05 maja 2017

Led Zeppelin – Celebration Day

Po raz kolejny w ramach porządków na nieczęsto odwiedzanych półkach obejrzałem „Celebration Day”. Celowo wspominam o obejrzeniu. Album audio do najciekawszych dzieł Led Zeppelin z pewnością nie należy, nawet w opinni najzagorzalszych fanów zespołu. Teoretycznie można próbować ratować się nadzieją, że dobra realizacja obrazu i otoczka ekskluzywności wydarzenia doda nieco dynamiki do pozbawionego jej zapisu audio, który w warstwie muzycznej jest identyczny i zajmuje dwie płyty CD.

Niestety niemal dwie godziny spędzone z dokumentalnym zapisem próby powrotu Led Zeppelin do dawnej przeszłości nie należały do najciekawszych. Oglądałem ten koncert już kilka razy i ciągle mam nadzieję, że zobaczę lub usłyszę na tej płycie coś, co sprawi, że zmienię zdanie. Znowu się nie udało.

Zaliczam się do grona całkiem oddanych i zaawansowanych w muzycznej wiedzy fanów zespołu Led Zeppelin. Dawnego Led Zeppelin. Byłem jednym z rekordowych 20 milionów tych, którzy mieli nadzieję wylosować bilet na koncert w Londynie, którego zapis umieszczony jest na krążku „Celebration Day”. Perspektywą powrotu zespołu po latach byłem całkiem poważnie zachwycony i podekscytowany. Wszyscy muzycy coś muzycznego przez te wszystkie lata robili, pozostają do dziś zresztą w całkiem dobrej muzycznej formie. Robert Plant robi nawet muzykę zwyczajnie fantastyczną, choć mocno odbiegającą od tego, co proponował Led Zeppelin.

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem zapis koncertu z płyty w wersji audio, ucieszyłem się, że nie wylosowałem biletu. Muzycy nie zaproponowali niczego, czego nie znałem z ich dawnych płyt. Zabrakło pasji, odrobiny szaleństwa i chęci do wykorzystania nabytych przez lata umiejętności i doświadczeń. No i oczywiście zabrakło Johna Bonhama, bo Jason jest jedynie poprawnie trzymającym rytm rockowym perkusistą, a jego ojciec był geniuszem. Ktoś kiedyś powiedział, że był Jaco Pastoriusem perkusji i ja się z tym nawet potrafię zgodzić..

Wtedy w O2 Arenie muzycy zagrali zestaw swoich najbardziej znanych utworów, w zasadzie w żadnym z nich nie zaskakując. Gdyby to był jeden z licznych koncertów, kolejny objazd wokół globu organizowany co 2 albo 3 lata, uznałbym, że pojechali na wakacje, na które zrzucają się fani. To byłoby w porządku, ale taki wielki powrót, który wcale nie był wielkim – oznacza porażkę. Wiem, że było ich stać na więcej.

Realizacji telewizyjnej można zarzucić brak pomysłu i powtarzanie w kółko tych samych sekwencji ujęć. Rejstracji audio brak życia i nawet duże poziomy głośności odsłuchu, niezależnie od tego, czy z płyty CD, czy BD jej nie ratują. Led Zeppelin zawsze przecież należało głośno słuchać…

W ten sposób powrót Led Zeppelin po niemal 30 latach milczenia stał się dla mnie jednym z największych muzycznych rozczarowań XXI wieku. Zaraz obok Reunion Tour zespołu The Police. Na The Police nawet wybrałem się specjalnie do Londynu, licząc na najlepszy koncert z całej trasy, zagrany dla fanów znających na pamięć teksty i pamiętających dawną sławę Stewarda Copelanda, Andy Summersa no i Stinga. Liczyłem na chóralne odśpiewanie hitów razem z zespołem i jakąś specjalną celebrę. Nic takiego się nie wydarzyło, zagrali, zaśpiewali, ludzie wysłuchali i poszli do domu, ot kolejny dobry rockowy koncert i tylko tyle.

Wracając do „Celebration Day” – nie dziwię się, że kilka lat zespół zastanawiał się, czy warto wydać ten album. Mimo tego, że jest słabszy od wszystkich bez wyjątku albumów zespołu sprzed lat, uważam, że powinien się ukazać, przynajmniej dla tych, którzy nie wylosowali biletów, gdyby wszyscy go kupili, byłby światowy bestseller, Albumu z pewnością nie kupiło 20 milionów fanów, ale sprzedawał się całkiem nieźle.

Mam jeszcze kilka uwag – w mojej wersji wydawnictwa jest dodatkowa płyta DVD z zapisem próby – to jest zwyczajne oszustwo. Materiał nakręcony jedną kamerą umieszczoną daleko od sceny, dokumentuje zapis jednej z ostatnich prób, w czasie której testowano również oświetlenie i wszystkie inne efekty sceniczne. Obejrzałem kiedyś i tą płytę, dodatkowo utwierdziła mnie w przekonaniu, że żadnej spontaniczności w powrocie Led Zellepin nie było. Zespół zagrał niemal dokładnie to co kilka dni później w czasie koncertu. Czemu miała służyć taka płyta – widać i słychać gorzej niż w wersji koncertowej, a w muzyce nie ma niczego unikalnego.

To wszystko mocne słowa. W dodatku dowolny archiwalny koncert zespołu jest tysiące razy ciekawszy, choćby pierwszy z brzegu z Madison Square Garden z 1973 roku, albo ten z 1970 z Royal Albert Hall, albo każdy inny.

Dzięki maggi czasów które już nigdy nie wrócą i wspomnieniach sprzed lat, wytrzymałem jednak dzielnie dwie godziny i wcale tego czasu nie żałuję. Jednak kupcie sobie lepiej „The Song Remains The Same”, albo wydawnictwo nazwane enigmatycznie „Led Zeppelin” zawierające wspomniane powyżej dwa koncerty i sporo bonusów (obszerne fragmenty z Earls Court i Knebworth) na dwóch płytach DVD. Dostaniecie wtedy większość repertuaru „Celebration Day”, więcej gitarowego szaleństwa i najlepszego rockowego perkusistę wszechczasów na dokładkę.

„The Song Remains The Same” przeczytacie tutaj:

Led Zeppelin - The Song Remains The Same

Led Zeppelin
Celebration Day
Format: 2CD + BD + DVD
Wytwórnia: Swan Song / Atlantic / Warner

Numer: 081227968816