05 października 2012

Simple Songs Vol. 66


W zeszłym tygodniu sięgnąłem po długiej przerwie na nieco zapomnianą półkę z różnych wydawnictwami specjalnymi, które nie pasują do zwykłych półek z płytami, bo zwyczajnie tam się nie mieszczą. Tego rodzaju wydania trzymam osobno, optymalizując w ten sposób wykorzystanie przestrzeni, której na płyty zawsze za mało. W związku z tym nie sięgam po te wydawnictwa często. W dodatku nie przepadam za składankami, zwykle nie słucha się ich ciekawie, choć są z pewnością źródłem wielu unikalnych nagrań. Tak jest w przypadku zestawu, którym zajmowałem się w zeszłym tygodniu – „The Complete Jazz At The Philharmonic On Verve 1944-1949”. Tak jest też w przypadku boxu, którym zajmiemy się dzisiaj – „Jazz W Polsce: Antologia 1950-2000”.

Ten zestaw zawiera nagrania niedostępne dotąd oficjalnie nigdzie, a także wiele takich, które ukazały się dziesiątki lat temu na płytach analogowych i nigdy dotąd nie wznawianych.

Zacznijmy zatem od nagrania, które ukazało się pierwotnie w 1960 albo 1961 roku na płycie analogowej. To nagranie koncertowe z Jazz Jamboree 1960. Skład jest sensacyjny, choć znawcy historii i fani jazzu, którzy już wtedy byli na świecie i chodzili do Sali Kongresowej ten koncert pamiętają. Zagra trio Andrzeja Trzaskowskiego – lider na fortepianie, Roman Gucio Dyląg na kontrabasie i Andrzej Dąbrowski na bębnach. Tego wieczora trio akompaniowało Stanowi Getzowi…

* Stan Getz with Andrzej Trzaskowski Trio – You Go To My Head – Jazz W Polsce: Antologia 1950-2000

Kolejne nagranie pochodzi z płyty, po którą często sięgam. Moim zdaniem to jedna z najważniejszych płyt polskiego jazzu, choć w tym wypadku trzeba powiedzieć jazzu światowego, bowiem jedynie lider – Zbigniew Seifert reprezentuje naszych rodzimych muzyków. Poza nim skład równie gwiazdorski – John Scofield – g, Richie Beirach – fortepian, Eddie Gomez – bas, Jack DeJohnette – bębny i Nana Vasconcellos – instrumenty perkusyjne. To będzie utwór tytułowy z płyty „Passion”. Przy odrobinie szczęścia można tą płytę dziś kupić, ale skoro ten utwór jest w prezentowanej dziś antologii, nie potrafię nie wykorzystać okazji…

* Zbigniew Seifert – Passion - Jazz W Polsce: Antologia 1950-2000 (Passion)

Kolejne nagranie nie jest nigdzie dostępne, choć parę lat temu widziałem telewizyjny zapis tego koncertu. Były czasy, kiedy telewizja rejestrowała Jazz Jamboree. Nagranie pochodzi z 1985 roku. Zaśpiewają Bobby McFerrin i Urszula Dudziak.

* Bobby McFerrin & Urszula Dudziak – Tico Tico - Jazz W Polsce: Antologia 1950-2000

Cofnijmy się trochę w czasie i zmieńmy płytę z ostatniej – szóstej na drugą w zestawie „Jazz W Polsce: Antologia 1950-2000”. Tam znajdziemy między innymi nagranie Novi Singers z udziałem zespołu instrumentalnego w którego składzie między innymi Adam Makowicz na fortepianie. Nagranie pochodzi z 1967 roku.

* Novi Singers – Brownie - Jazz W Polsce: Antologia 1950-2000

Teraz kolejny z tych muzyków, którzy z pewnością nagrali zbyt mało. Historia jazzu, a w zasadzie każdej sztuki, nie tylko muzycznej, pełna jest tragicznych zakończeń dopiero rozpoczynających się karier. Taką właśnie była kariera Mieczysława Kosza – pianisty genialnego, zmarłego tragiczną samobójczą śmiercią. Posłuchajmy fragmentu jego jedynej chyba płyty, zawartego w antologii „Jazz W Polsce: Antologia 1950-2000”.

* Mieczysław Kosz – Parafraza na temat Preludium c-moll Fryderyka Chopina - Jazz W Polsce: Antologia 1950-2000

Kolejna zapomniana perła polskiego jazzu, zupełnie słusznie przypomniana w antologii. Niezwykły duet – Adam Makowicz grający na instrumentach elektronicznych i śpiewająca Urszula Dudziak. Nagranie pochodzi z niedostępnego w żadnej chyba postaci oprócz oryginalnej płyty analogowej wydanej w małym nakładzie albumu „Newborn Light”.

* Urszula Dudziak & Adam Makowicz – Ballada - Jazz W Polsce: Antologia 1950-2000 (Newborn Light)

Kolejna wielka polska gwiazda i kolejna tragiczna historia życia. Dla wielu światowej klasy gitarzystów to wielki niespełniony talent. Marek Bliziński. Całkiem niedawno w Kanonie Jazzu przypomniałem płytę „Virtuoso” Joe Passa. W grze Marka Blizińskiego jest coś z Joe Passa…

* Marek Bliziński – Take Love Easy - Jazz W Polsce: Antologia 1950-2000

Marek Bliziński jeszcze raz, tym razem w roli akompaniatora, grają również Jan Ptaszyn Wróblewski, Wojciech Karolak i Czesław Mały Bartkowski. Śpiewa Ewa Bem. Nagranie pochodzi z 1975 roku… Dawno temu…

* Ewa Bem & Mainstream – You Are The Sunshine Of My Life - Jazz W Polsce: Antologia 1950-2000
Kolejne nagranie pochodzi z płyty, której sam wykonawca, według opisu z jego strony internetowej nie lubi… Ja płytę z Piwnicy na Wójtowskiej lubię… Poza tym lubiłem kiedy Stanisław Sojka grał na fortepianie i śpiewał Raya Charlesa… Ostatnio tego chyba nie robi.

* Stanisław Sojka – Hallelujah I Just Love Her So - Jazz W Polsce: Antologia 1950-2000

Z tym nagraniem sąsiaduje w antologii „Jazz W Polsce: Antologia 1950-2000” tytułowy fragment jednej z najważniejszych płyt polskiego jazzu, przynajmniej wśród tych, które powstały w Polsce i zostały nagrane w polskim składzie. To będzie wyśmienite zakończenie audycji. Zagrają Wojciech Karolak na organach, Tomasz Szukalski na saksofonach i Czesław Bartkowski na bębnach.

* Time Killers – Time Killers - Jazz W Polsce: Antologia 1950-2000 (Time Killers)

03 października 2012

JazzPRESS – październik 2012

Październikowy numer JazzPRESSu już gotowy, do pobrania tutaj:



Do tego numeru wniosłem całkiem sporo, mam nadzieję, że ciekawych tekstów. Znajdziecie więc podsumowanie pierwszego, ale z pewnością nie ostatniego roku radiowej działalności Kanonu Jazz wraz ze spisem wszystkich płyt, które się w nim znalazły. Są też wywiady. Wywiady to przyjemna, ale strasznie czasochłonna część pracy dziennikarskiej. Trzeba najpierw o wywiad się wystarać, co w przypadku światowych gwiazd bywa czasem dość trudne. Później jest kwestia terminu, miejsca spotkania, ewentualnie możliwości porozmawiania choćby przez Skype. W wyniku złożonej operacji logistycznej otrzymujemy plik z nagraniem. W moim wypadku jest on zwykle długi, ma jakieś 2 godziny, albo więcej. Czasem też ma 5 godzin… Może to ja jestem gadatliwy, a może moi rozmówcy lubią ze mną rozmawiać… Nie wiem, pewnie to jak zwykle splot wielu okoliczności. Później z tego nagrania trzeba spisać to, co staje się wstępną wersją wywiadu – w zależności od rozmowy i języka w jakiej jest prowadzona zajmuje to jakieś dwa do 4 razy więcej czasu, niż czas nagranego wywiadu. Później jeszcze mamy redakcję, jakieś zmiany i kolejny, często niełatwy proces tzw. autoryzacji, czyli namówienia rozmówcy, żeby potwierdził, że powiedział to co powiedział… Wbrew pozorom i gadaniu, że na rynku nie jest łatwo, nie ma koncertów, nie ma pieniędzy na nagrywanie płyt i tak dalej, muzycy to zajęci ludzie. Więc łatwo nie jest.

W październikowym numerze znajdziecie trzy moje wywiady – z Agnieszką Hekiert, z Johnem McLauglinem i z Mattem Ulery. John to wielka gwiazda, Agnieszka i Matt takimi gwiazdami będą, wróćcie do tego tekstu za kilka lat, powiecie – znowu miał rację…

30 września 2012

Piotr Baron Quintet – Jazz na Hrade


Nie mam słów. Ta płyta jest wyśmienita. I właściwie tyle. Ale może nie każdy uwierzy mi na słowo, więc wypada napisać nieco więcej. „Jazz na Hrade” nagrany został… na Hrade… Ten trwający już kilka lat cykl odbywa się pod egidą prezydenta Czech Vaclava Klausa. Ah gdyby tak u nas chciałoby się powiedzieć… Zostawmy jednak politykę, nie warto się nią zajmować, szczególnie w obliczu tak wybornej muzyki. Faktem jednak jest, że koncert zapowiada sam Mr. Prezydent, opowiadając historię, że zespół Piotra Barona usłyszał w czasie krótkiej wizyty we Wrocławiu i postanowił zaprosić go do Pragi.

W ten sposób powstał pierwszy, jeśli pamięć mnie nie myli, koncertowy album Piotra Barona, zawierający obszerne wersje dwu kompozycji z płyty „Kaddish”, w tym utworu tytułowego. Niemal dokładnie rok temu „Kaddish” był naszą płytą tygodnia. Mnie nie zachwycił tak bardzo jak autora naszej radiowej recenzji płyty tygodnia – Kacpra Pałczyńskiego. Moim skromnym, osobistym zdaniem „Jazz na Hrade” to album o klasę ciekawszy. Mam wrażenie, że to zapis koncertu, w czasie którego udało się wszystko. Nie widziałem zespołu na żywo, jakoś się nie złożyło. Wydaje mi się, że dla Piotra Barona ten dzień był tym, czym dzień, który znamy z „Koln Concert” dla Keitha Jarretta, albo koncert w Lozannie dla Buda Powella, czy pamiętny 12 lutego 1964 roku, kiedy powstał mój ulubiony jazzowy album koncertowy – „The Complete Concert 1964 My Funny Valentine + Four & More” Milesa Davisa.

Nie wykluczam oczywiście, że w dyskografii Piotra Barona w przyszłości pojawią się płyty jeszcze doskonalsze…

„Jazz na Hrade” to jazzowy trans, muzyka niełatwa, ale z rodzaju tych, które chłonie się całym sobą od pierwszej do ostatniej nuty. Już pierwszy kontakt z płytą sprawił, że w mojej głowie pojawiła się myśl, która nie opuszcza mnie za każdym razem, kiedy jej słucham – jak bardzo charyzma lidera i jego emocjonalne zaangażowanie w muzykę, które potrafię porównać jedynie do dwu innych osobowości – Johna Coltrane’a i Zbigniewa Seiferta uskrzydliło pozostałych muzyków. Rozbudowane wykonania trzech zaledwie kompozycji na trwającej ponad 79 minut płycie dały wszystkim dość miejsca do pokazania swoich umiejętności.
Siła przekazu, zaangażowanie i pasja to znaki rozpoznawcze tego niezwykłego albumu. Muzyka płynie wprost z serc, dusz, czy umysłów muzyków, w zależności od tego, co każdy z nas uważa za rzeczywiste źródło emocji.

Ze składu znanego z „Kaddish” pozostał oprócz lidera tylko jego syn – Adam Milwiw-Baron grający na trąbce. Kompozycje nabrały zupełnie nowego wyrazu, właściwie mamy do czynienia z zupełnie nową muzyką, przekazem, który trafia bezpośrednio do każdego słuchacza. Tak to już jest, jeśli na estradzie jest prawda, słuchacze na widowni, a później posiadacze płyty też to usłyszą. Takich koncertów nie ma jednak dziś wiele. Z pewnością impreza, która zapowiadała się na polityczne wydarzenie dla VIPów była właśnie takim koncertem, jednym z ważnych wydarzeń w historii jazzu.

Szkoda jedynie, że kupienie tej płyty jest dość trudne, w Warszawie nie znalazłem jej w żadnych z tak zwanych dobrych sklepów płytowych. Pewnie w Pradze będzie łatwiej, to bowiem wydawnictwo, które pierwotnie ukazało się w Czechach.

Ta płyta to nie tylko pierwszy koncertowy album Piotra Barona i być może najlepsze nagranie w jego karierze. To także wyśmienita płyta Dominika Wani, prawdopodobnie również najlepsze nagranie w jego dorobku, bowiem na płytową dokumentację jego współpracy z Tomaszem Stańko wciąż czekamy.

W radiowej prezentacji mieści się tylko jeden z 3 utworów – wspomniany już „Kaddish”. Z pewnością nie będziecie chcieli na tym poprzestać. „Jazz na Hrade” Piotra Barona to płyta absolutnie fenomenalna.

Piotr Baron Quintet
Jazz na Hrade
Format: CD
Wytwórnia: Sprava Prazskeho Hradu / Multisonic
Numer: 741941083928

Joe Pass – Virtuoso


„Virtuoso” to jedna z najważniejszych płyt jazzowej gitary. To także jedna z najważniejszych płyt Joe Passa. Była tak doskonała i sprzedawała się tak dobrze, że Joe Pass i Norman Granz postanowili trzy lata później nagrać i wydać „Virtuoso #2”, a później jeszcze „Virtuoso #3” i zbór nagrań z okresu pierwszej płyty – obszerny dwupłytowy zbiór „Virtuoso #4”.

W 1973 roku album „Virtuoso” zrobił z Joe Passa supergwiazdę. To było bardzo niespodziewane, trzeba bowiem pamiętać, że to był czas triumfu jazz-rocka. Z pewnością to nie był moment na taką płytę jak „Virtuoso”. A jednak się udało. To dodatkowo potwierdza siłę tej płyty. Kolejne nie były wcale gorsze muzycznie, ale los sequeli jest trudny, pewnie żaden z kolejnych odcinków nie sprzedał się już tak dobrze. Nie znam oficjalnych statystyk, ale Norman Granz wiele razy twierdził, że ten album to jeden z najważniejszych produktów wytwórni Pablo.

W latach siedemdziesiątych Joe Pass nagrywał też z Ella Fitzgerald i z Oscarem Petersonem, co nie powinno nikogo dziwić, bowiem oni również nagrywali wtedy dla Pablo. Fenomen tej wytwórni, która stworzyła dla jazzu w latach siedemdziesiątych rodzaj alternatywnego świata, jednej z nielicznych przystani dla tych muzyków, którzy nie chcieli grać jazz-rocka.

Tak więc płyty z serii „Virtuoso” można traktować jako całość, jednak ta pierwsza była i już chyba na zawsze będzie najważniejsza. To także wyśmienity katalog jazzowych standardów zagranych z elegancją i techniczną perfekcją a zarazem lekkością niespotykaną u innych gitarzystów.

Dla wielu gitarzystów jeden solowy album to wyzwanie, a solowe koncerty właściwie są dla nich nieosiągalne. Wielu uważa, że Joe Pass był najważniejszym gitarzystą jazzowym od czasu Django Reinharda, który był zresztą w młodości jego idolem. Być może to prawda. Potrafił jak nikt inny połączyć techniczną perfekcję z muzyczną inwencją, używając prostych środków wyrazu, grając z pozoru proste melodie w sposób oczywisty dla słuchaczy, jednak budzący często zdziwienie, że nikt inny wcześniej tego nie wymyślił.

Często sięgam po płyty z cyklu „Virtuoso” w swoich audycjach, prezentując jazzowe standardy. Równie często sięgam po wykonania Arta Tatuma. Jest między nimi jakaś muzyczna więź, wspólnota myśli w sposobie traktowania melodii, choć nigdy razem nie zagrali…

Grę Joe Passa porównuje się też często do Charlie Parkera. Wystarczy posłuchać jego interpretacji „Cherokee”, żeby przekonać się, że to porównanie ma muzyczny sens..

„Virtuoso” to pełna inwencji, gwiazdorska, zaskakująca, brzmiąca równie dobrze dziś, jak w 1973 roku, jedna z najlepszych gitarowych płyt wszechczasów…

Joe Pass
Virtuoso
Format: CD
Wytwórnia: Pablo / Fantasy
Numer: 025218070829