20 stycznia 2014

Fortuna / Dys – Tropy

Maciej Fortuna wydaje dużo, nie wiem, czy nie jest w ostatnich kilkunastu miesiącach liderem jeśli chodzi o ilość wydanych albumów i muzycznych przedsięwzięć w których jest liderem. Jest przecież trio, kwartet akustyczny, eksperymentalny An On Bast, kwartet etniczny, muzyka Pendereckiego, koncerty solowe, trąbka z organami i duet z fortepianem obsługiwanym przez Krzysztofa Dysa. To wszystko wydawane przez założoną przez Macieja Fortunę wytwórnię Fortuna Music. Niektórzy uważają, że Maciej Fortuna ma brata bliźniaka, serio, znam nawet kogoś, kto śledzi występy Macieja Fortuny i uważa, że prędzej, czy później trębacz pojawi się na dwu odległych od siebie scenach jednocześnie…

Zostawmy jednak spiskowe teorie i zajmijmy się muzyką. Album „Tropy” w tej całej muzycznej układance, według samego artysty nie zlicza się do żadnej jazzowej kategorii, trafia do zakładki – Improvised Music, czyli w wolnym tłumaczeniu muzyka improwizowana, a gdyby uwzględnić podejście wielu – muzyka jazzowa właśnie.

Słuchając tej muzyki musicie jednak porzucić wszelkie klasyfikacje, porównania z czymkolwiek, co słyszeliście wcześniej. To nie jest łatwe, każdemu oczywiście dźwięki kojarzą się z czymś innym. Ja nie mogę pozbyć się w wielu momentach skojarzeń z free-jazzowymi produkcjami Tomasza Stańki sprzed wielu lat. Nie oznacza to jednak w żadnej mierze naśladownictwa, a może nawet o dalekiej inspiracji nie może być mowy.

Cała twórczość Macieja Fortuny to muzyka poszukująca. Owo poszukiwanie wiąże się właśnie z różnorodnością, zarówno formy, składów zespołów, sięganiu po brzmienia elektroniczne, próbach modyfikacji brzmienia trąbki, wychodzeniu daleko poza utarte jazzowe ścieżki. To z rynkowego punktu widzenia – potrzeby budowania marki i sprawdzonej grupy słuchaczy – potencjalnych nabywców płyt i biletów na koncerty podejście niełatwe. Jednak w przypadku tak wyśmienitego muzyka, jakim już dziś jest Maciej Fortuna to podejście się sprawdza. Sztuką niebywałą jest bowiem nie zgubić własnej osobowości w tak skrajnie różnych projektach jak „Tropy” i elektroniczne eksperymenty z Anna Sudy pojawiające się na płytach pod nazwą An On Bast. Maciej Fortuna już dziś to potrafi.

Nie można oczywiście pominąć udziału Krzysztofa Dysa w nagraniu albumu „Tropy”. Jego fortepianowy kontrapunkt jest istotnym elementem koncepcji artystycznej, znacząco odróżniającej muzykę tego albumu od koncertów solowych Macieja Fortuny. Krótko rzecz ujmując – fortepian jest tej płycie potrzebny.

Doskonale zrealizowane w dużym kościelnym wnętrzu nagranie pozwala jednocześnie skupić się na brzmieniu trąbki i pozostawia muzyce istotną w wypadku tego rodzaju realizacji przestrzeń. Skojarzenia z nagraniami Tomasza Stańko z Andrzejem Kurylewiczem nie sposób w tych okolicznościach uniknąć. Po raz kolejny oznacza to jednak jedynie zbieżność koncepcji i ten sam rodzaj muzycznej ekspresji, a nie jakikolwiek rodzaj naśladownictwa. Dla wielu fanów artysty poza Polską tamte nagrania sprzed wielu lat pozostają nieznane, a o Macieju Fortunie z pewnością, biorąc pod uwagę ogrom jego muzycznej i promocyjnej energii z pewnością usłyszą jeszcze nie raz.

Wspólne kompozycje obu muzyków oznaczają również współodpowiedzialność za efekt końcowy oraz partnerstwo w kreowaniu muzycznej akcji, w której równouprawnienie przeplata się z inicjatywy przez jeden z instrumentów.

Ten album nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, to rodzaj muzyki, której nie da się słuchać przy okazji robienia czegoś zupełnie innego, nie znajdziecie tu chwytliwych melodii, choć „Illuminati” to utwór, który zapamiętacie i rozpoznacie po latach. Tej płycie trzeba poświęcić trochę czasu i skupienia. Z pewnością warto, bowiem „Tropy” to jednak z najważniejszych polskich płyt ubiegłego roku.

Fortuna / Dys
Tropy
Format: CD
Wytwórnia: Fortuna Music
Numer: 888174340111

19 stycznia 2014

Kenny Garrett – African Exchange Student

Ten album powstał w 1990 roku, więc należne miejsce w Kanonie Jazzu może już spokojnie zająć. Oczywiście dużo bardziej znanym wczesnym albumem Kenny Garretta jest „Pursuance: The Music Of John Coltrane”. Ten jednak powstał w 1996 roku, więc trzymając się 20 letniego okresu poczekalni – na Kanon musi jeszcze poczekać, podobnie jak mój ulubiony album Kenny Garretta – „Stars & Stripes Live” z 1995 roku. To jednak nie ma większego znaczenia, bowiem wszystkie albumy Kenny Garretta z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych są zwyczajnie wyśmienite. Są też zdecydowanie bardziej spontaniczne i pełne młodzieńczej energii, która z przełomem wieków mniej więcej została zastąpiona przez bardziej przemyślane kreacje artystyczne w których ważniejszą rolę zaczyna odgrywać cały zespół, kompozycje i repertuar.

Młodość ma swoje prawa, a niewątpliwie trochę dołożyła też od siebie nastawiona na bardziej komercyjne produkcje wytwórnia Warner, z którą trwający niemal 10 lat kontrakt podpisał Kenny Garrett po nagraniu „African Exchange Student”.

Wielu uważa Kenny Garretta za jednego z największych spadkobierców Johna Coltrane’a, co sam potwierdził nagrywając wspomniany już powyżej album poświęcony jego pamięci. Trzeba jednak pamiętać, że Kenny Garrett grywa niemal wyłącznie na alcie, czasem sięgając po flet, potrafi też zaśpiewać, jak choćby w tytułowym nagraniu z albumu „African Exchange Student”.

Fascynacji post-bopowymi transowymi niemal improwizacjami w stylu Johna Coltrane’a nie sposób nie usłyszeć w rozpoczynającym płytę „Ja-Hed” opartym, choć dość luźno, na „Impressions”. Jest też nieczęsto grana kompozycja samego Johna Coltrane’a – „Straight Street” z albumu „Coltrane / Prestige 7105”.

Ten album to jednak nie tylko Kenny Garrett. Muzykom namaszczonym do dalszej drogi artystycznej przez samego Milesa Davisa nie było trudno zebrać dobry skład. Tym razem pojawia się jeden z moich ulubionych basistów - Charnett Moffett, na zmianę z Ronem Carterem, a także w kilku utworach Elvin Jones. Za klawiaturą fortepianu zasiada Mulgrew Miller.

„African Exchange Student” to jeden z tych albumów, do których można wracać co chwilę i za każdym razem znajdować jakieś kolejne ciekawostki. Za każdym razem, kiedy album trafia do mojego odtwarzacza – zastanawiam się, jaką siłę oddziaływania musi mieć perspektywa sprzedaży większej ilości płyt i producenci mieszający się dziś niemal do wszystkiego, powodujące, że muzyk tej klasy nagrywa albumy w rodzaju „Simply Said”… Trochę szkoda. Jednak wczesne albumy Kenny Garretta warte są każdych pieniędzy, choć niektóre, w tym „African Exchange Student”, czy „Stars & Stripes Live” nie są łatwe do zdobycia.

Producenci nie chodzą na koncerty, więc tam Kenny Garrett zwykle gra to co lubi najbardziej, a wtedy nad sceną pojawia się duch Johna Coltrane’a, nie tylko dlatego, że pojawiają się dźwięki o podobnej energii. On pojawia się także obserwując z uznaniem muzyczną akcję, przypominającą wczesne nagrania Kenny Garretta. Dlatego właśnie warto przypomnieć wczesne płyty tego muzyka. Moim zdaniem są prawdziwe, energetyczne, pełne pasji, bezkompromisowe, inspirujące. Na koncertach jest ciągle świetnie, na płytach ostatnio moim zdaniem nieco gorzej. Dlaczego? Może dziś mniej klientów kupiłoby „African Exchange Student”, oglądając się raczej za banalnym „Simply Said”.

Kenny Garrett
African Exchange Student
Format: CD
Wytwórnia: Atlantic
Numer: 075678215629