Tak więc w tym tygodniu zajmujemy
się niezależnie od historycznych okoliczności i otoczenia jeszcze znakomitszymi
albumami, i tak znakomitą płytą „Them Dirty Blues”. To również jeden z
najbardziej przebojowych albumów braci Adderley. Ostatnim jazzowym przebojem
był chyba „Mo’ Better Blues” Branforda Marsalisa, jeśli nie liczyć jazzowych
piosenek z tekstem. To było w roku 1990. Trzydzieści lat wcześniej więcej
jazzowych melodii trafiało na listy przebojów, nie tylko te specjalizujące się
w jazzie. Stąd też każda płyta z tych, które w owym czasie powstawały często w
jeden dzień i które wydawane były w tempie dziś niewyobrażalnym, musiała
posiadać co najmniej jeden przebój. Chwytliwą melodię, coś co dawało się
zanucić. Ileż to powstało wtedy, choćby w studiu Rudy Van Geldera płyt z
autorskimi kompozycjami, do których dokładano jakiś jazzowy standard znany z
desek Broadwayu. W przypadku „Them Dirty Blues” mamy do czynienia z czymś, co dzisiaj nazwalibyśmy superprodukcją, bowiem właściwie wszystkie utwory na takie przeboje się nadają, a większość nie jest na tym albumie premierowa. Znajdziemy tu bowiem „Work Song” – utwór znany już wcześniej, premierowo zarejestrowany na płycie Nata Adderleya pod tym samym
tytułem z Wesem Montgomery. Jest premierowe wykonanie często później grywanego
standardu „Jeannine” Duke Pearsona. Jest też „Dat Dere” Bobby Timmonsa,
ówczesny przebój koncertowy Jazz Messengers, utwór będący modyfikacją
kompozycji „Dis Here” i „Which Were?”
Bobby Timmonsa, ówczesnego pianisty Arta Blakeya, który wziął również
udział w jednej z dwu sesji, na których powstał album „Them Dirty Blues”.
Można sobie ponarzekać na
techniczne niedoskonałości nagrania, na hałasy pałek Louisa Hayesa upadających
na podłogę studia w czesie jednej z solówek Sama Jonesa. Można zastanawiać się,
czemu inżynier dźwięku nie potrafił ustawić mikrofonu liderowi tak, żeby
zapewnić jednakowy poziom dźwięku w czasie jego partii solowych. Mimo wszelkich
niedoskonałości technicznych to jedna z najlepszych płyt kwintetu Juliana
Cannonballa Adderleya, uzupełniona o wyśmienite solówki na kornecie jego brata.
Można też zastanawiać się, czy
lepszym pianistą w kwintecie był Barry Harris, czy Bobby Timmons. Ja osobiście
uważam, że Bobby Timmons. „Them Dirty Blues” to bowiem jak sama nazwa wskazuje
album bliski bluesowi, a Bobby Timmons bluesa grać potrafił…
Czasem te mniej znane płyty
okazują się równie dobre, lub tylko nieznacznie gorsze od tych najbardziej
znanych. Warto je przypominać również w Kanonie Jazzu.
Julian
Cannonball Adderley Quintet feat. Nat Adderley
Them
Dirty Blues
Format:
CD
Wytwórnia:
Riverside / Capitol
Numer:
724349544727