02 marca 2014

Vincent Peirani & Emile Parisien – Belle Epoque

Robert Johnson, Charlie Parker, John Coltrane, Keith Jarrett, Zbigniew Seifert, Vincent Peirani. W historii muzyki zdarzyło się już kilku niezwykłych geniuszy. To ludzie, którzy osiągnęli zdumiewające zespolenie ze swoim instrumentem. Żaden z nich nie był wirtuozem w klasycznym tego słowa znaczeniu. Oni tego nie muszą. Nie potrzebują zachwycać biegłością w obsłudze swojego instrumentu, on jest dla każdego z nich czymś więcej niż jedynie środkiem do zachwycania innych muzyków. Jest najdoskonalszym sposobem transmisji emocji z głowy muzyka prosto do głów słuchaczy.

Z pewnością o paru innych zapomniałem, ale to nie jest przecież wykład z historii muzyki, choć Jeffa Becka dorzucić do wymienionej na początku grupy muszę. Do tej grupy należy z pewnością Vincent Peirani. Robertowi Johnsonowi historycy, którzy nawet go nie znali dorobili historię o zaprzedaniu duszy diabłu w zamian za niezwykłe umiejętności. To tylko legenda. Legenda Vincenta Peirani jeszcze się nie urodziła. On nawet nie m swojej strony w Wikipedii, przynajmniej angielskiej jej wersji. Polskiej oczywiście też nie ma. Kiedy Miles Davis nagrywał „Kind Of Blue” też nie miał strony w Wikipedii. Choć z nieco innego powodu.

Vincent Peirani gra jak nawiedzony. Latem zeszłego roku zachwycałem się płytą „Thrill Box”, którą nagrał wspólnie z Michaelem Wollnym i Michelem Benitą. Dziś pora na kolejne wyśmienite dzieło w jego całkiem już obszernej dyskografii. „Belle Epoque” to album nagrany wspólnie z saksofonistą Emile Parisienem. Nie mam jednak wątpliwości, kto jest gwiazdą albumu wypełnionego zarówno kompozycjami obu muzyków, jak odkurzonymi melodiami sprzed lat, skomponowanymi przez Sidneya Becheta. Być może właśnie w związku z tym moje ucho oczekiwało nieco cieplejszego brzmienia klarnetu, zastąpionego tu przez saksofon sopranowy.

Znajdziecie tu też „St. James Infirmary” – utwór nieco z innej, bluesowej bajki. Jeśli na tej płycie chciałbym znaleźć jakiś słabszy moment – to właśnie ten utwór przypisany Irvingowi Millsowi, choć najczęściej podpisywany jego pseudonimem – Joe Primrose. Nie przepadam za dyszeniem z użyciem saksofonu, a „St. James Infirmary” to świetny blues, szkoda, że na tym albumie stał się freejazzową improwizacją Emile Parisiena z ledwie zaznaczonym niemal na końcu przez akordeon tematem.

Za to cała reszta jest wybitna. Oficjalna premiera albumu przewidziana jest na 28 marca. Act Music przywraca mi wiarę w przyszłość jazzu. Niektórzy mówią, że wszystko już było. To być może prawda. Jeśli nawet nie wszystko, to prawie wszystko. Jest jednak ciągle miejsce na emocje w muzyce, trzeba jedynie umieć znaleźć magiczne połączenie między własną głową, instrumentem i słuchaczami. Niewielu muzyków to potrafiło. Większość z nich już dawno nie żyje. Właśnie jesteśmy świadkami narodzin nowego geniusza. Jedna płyta może być przypadkiem. W przypadku Vincenta Peirani to nie jest już jedynie jakaś jedna magiczna sesja. Vincent Peirani to wielki artysta. Jego płyty możecie kupować w ciemno.

Vincent Peirani & Emile Parisien
Belle Epoque
Wytwórnia: ACT!
Format: CD
Numer: ACT 9625-2

Brak komentarzy: