19 sierpnia 2012

Louis Sclavis Atlas Trio – Sources


Album to intrygujący i pełen zagadek. Słuchałem płyty kilka razy zastanawiając się, o co tu właściwie chodzi. Za każdym razem miałem inny pomysł na odczytanie intencji artystów, co nie zdarza się często. Owa nieoczywistość może być czasem irytująca, ale w większości przypadków jest zagadkową wieloznacznością skłaniającą do kolejnej próby rozwiązania dźwiękowej układanki. Uznaję więc, że jeśli do jakiejś muzyki chce się wracać w krótkim okresie czasu wiele razy, to oznacza, że album warty jest ponadprzeciętnej uwagi.

Oto bowiem mamy do czynienia z produkcją trójki wykonawców, z których wcześniej znany był mi jedynie lider – Louis Sclavis. O pozostałych muzykach – Benjaminie Moussay i Gillesie Coronado wcześniej, zanim do mojego odtwarzacza trafił album „Sources” nie wiedziałem właściwie nic.

Program muzyczny płyty oferuje spójny stylistycznie przekaz, ujawniając jednocześnie wiele różnego rodzaju muzycznych fascynacji i szeroką wiedzę wykonawców o tym, co współcześnie dzieje się na europejskich scenach jazzowych i w filharmoniach oraz tam, gdzie muzycy mają odwagę i pomysły na brzmieniowe i formalne eksperymenty.

Trudno przydzielić komukolwiek rolę lidera, wynika ona zapewne z siły nazwiska Louisa Sclavisa i tego, że jest samodzielnym kompozytorem większości materiału. Mimo wspomnianej wcześniej dźwiękowej i strukturalnej spójności albumu, poszczególne kompozycje oparte są na przeróżnych pomysłach. Część z nich bazuje na rytmicznym podkładzie całkiem konwencjonalnie brzmiącej elektrycznej gitary uzupełnionej o splatające się wokół tematu dźwięki fortepianu i klarnetu. W innych muzycy zdają się delektować barwą swoich instrumentów. W jeszcze innych rolę głównego improwizatora przejmuje lider.

Benjamin Moussay rozważnie używa elektroniki, oszczędzając słuchaczom demonstracji możliwości technicznej brzmień, które ma do dyspozycji. W zasadzie całość mogłaby być zagrana na fortepianie. Podobnie czyni Gilles Coronado, starając się wybrać dla swojej gitary brzmienie przetworzone, ale w sposób wspierający nastrój kompozycji. Dalekie to wszystko jest od elektronicznego efekciarstwa, co nie jest znowu takim częstym zjawiskiem, jeśli w studiu pojawiają się klawiatury i eksperymentujący z brzmieniami gitarzysta.

Znajdziecie na tej płycie również ślady inspiracji, zamierzone, lub nie, tego nie wiem, twórczością minimalistów, muzyki ambient, brzmienia znane z muzyki repetytywnej, szczególnie w grze gitarzysty. Znajdziecie również gotowe ilustracje do nastrojowego filmu pasującego do ciemnego, zachmurzonego, i niekoniecznie najcieplejszego, kończącego się właśnie lata. Znajdziecie również, tym razem, biorąc pod uwagę poprzednie albumy lidera, z pewnością celowe i zamierzone echa muzyki północnej Afryki.

Producent albumu pozmieniał chyba trochę kolejność kompozycji, rzeczywiste czasy ich trwania nie zgadzają się z tymi, które podane są na okładce, to dość niespotykane w słynącej ze staranności wydawniczej wytwórni ECM. Stąd też nie można mieć pewności, który jakie są prawidłowe nazwy poszczególnych utworów. To nie ma jednak większego znaczenia…

Album jest kolejnym muzycznym eksperymentem Louisa Sclavisa nieustannie zmieniającego składy i konfiguracje instrumentów towarzyszących mu w kolejnych nagraniach. Za każdym razem, w zupełnie magiczny i właściwy jedynie najlepszym liderom zespołów sposób, potrafi nakłonić muzyków, z którymi nie łączą go długie lata wspólnego grania do zespołowej improwizacji, która brzmi tak, jakby znali się od zawsze.

„Sources” to intrygująca, trudna do opisania i skłaniająca do myślenia, pobudzająca wyobraźnię muzyka świata. Czy to jazz? Nie wiem, choć to nieważne, jeśli takie określenie pomoże Wam sięgnąć po ten album w sklepie, to przyjmijmy, że tak.

Louis Sclavis Atlas Trio
Sources
Format: CD
Wytwórnia: ECM
Numer: 602527995328

Brak komentarzy: