwórnia: MGM / Verve / Polygram
Rok: 1965
Numer: 731453382824
Skład: Jimmy Smith – hamm, voc, Kenny Burrell – g, Ron Carter – b, Ben Tucker – b, Grady Tate – dr.

Utwór: (I Can’t Get No) Satisfaction
Album: Charlie Watts Meets The Danish Radio Big Band
Wykonawca: Charlie Watts & The Danish Radio Big Band
Wytwórnia: Danish Broadcasting Corporation / Impulse! / Universal
Rok: 2017
Numer: 602557441932
Skład: Charlie Watts – dr, The Danish Radio Big Band: Anders Gustafsson  - tp, Christer Gustafsson – tp, Mads La Cour Langelund – tp, Thomas Kjaergaard - tp, Gerard Presencer  - flug, Lars Moller - ts, Uffe Markussen – ts, Nicolai Schultz  - as, Pernille Bevort – as, Pernille Bevort – ss, Pelle Fridell – bs, Vincent Nilsson – tromb, Ingerid Annette Huseby Saxe – tromb, Jacob Munck Mortensen  - tromb, Peter Jensen – tromb, Steen Nikolaj Hansen – tromb, Per Gade – g, Steen Rasmussen – Rhodes, Steen Rasmussen – hamm, p, Uffe Markussen – cl, Lars Moller – cl, Pelle Fridell  - bcl, David Green – b, Kaspar Vadsholt – bg, Soren Frost – perc.

10 maja 2020

A Song For You – CoverToCover Vol. 42

Piosenkę napisał Leon Russell w 1970 roku. Ten mało dziś znany i pamiętany muzyk, którego kariera trwała od wczesnych lat sześćdziesiątych niemal do samej śmierci w 2016 roku ma na swoim koncie zdumiewającą ilość fantastycznych płyt i współpracę z wieloma znanymi zespołami. Jest jednak rozpoznawalny przede wszystkim jako autor „A Song For You”. Leon Russell był twórcą przebojów, wokalistą, ale też wybornym pianistą. Na fortepianie grał i nagrywał z The Beach Boys, The Rolling Stones, Bobem Dylanem, Rayem Charlesem i Frankiem Sinatrą, a pod koniec kariery, w 2010 roku nagrał album „The Union” z Eltonem Johnem, który wielokrotnie wspominał, że we wczesnych latach swojej kariery Leon Russell był dla niego źródłem twórczej inspiracji. W nagraniu tego albumu wzięli też udział Neil Young i Brian Wilson. W jego pierwszym zespole, który działał w Tulsa debiutował J.J. Cale. Zanim ten zespół założył, uczył się gry na gitarze od Jamesa Burtona.


Pierwszym przebojem, który wszzedł na światowe listy autorstwa Leona Russella była piosenka Delta Lady” wykonana przez Joe Cockera w 1969 roku. Napisał też „Get A Line On You” – piosenkę, którą po zmianie tytułu na „Shine A Light” nagrał zespół The Rolling Stones („Exile On Main St.”). W jazzowym świecie Leon Russell zaistniał również jako autor kompozycji „This Masquerade” dzięki przebojowemu nagraniu George’a Bensona z płyty „Breezin’”.

Lista przebojów skomponowanych przez Leona Russella i nagranych przez wielkie gwiazdy jest długa, podobnie jak lista nagród i wyróżnień, jakie zdążył za życia odebrać. Z pewnością postać Leona Russella znajdzie się jeszcze nie raz w cyklu CoverToCover. Jednak jego największy przebój to „A Song For You” – utwór, który sam nagrał jako pierwszy i wydał na swojej pierwszej solowej płycie zatytułowanej „Leon Russell”. Wtedy utwór przeszedł niemal niezauważony. Nie został nawet wydany na singlu. Już kilka miesięcy później potencjał tego utworu zauważyli jednak inni – w tym niezbyt jeszcze wtedy znany Elton John, ale również uznane gwiazdy – The Carpenters, Cher, czy Willie Nelson. Pierwszą wartą zaprezentowania wersją tej kompozycji jest nagranie Donny Hathawaya pochodzące z 1971 roku, umieszczone na płycie „Donny Hathaway”, które również nie ukazało się na singlu, więc nie miało wielkich szans zaistnieć na listach przebojów. Jest jednak muzycznie ciekawsze niż autorska wersja Leona Russella.

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dziesiątki wykonawców nagrywały utwór Leona Russella. W 1993 roku utwór po raz kolejny przypomniał Ray Charles umieszczając nagranie na płycie „My World”. Za ten utwór Ray Charles dostał swoje kolejne Grammy w kategorii Best Male R&B Vocal Performance. Utwór kilka razy nagrała Whitney Houston, pojawiał się na płytach Amy Winehouse i Simply Red. Christina Aguilera zaśpiewała znakomitą interpretację tej kompozycji w towarzystwie Herbie Hancocka na jego płycie „Possibilities”. Ja wybieram jako trzecie warte przypomnienia nagranie „A Song For You” z płyty Jonasa Helborga „Bass” jako najbardziej jazzowe z jazzowych wykonań tej piosenki. W roli wokalisty wystąpił tutaj Bernard Fowler – znany z ubarwiania wokalnymi harmoniami nagrań między innymi Jamesa Blood Ulmera, Herbie Hancocka (Future Shock” i „Sound-System”), Bootsy Collinsa i The Rolling Stones. Na perkusji z Hellborgiem zagrał niezapomniany Ginger Baker. Trudno o bardziej jazzowy skład grający popowy przebój Leona Russella.

Utwór: A Song For You
Album: Donny Hathaway (Never My Love: The Anthology)
Wykonawca: Donny Hathaway
Wytwórnia: Atco (Rhino / Warner)
Rok: 1971
Numer: Atco #45-6828 / 081227965433
Skład: Donny Hathaway – voc, keyb, Cornell Dupree – g, Chuck Rainey – b, Al Jackson Jr. – dr, Cissy Houston – b voc, Deirdre Tuck – b voc, J.R. Bailey – b voc, Judy Clay – b voc, Myrna Smith – b voc, Ronald Bright – b voc, Sammy Turner – b voc, Sylvia Shemwell – b voc, Myrna Summers – b voc, Myrna Summers & The Interdenominational Singers – band.

Utwór: A Song For You
Album: My World (Forever)
Wykonawca: Ray Charles
Wytwórnia: Warner (Concord / Universal)
Rok: 1993
Numer: 7599-26735-2 (888072355170)
Skład: Ray Charles – voc, p, James Harrah – g, Paul Jackson Jr. – g, Chuckii Bucker – kbd, Dan Farrow – kbd, Khris Kellow – synth, Randy Kerber – org, James Cox – p, Greg Phillinganes – p, Doug Norwine – horns, Jimmy Johnson – b, Abe Laboriel Sr. – b, Leland Sklar – b, John Levy – dr, Rob Chiarelli – dr, Vinnie Colaiuta – dr, Steve Gadd – dr, Paulinho Da Costa – perc, Enrico DePaoli – dr prog, perc, Portia Griffin – vib, b voc,  Joey Diggs – b voc, Maxi Anderson – b voc, Maxine Anderson – b voc, Alex Brown – b voc, Lisa Frazier – b voc, Karen Grant – b voc, others.

Utwór: A Song For You
Album: Bass
Wykonawca: Jonas Hellborg
Wytwórnia: Day Eight
Rok: 1987
Numer: 7392877000096
Skład: Jonas Hellborg – b, Bernard Fowler – voc, Kader – voc, perc, Robert Blennerhed – g, Bernie Worrell – kbd, Ginger Baker – dr, Danny Gottlieb – dr, prog, Kenneth Rasmusson – prog.