Dziś ukazał się lutowy numer naszego radiowego miesięcznika JazzPRESS. W numerze trzy rozmowy z trzema różnymi muzykami, grającymi na różnych instrumentach, o różnym podejściu do życia i muzyki. Na okładce uduchowiony klarnecista Wacław Zimpel, z którym rozmawia Maciej Nowotny.
W środku znajdziecie moją rozmowę z Arturem Dutkiewiczem, który dzieli się swoimi doświadczeniami z bogatego życiorysu scenicznego. W numerze znajdziecie także rozmowę Naczelnego Redaktora JazzPRESS Ryszarda Skrzypca z gitarzystą Przemysławem Strączkiem, zafascynowanym nietypowymi kompozycjami Billa Evansa.
Są też recenzje nowych płyt, relacje z koncertów małych składów: Wojciech Karolak Trio, Maciej Fortuna Trio, Atom String Quartet, koncertu pod szyldem Jazz w Akademii (Muzycznej w Poznaniu) oraz fotorelację z otwarcia nowego studia RadioJAZZ.FM, o którym pisałem tutaj:
Prezentujemy również sylwetki: Billa Laswella debiutującej na łamach JazzPRESSu Aleksandry Nowosad, Vinniego Colaiuta autorstwa Jerzego Szczerbakowa oraz Andrzeja Przybielskiego naszkicowana przez kolejnego debiutanta - Piotra Wojdata. Piotr Wickowski - również debiutujący - prezentuje subiektywny kanon płyt nagranych przez małe składy w roku ubiegłym. W Kanonie Jazzu przedstawiamy płyty Cheta Bakera, Sarah Vaughan, Wayne’a Shortera, Herbiego Hancocka oraz subiektywny przegląd płyt Lee Morgana mojego autorstwa.
Całość możecie ściągnąć w formacie pdf korzystając z linka: JazzPRESS luty 2012
Dostępna jest też po raz kolejny wersja przygotowana specjalnie dla czytnika Amazon Kindle, która w grudniu cieszyła się nadspodziewanie dużą popularnością.Tą wersję znajdziecie tutaj: JazzPRESS luty 2012 - czytnik Kindle
02 lutego 2012
Simple Songs Vol. 44
No i
wreszcie nastąpiła reaktywacja. Święta, awarie, przeprowadzka, problemy z
internetem, a raczej z tym, że go nie było… I wreszcie się udało. Po długiej
przerwie wczoraj na żywo w postaci odcinka numer … 44. Dla niektórych to jakiś szczególnie
ważny numer. Dla innych oznaczający duże pieniądze, od czasu ustalenia
standardu komputerowej klawiatury (wystarczy użyć klawisza shift…). Dla mnie to
oczekiwany powrót…
Tak
więc po krótkim wstępie uznałem, że pierwszym nagraniem, które powinno się
pojawić jest piosenka w wykonaniu japońskiej pianistki Keiko Lee – „Human
Nature”. Ona jest dla historii mojej audycji ważna, bowiem było to pierwsze
nagranie, jakie zagrałem w swojej pierwszej audycji na antenie RadioJAZZ.FM. To
było 23 lutego 2011 roku. O tej audycji przeczytacie tutaj:
Wczoraj
jednak nie wspomnienia były najważniejsze, a gość, który znalazł w swoim
niezwykle napiętym, wypełnionym zgodnie z jego rozlicznymi obszarami aktywności
zawodowej kalendarzu czas na rozmowę w naszym nowym studiu. Gościem tym był
Ryszard Wojciul. Człowiek renesansu, animator warszawskiej podziemnej sceny
free jazzowej w czasach, kiedy większości młodych gniewnych wolnych form
muzycznych nie było jeszcze na świecie. Saksofonista i klawiszowiec Sztywnego
Pala Azji, Tiltu i Róży Europy. Radiowiec, manager kultury, aktywny muzyk i
producent.
Rozmawialiśmy
o muzycznej prehistorii właśnie wskrzeszanej za sprawą pasjonatów, którzy
wydają płytę „Legendarne Ząbki” zespołu The Intuition Orchestra. Słuchaliśmy
kilku utworów z tego niezwykłego wydawnictwa, które przypomina nagrania z
połowy lat osiemdziesiątych, które już niebawem będziecie mogli nabyć za
pośrednictwem sklepu Serpent znanego z opieki nad mocno niekomercyjnymi, a
często bardzo ciekawymi wydawnictwami. Spieszcie się, bowiem pięknie wydana
płyta ukazuje się w nakładzie 300 egzemplarzy, a ponieważ jeden z nich
otrzymałem w prezencie, to dla Was zostało już tylko 299 sztuk. Mój egzemplarz
ma zupełnie przez przypadek numer 44. To numer wczorajszej audycji… Taki zbieg
okoliczności.
W
połowie lat osiemdziesiątych w zespole The Intuition Orchestra grali: Jacek
Alka na perkusji, Bolesław Błaszczyk na fortepianie i wielu innych
instrumentach, nasz gość – Ryszard Wojciul na saksofonach i klarnetach oraz
Robert Wyszyński na różnych instrumentach. Na płycie występuje też sporo gości
specjalnych. Biorąc pod uwagę fakt, że zespół istnieje w swoim podstawowym
składzie (oprócz Roberta Wyszyńskiego) do dziś, to mamy do czynienia z jednym z
najbardziej stabilnych i konsekwentnie działających już prawie 30 lat zespołów
free jazzowych w Polsce…
I
właśnie nowy projekt – płyta „Fromm” była właściwym pretekstem do naszego spotkania.
RadioJAZZ.FM objęło swoim patronatem wydanie tej niezwykłej płyty. Znam już ten
materiał, to będzie z pewnością nasza płyta tygodnia już niedługo. Wszystko, co
mógłbym dziś o niej napisać napisałem w recenzji, która czeka na publikację do
daty wydania płyty, która ukaże się w pierwszych dniach marca. Już dziś mogę
też zaprosić na koncert, pewnie jedyny na świecie w tym składzie, przynajmniej
na razie. Koncert odbędzie się 14 marca w Centrum Sztuki Współczesnej w
Warszawie. Szczegóły znajdziecie w naszym koncertowym kalendarium. Płytę „Fromm”
z pewnością będzie można na koncercie kupić. W jej nagraniu wzięli udział
członkowie formacji The Intuition Orchestra – Jacek Alka, Bolesław Błaszczyk i
Ryszard Wojciul, a także gościnnie Grażyna Auguścik i Zdzisław Piernik. Co
powstało w czasie nocnej sesji nagraniowej w Studio S4 Polskiego Radia?
Słuchaliśmy wybranych fragmentów z płyty:
* The Intuition Orchestra - All In Sounds –
Fromm
* The Intuition Orchestra – The Sexual
Desire – Fromm
* The Intuition Orchestra – Wise Creatures
Work – Fromm
Jeśli
nie słuchaliście światowej prapremiery, żałujcie. Będziecie musieli poczekać do
początków marca, żeby dowiedzieć się, co mogło powstać dziś na spotkaniu wiolonczelisty
Grupy MoCarta, saksofonisty doświadczonego w graniu muzyki współczesnej o
rockowych korzeniach, światowej sławy jazzowej wokalistki i wirtuoza
preparowanej tuby? Przyjdźcie koniecznie na koncert, żeby to usłyszeć na żywo.
I rozglądajcie się za płytą „Fromm”.
Z
nowym rokiem przyszedł też czas na małe zmiany w formule audycji. W zeszłym
roku kilka razy spróbowałem i udało się całkiem nieźle. W związku z tym planuję
w najbliższym czasie przygotowywać audycje monograficzne, każdy z kolejnych
odcinków będzie poświęcony jednemu jazzowemu standardowi. Będą więc zarówno
kompozycje z desek Broadwayu, których wiele znalazło swoje drugie życie w
setkach jazzowych nagrań, ale też utwory nowsze, które grywane są w wielu
różnych czasem mocno zaskakujących składach. Czekam też na Wasze propozycje
takich utworów. Oczywiście nie wykluczam odstępstwa od reguły w związku z
obecnością gości i innymi wydarzeniami specjalnymi.
31 stycznia 2012
Bill Evans feat. Toots Thielemans - Affinity
Historię
powstania tego nagrania opowiadał mi kiedyś Toots Thielemans. Przyszedł
któregoś dnia do studia właściwie w odwiedziny. Nagrywał gdzieś obok coś
zupełnie innego. Przyszedł odwiedzić Billa Evansa. Potem miał zagrać tylko
jakieś jedno solo w którymś z utworów. Wreszcie został na całą sesję, która
trwała 4 dni. Z pewnością ta wizyta zmieniła pierwotny pomysł na album.
Tak
więc z nieco przypadkowej, towarzyskiej wizyty powstał świetny album, a te
nieliczne fragmenty, w których zamiast Tootsa Thielemansa gra na saksofonie
Larry Schneider, można zwyczajnie pominąć.
Ta
płyta nie jest z pewnością najważniejsząą pozycją w obszernym dorobku
nagraniowym Billa Evansa. Te najczęściej dziś przypominane nagrał dużo
wcześniej. Do nich należy zaliczyć niewątpliwie „Waltz
For Debby”, „The Complete Live At The Village Vanguard 1961”, czy słynny „Conversations
With Myself”.
Toots
Thielemans też nagrał wiele dobrej muzyki. Jednak razem potrafili stworzyć coś
wyjątkowego. To idealny przykład muzycznej synergii. Gry zespołowej z dwoma
wielkimi muzycznymi osobowościami w rolach głównych. To także album, o którym
sam Toots Thielemans powiedział w ponad dwugodzinnej rozmowie ze mną, która ciągle
czeka na publiakcję, że to jedna z jego najważniejszych płyt.
To
według mnie najciekawsze nagranie pochodzące z ostatniego okresu życia Billa
Evansa.
To
muzyka niesłychanie pogodna, pełna przestrzeni, kolorowa, a jednocześnie
oszczędna. Dźwięki pojawiają się dokładnie tam, gdzie powinny być. Nie jest ich
ani za dużo, ani za mało. Tworzą obrazy, momentami bardzo pogodne, wiosenne,
rozwijające znane wszystkim tematy podobnie do budzącej się do życia przyrody.
Kiedy indziej nieco ciemniejsze, jakby jesienne, ale nigdy posępne i budzące
jakiekolwiek negatywne emocje.
„Affinity”
to jeden z ukrytych skarbów, nieco dziś zapomnianych, właściwie nigdy
niedocenionych. Stworzonych nieco przypadkiem. Dla Billa Evansa to była jedna z
pierwszych sesji, w kórej wziął udział 24 letni wówczas basista – Marc Johnson.
To świetny album na długi, wyciszony zimowy wieczór. Pozycja obowiązkowa dla
każdego fana jazzu i każdej dobrej muzyki…
Bill
Evans feat. Toots Thielemans
Affinity
Format:
CD
Wytwórnia:
Warner
Numer:
7599273872
Etykiety:
Bill Evans,
Marc Johnson,
Toots Thielemans
29 stycznia 2012
Wierba And Schmidt Quintet feat. Piotr Baron - The Mole People
Ta
płyta to jak dotąd najbardziej dojrzały album kwintetu Michała Wierby i Piotra
Schmidta. Z pewnością będę obserwował dalszy rozwój tego zespołu, co i Wam
polecam. Z przyjemnością wybiorę się też na koncert, jeśli będą grali gdzieś w
okolicy. To już powinna być wystarczająca rekomendacja, jednak trochę o muzyce
opowiedzieć wypada. Zawsze jednak mam nadzieję, że sami sprawdzicie, czy mam
rację i kupicie płytę, do czego Was gorąco namawiam.
Ta
płyta, jak wiele innych, nie zmieni historii jazzu, nie zapisze się w niej na
trwale, ale to z pewnością spora dawka dobrze napisanej i jeszcze lepiej
zagranej muzyki. W takiej właśnie kolejności i hierarchii.
Materiał
umieszczony na płycie został w większości napisany przez pianistę zespołu –
Michała Wierbę. To kompozycje warsztatowo dojrzałe i sprawnie zaaranżowane. To
dużo, jednak żadna z nich nie pozostanie Wam na dłużej w pamięci. Czy powinna?
Niekoniecznie. Przecież podstawową funkcją muzyki jest sprawianie przyjemności
w momencie jej słuchania, a nie zmienianie historii… Choć jeśli coś pamięta się
dłużej, to często w związku z poruszeniem pokładów ukrytych w każdym słuchaczu
emocji…
Ta
płyta jest lepiej zagrana niż napisana. To w sumie zaleta, bo kompozycje zawsze
można sobe pożyczyć, a kompetencji w obsłudze instrumentów raczej się nie da…
W
muzyce zespołu ciągle słychać twórcze poszukiwania. Michał Wierba przekonuje
mnie bardziej grając na fortepianie -
szczególnie w „I Can Make The World Dance”, niż na elektronicznych klawiatorach – jak w „Beneath
The Moon”. Michał Kapczuk gra świetne solo na kontrabasie w drugim ze wspomnianych
utworów. Jednak już po chwili, kiedy w kolejnej kompozycji Michała Wierby – „Orinia”
zamienia kontrabas na gitarę basową, jego rytm staje się dla mnie zbyt
nieokreślony. Ten utwór został zresztą oddany we władanie Piotrowi Baronowi i
trębaczowi, który jest współliderem zespołu – Piotrowi Schmidtowi. Ten ostatni dzielnie
dotrzymuje kroku grającemu gościnnie z zespołem doświadczonemu saksofoniście.
W
kolejnym utworze, jedynej na płycie kompozycji Piotra Schmidta – „Morning”
znajdziemy nieco bardziej otwartą formę i odrobinę brzmień instrumentów
perkusyjnych. I tak dalej…
Taki
to właśnie album. Brzmi nieco jak składanka, próżno szukać w nim jednorodności.
Każdy z członków zespołu ma wyśmienite i nieco słabsze momenty. Muzycy nigdy
nie są na tym samym poziomie. Trochę na tym cierpi muzyczna jedność zespołu. Na
młody zespół trzeba patrzeć z pewnym kredytem zaufania. Nie ma nic złego w
poszukiwaniu. Jestem pewien, że zespół Piotra Schmidta i Michała Wierby kiedyś
swoje brzmienie odnajdzie i wtedy stanie się ważnym elementem naszej jazzowej
sceny. Kiedy już tak się stanie, a może
to już będzie na następnej płycie, zespół stanie się zespołem, muzyczną
wspólnotą, którą dziś jest tylko w niektórych, tych najlepszych momentach płyty
„The Mole People”. Tak, czy inaczej, obserwacja rozwoju tej formacji jest
niesłychanie intrygująca. Poza tym, kiedy już zespół stanie się sławny, a nie
mam wątpliwości, że ma na to wiele szans biorąc pod uwagę chęć rozwoju i
energię oraz umiejętności instrumentalne wszystkich jego członków, wczesne
płyty będą trudne do zrobycia. Zabezpieczcie sobie więc album „The Mole People”
już teraz.
Z „The
Mole People” wybieram przede wszystkim „Sarcastic Fringehead”, to najlepsza
kompozycja autorska na płycie i świetna trąbka Piotra Schmidta oraz „I Can Make
The World Dance” za fortepian Michała Wierby. No i oczywiście ważna jest tu
każda nuta, jaką zagrał Piotr Baron, który, co ważne potrafił odnaleźć się
doskonale w roli gościa specjalnego nie dominując swoim dojrzałym tonem brzmienia
zespołu.
Wierba
And Schmidt Quintet feat. Piotr Baron
The
Mole People
Format:
CD
Wytwórnia:
SJ Records
Numer:
5902596066017
Etykiety:
Michał Wierba,
Piotr Baron,
Piotr Schmidt
Subskrybuj:
Posty (Atom)