20 września 2010

Terez Montcalm - Connection

O Terez Montcalm nie wiem właściwie nic, ale płytą Connection jestem zachwycony. Przeczucie podpowiada mi, że nie jest to debiutanckie nagranie. Jeśli kiedyś jakaś inna jej płyta znajdzie się w moim zasięgu, nie będę zastanawiał się ani chwili, z pewnością natychmiast wyląduje w koszyku.

Płyta zawiera przedziwną mieszankę utworów, od U2 poprzez Cole Portera i piosenek z repertuaru Niny Simone do tych znanych z wykonań Serge Gainsbourga, a także kompozycje własne artystki. Od melodyjnych ballad po mroczne protest songi w stylu Lou Reeda. Jednak nawet w tych z założenia melancholijnych utworach jest jakieś specyficzne, trudne do opisania ciepło, związane najprawdopodobniej z niespotykaną barwą głosu Terez Montcalm.

Terez śpiewa po francusku i po angielsku, świetnie dobierając repertuar pasujący do jej barwy głosu. Gra też nieżle na gitarze, snując leniwe akorty w stylu przypominającym Johna Scofielda. Komponuje i pisze teksty. Sięga po wiele sprawdzonych utworów, potrafiąc znaleźć w każdym z nich coś dla siebie i nie kopiując znanych wykonań stworzyć autorskie interpretacje. Ma świetny zespół, szczególnie perkusistę i garść gości specjalnych, z których najbardziej znany to Didier Lockwood.

Z tym angielskim, to jest trochę po francusku, jednak ten specyficzny akcent, który zwykle przeszkadza i drażni, u Terez wcale nie jest denerwujący.

Cała płyta ma dwie warstwy. Jest wybornym towarzyszem codziennej przygody z muzyką. Potrafi też zadziwić aranżacjami przy każdym kolejnym uważnym przesłuchaniu. Niezmiennie jednak zachwyca nastrojem i owym wspomnianym już nieuchwytnym ciepłem.

Trudno znaleźć jakąś schematyczną etykietkę dla tej muzyki. To świetne rockowe utwory zagrane na jazzowo, co uwalnia je od nieco ciasnej i momentami zbyt prostej dla talentów o tak szerokich horyzontach muzycznych rockowej konwencji.

Ta muzyka nie przypomina mi żadnej innej płyty. Zwykle udaje się każdą nową płytę do czegoś porównać, znaleźć w muzycznej pamięci coś podobnego, jakiegoś innego wykonawce, jakiś muzyczny drogowskaz ujawniający mniej lub bardziej świadomą inspirację. Nie tym razem… Czy to więc nowy gatunek muzyczny? Niezupełnie. To muzyka poskładana z ogólnie znanych elementów, poskładana jednak w niezwykły, niespotykany, bardzo osobisty sposób. To nagrania bezkompromisowe, skrajnie niekomercyjne, osobiste, wręcz intymne. To wielka sztuka, mało kto tak potrafi. To nie silenie się na oryginalność za wszelką cenę. To własna, wartościowa i wciągająca wizja tradycji muzycznej, muzycznego świata.

Tu każda fraza trwa wieczność, brzmi jak kameralne i osobist wyznanie gwiazdy, która nic nie musi światu, producentom i rynkowi udowadniać. Gwiazdy, która z taką swobodą nagrywa zwykle mając za sobą pasmo sukcesów i kilkadziesiąt wybitnych płyt. Ta swoista lenowość wcale nie jest denerwująca, raczej intrygujaca, budująca skupienie i oczekiwanie na kolejną nutę, następne słowo, nowe brzmienie i pomysł na kolejną piosenkę. To wszystko wciąga tak niepostrzeżenie, że godzina mija w zupełnie niezauważony sposób. Czyż nie o to chodzi w prawdziwie wielkiej muzyce?

To wielkie muzyczne zaskoczenie i odkrycie.

Terez Montcalm
Connection
Format: CD
Wytwórnia: Universal
Numer: 600753267790

Brak komentarzy: