22 lipca 2012

Julian Cannonball Adderley Quintet feat. Nat Adderley - Them Dirty Blues

Wiem, wiem, prawdopodobnie w tym miejscu powinna pojawić się monumentalna płyta „Somethin’ Else”, nagrana kilkanaście miesięcy wcześniej, jeden z niewielu „gościnnych” występów Milesa Davisa w roli sidemana. Na ten album też z pewnością w Kanonie przyjdzie pora. Podobnie, jak na „Mercy, Mercy, Mercy! - Live At The Club” i może jeszcze ze dla inne albumy Cannonballa, w szczególności te z udziałem Nata Adderleya. Ale od czegoś trzeba zacząć. W przypadku Kanonu jazzu moglibyśmy spędzić całe godziny w redakcji dyskutując nad tym, która płyta ważniejsza i która powinna być wcześniej. A i tak do wniosku satysfakcjonującego wszystkich dojść by nie można.

Tak więc w tym tygodniu zajmujemy się niezależnie od historycznych okoliczności i otoczenia jeszcze znakomitszymi albumami, i tak znakomitą płytą „Them Dirty Blues”. To również jeden z najbardziej przebojowych albumów braci Adderley. Ostatnim jazzowym przebojem był chyba „Mo’ Better Blues” Branforda Marsalisa, jeśli nie liczyć jazzowych piosenek z tekstem. To było w roku 1990. Trzydzieści lat wcześniej więcej jazzowych melodii trafiało na listy przebojów, nie tylko te specjalizujące się w jazzie. Stąd też każda płyta z tych, które w owym czasie powstawały często w jeden dzień i które wydawane były w tempie dziś niewyobrażalnym, musiała posiadać co najmniej jeden przebój. Chwytliwą melodię, coś co dawało się zanucić. Ileż to powstało wtedy, choćby w studiu Rudy Van Geldera płyt z autorskimi kompozycjami, do których dokładano jakiś jazzowy standard znany z desek Broadwayu. W przypadku „Them Dirty Blues” mamy do czynienia z czymś, co dzisiaj nazwalibyśmy superprodukcją, bowiem właściwie wszystkie utwory na takie przeboje się nadają, a większość nie jest na tym albumie premierowa. Znajdziemy tu bowiem „Work Song” – utwór znany już wcześniej, premierowo zarejestrowany na płycie Nata Adderleya pod tym samym tytułem z Wesem Montgomery. Jest premierowe wykonanie często później grywanego standardu „Jeannine” Duke Pearsona. Jest też „Dat Dere” Bobby Timmonsa, ówczesny przebój koncertowy Jazz Messengers, utwór będący modyfikacją kompozycji „Dis Here” i „Which Were?”  Bobby Timmonsa, ówczesnego pianisty Arta Blakeya, który wziął również udział w jednej z dwu sesji, na których powstał album „Them Dirty Blues”.

Można sobie ponarzekać na techniczne niedoskonałości nagrania, na hałasy pałek Louisa Hayesa upadających na podłogę studia w czesie jednej z solówek Sama Jonesa. Można zastanawiać się, czemu inżynier dźwięku nie potrafił ustawić mikrofonu liderowi tak, żeby zapewnić jednakowy poziom dźwięku w czasie jego partii solowych. Mimo wszelkich niedoskonałości technicznych to jedna z najlepszych płyt kwintetu Juliana Cannonballa Adderleya, uzupełniona o wyśmienite solówki na kornecie jego brata.

Można też zastanawiać się, czy lepszym pianistą w kwintecie był Barry Harris, czy Bobby Timmons. Ja osobiście uważam, że Bobby Timmons. „Them Dirty Blues” to bowiem jak sama nazwa wskazuje album bliski bluesowi, a Bobby Timmons bluesa grać potrafił…

Czasem te mniej znane płyty okazują się równie dobre, lub tylko nieznacznie gorsze od tych najbardziej znanych. Warto je przypominać również w Kanonie Jazzu.

Julian Cannonball Adderley Quintet feat. Nat Adderley
Them Dirty Blues
Format: CD
Wytwórnia: Riverside / Capitol
Numer: 724349544727

Brak komentarzy: