27 lipca 2010

Neil Young & Crazy Horse - Greendale

Ten tekst to w zasadzie notatka z 2004 roku, czyli pierwszego zetknięcie z Greendale, po 6 latach niewiele się zmieniło…

W życiu nie przypuszczałem, że będę chciał i potrafił wysłuchać 78 minutowej produkcji Neila Younga. Owszem, jeden, góra dwa utwory, gościnny udział na płycie innego artysty, ale jego własne wykonania - raczej niekoniecznie. Jak to często w życiu bywa, pojawiła się płyta, która moje zdanie na temat artysty zmieniła.

Greendale to życiowe dzieło Neila Younga. 10 wspaniałych, długich, rozbudowanych kompozycji. Solidna amerykańska tradycyjna robota. Piękne melodie i stylowe riffy gitary to największe zalety tej płyty. Kiedyś o takich płytach pisało się, że to concept album, muzyczne credo artysty. Teksty opowiadają o problemach i codzienności małego prowincjonalnego miasteczka - tytułowego Greendale, które tak naprawdę nie istnieje, ale jest powielone w tysiącach kopii na niezmierzonych obszarach Ameryki.

W muzyce słychać echa country, elektrycznych produkcji Boba Dylana, gitarowego bluesa i dobrych płyt ukochanego barda Amerykanów – Bruce’a Springsteena. Muzyki warto i trzeba wysłuchać kilka razy, czasem skupiając się na warstwie instrumentalnej, kiedy indziej zwracając baczną uwagę na teksty. Muzyka pozostaje w pamięci, nie jest łatwa, a jednak wkręca się w głowę i w jakiś dziwny sposób pozostaje w niej na długo.

Lider gra na gitarach, organach i harmonijce. Brzmienie jego gitary jest bardzo różnorodne, jednak łatwo rozpoznawalne, zaczepne, a jednocześnie pasujące do partii wokalnej. Czasem gitara brzmi hard rockowo, czasem, kiedy wymaga tego utwór bardziej bluesowo lub kiedy towarzyszy chórkom przypomina stylem dobre nagrania country. Neil Young jako gitarzysta to dla mnie największe odkrycie albumu. Jest muzykiem solidnym, jego gra osadzona jest w rockowych korzeniach, potrafi swoimi pomysłami wypełnić bez znudzenia słuchacza długą przecież płytę.

Do tej płyty jakoś często wracam, właściwie nieprzerwanie od czasu jej wydania w 2003 roku. Do całości pozornie nie pasuje nieco pretensjonalny żeński chórek, który wkracza do akcji juz w trzecim utworze. Jednak już przy kolejnym spotkaniu z tą doskonałą płytą, grupa dziewczyn, wśród których jest Pegi Young, pewnie córka lidera, znalazła właściwe miejsce w kunsztownej układance muzycznej z Greendale. Tak więc nie ma tutaj słabych punktów. Utwory są długie, 78 minut muzyki to jedynie 10 piosenek, tak więc jest wystarczająco dużo miejsca zarówno na teksty jak i na solówki gitarowe lidera.

Trudno uciec od porównania Neila Younga grającego na gitarze i harmonijce z Bobem Dylanem i Brucem Springsteenem. Young nie ma tej charyzmy i prawdziwych emocji, co Boss, ani poetyckiego, intelektualnego podłoża, co Dylan, jednak potrafi stworzyć nastrój właściwy dziełu kompletnemu. Jeśli to początek nowej drogi artystycznej, to narodził się właśnie wielki artysta – dziś już wiadomo, że to raczej lepsza od innych płyta, nie oznaczająca jednak jakiejś znaczącej zmiany stylistycznej, czy wzrostu formy wykonawczej. Z nadzieją wciąż oczekuję jego następnej płyty, tak samo bezkompromisowej i spójnej jak Greendale.

To zdecydowanie niekomercyjny projekt. Nie sposób wytypować kandydata na przebój singlowy. Mógłby to być rozpoczynający płytę Falling From Above opatrzony chwytliwym refrenem. Z kolei Carmichael zachwyca rozbudowanym wstępem gitarowym snującym się bez końca. Murowanym kandydatem mógłby być wyszeptany i wyrecytowany przez lidera w towarzystwie chóru i przedziwnie stylizowanych gitar Bandit. Mógłby to być w sumie dowolny inny utwór, jednak każdy z nich potrzebuje dłuższej chwili, żeby spodobać się słuchaczom, a tego komercyjne media przecież nie akceptują.

Ta płyta to jedna z większych niespodzianek muzycznych 2003 roku. Tak doskonałej płyty Neila Younga nie spodziewał się chyba nikt. Zgrabne połączenie dobrej gitary, ciekawych tekstów i czerpanie z bogatej amerykańskiej tradycji nie zdarzyło się dawno w takim wymiarze. Wszystkim, którzy kojarzą Neila Younga z komercyjna raczej twórczością, lub myślą, że odszedł na emeryturę, polecam Greendale. Neil Young powrócił tą płytą, młodzieńczy, pełen energii, nowych pomysłów, prawdziwie zachwycający swoją świeżością. Porywający zarówno wyrobionych słuchaczy, jak rozpoczynającą swoją muzyczna przygodę młodzież (taką mam nadzieję).

Neil Young & Crazy Horse
Greendale
Format: CD
Wytwórnia: Reprise
Numer: 9362-48543-2

Brak komentarzy: