30 stycznia 2011

Miles Davis - Bitches Brew: 40th Anniversary Collector’s Edition - LP

Pamiętam pierwszy egzemplarz tej płyty, jakiego miałem okazję posłuchać. To było holenderskie wydanie analogowe mocno zużyte przez poprzedniego właściciela. To było gdzieś w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych.

Pamiętam też, to całkiem niedawna historia, starannie wydaną reedycję cyfrową – The Complete Bitches Brew Sessions. To 4 płyty CD w pudełku metalowym grzbietem – jak wszystkie tzw. Definitywne edycje Columbii, które zajmują już pokaźny kawałek jednej z 3 półek, które przeznaczyłem na cyfrowe wydania Milesa Davisa. To wydanie zawiera wiele wcześniej nieopublikowanej muzyki i opatrzone jest słowem wstępnym Carlosa Santany, bratniej duszy i muzycznego partnera Davisa w początkach lat siedemdziesiątych. Ta współpraca niestety nigdy nie została utrwalona na płytach, przynajmniej tych oficjalnie wydanych. Pewnie takie oficjalne nagrania nie istnieją, nie wierzę bowiem, żeby nie kusiły wydawców Columbii komercyjnym potencjałem obu nazwisk i ciągle leżały na półce w archiwum.

Czyżby więc Columbia wykorzystując 40 rocznicę wydania płyty (data mocno umowna) chciała wyciągnąć znowu od fanów trochę pieniędzy wydając jeszcze raz to samo? Nic bardziej mylnego. Edycja nazwana 40th Anniversary Collector’s Edition z pewnością warta jest zainteresowania i sprzedawana w sensownej cenie. Całość stanowi interesujący i spójny koncept graficzny, który może również zapowiadać początek nowej serii wydawniczej, na co wskazuje podobieństwo do wydanego jakieś 2-3 lata temu w podobny sposób jubileuszowego zestawu Kind Of Blue: 50th Anniversary Collector’s Edition.

Na dziś omawianą edycję składają się:

1. 2 płyty analogowe w oryginalnej okładce – to dziś omawiane nagrania. Płyty podobno zremasterowane. Efekt tych działań producenckich wytłoczono na 180 gramowym winylu. Niestety, po raz kolejny okazuje się, że Columbia współcześnie nie potrafi zadbać o jakość płyt analogowych. Moje płyty już po wyjęciu z pudełka wyglądały na mocno sponiewierane. Chcąc nawet reklamować całość w miejscu zakupu, spytałem dwu innych melomanów, którzy też zamówili w Amazonie ten box w dniu premiery, czy to tylko ja miałem takiego pecha. Okazało się, że ich płyty wyglądają podobnie. Okładka analogowa może i ładnie wydrukowana, za to płyty włożone w nieprzyzwoicie grube i ostre koperty. Płyty po starannym umyciu nieco odżyły, ale do jakości tłoczeń audiofilskich z pewnością im bardzo daleko.

2. 2 płyty CD zawierające w większości muzykę z oryginalnego albumu z dodatkiem bonusów z oryginalnych sesji. Te dodatki w dużej części były już wcześniej wydawane, w tym we wspomnianym zestawie The Complete Bitches Brew Sessions.

3. Płyta CD z koncertem z Tanglewood z 1970 roku w znakomitym składzie, charakterystycznym dla zespołu Milesa z tego okresu – liderowi towarzyszą Keith Jarrett, Chick Corea, Dave Holland, Jack De Johnette , Airto Moreira i Gary Bartz.

4. Płyta DVD z koncertem z Kopenhagi z 1969 roku z Wayne Shorterem, Chickiem Corea, Dave Hollandem i Jackiem De Johnette.

Dodatkowo otrzymujemy pokaźnej grubości książkę i parę gadżetów – repliki biletów koncertowych, plakat, reprint Rolling Stone’a z epoki z Milesem na okładce itp.

Gdyby nie jakość wytłoczenia płyt winylowych, całość byłąby wydawniczym sukcesem.

Dziś jednak tylko o płytach analogowych. Przy brzmieniu zdecydowanie majstrowano i to nie są zmiany w dobrym kierunku. W porównaniu do pierwszych wydań analogowych brzmienie jest z pewnością bardziej klarowne i wyposażone w większą ilość informacji przestrzennych. Ta przestrzeń czasami jest gubiona przez nędzne tłoczenie, które sprawia, że pojawiają się braki balansu tonalnego między kanałami, a nawet szumy (szczególnie w lewym kanale, co też miałem okazję sprawdzić na innym egzemplarzu płyty – więc to nie jest wada jednostkowa). Niestety w wyniku tego procesu trąbka stała się w bolesny dla uszu sposób ostra i nienaturalna. Całość obrazu muzycznego , przez całe lata niezwykle homogenicznie związanych ze sobą instrumentów rozleciała się w tej edycji na płytach analogowych na małe kawałeczki. Dla mnie istotą brzmienia i koncepcji muzycznej Bitches Brew i paru późniejszych płyt Milesa Davisa była i ciągle jest potęga brzmienia i jazzowa wizja ściany dźwięków, których źródła czasem nie dawało się określić. W tym wydaniu mamy więc sztucznie brzmiącą, choć trzeba przyznać, że niesłychanie klarowną trąbkę i daleko w tle resztę instrumentów, z których każdy żyje własnym życiem.

Cały materiał dźwiękowy Bitches Brew jest podobnie do wielu płyt z tego okresu – np. Franka Zappy mocno wymęczony studyjną obróbką, często wykonywaną przy pomocy prawdziwego skalpela i taśmy klejącej pozwalającej zmontować wybrane fragmenty. W ten sposób powstał pierwotnie dźwięk, którego brudy i sztuczna przestrzeń były częścią kreacji artystycznej.

Z notatki wydawcy wynika, że do wytłoczenia płyt analogowych użyto oryginalnych taśm matek pierwszego wydania. Trudno uwierzyć, że tylko jakość tłoczenia wpłynęła na taką zmianę charakteru dźwięku.

Bitches Brew ma wciągać bez reszty w swój świat, a nie skłaniać do analizy sposobu gry poszczególnych instrumentów. Ja po jatach dojrzewania do muzyki z Bitches Brew potrafię się w niej zagłębić bez reszty. Jednak dziś omawiana wersja analogowa to utrudnia, a nie ułatwia.

Miles Davis
Bitches Brew: 40th Anniversary Collector’s Edition
Format: 2LP + 3CD + DVD
Wytwórnia: Columbia / Sony
Numer katalogowy: 886977552021

Brak komentarzy: