Troje nieznanych
mi wcześniej muzyków tworzy tuż za naszą zachodnią granicą zespół Gorilla Mask.
Ich najnowsza płyta „Brain Drain” jest już czwartą produkcją zespołu, o czym
dowiedziałem się poszukując, co często się zdarza poprzednich nagrań formacji,
której album dotarł do mnie przypadkiem i zrobił na mnie niezwykle pozytywne
muzyczne wrażenie.
Ilością
muzycznej energii płynącej z tego albumu można obdzielić połowę naszej krajowej
tegorocznej produkcji muzycznej. Nawet jeśli taka ciężka stylistyka Wam nie
pasuje, warto docenić zaangażowanie i prawdę płynącą z każdego dźwięku. A
dźwięków jest dużo. Tego albumu trzeba słuchać głośniej, niż robicie to z
wszystkimi innymi jazzowymi produkcjami. Muzyka Gorilla Mask oparta jest na
ciężkim, rockowym rytmie basu Rolanda Fideziusa. Formalnie liderem jest
prawdopodobnie saksofonista – Peter Van Huffel, co wnioskuję z faktu, że jego
nazwisko jest pierwsze na okładce i w dodatku jest kompozytorem wszystkich
utworów i producentem albumu.
Nie mam do jego
gry lidera żadnych uwag, jednak zapamiętam przede wszystkim rockowy puls basu w
jakiś cudowny sposób zgadzający się z free-jazzowymi solówkami saksofonu. Dla
mnie to album Rolanda Fideziusa. W dodatku jedna z najciekawszych
energetycznych fuzji rocka i jazzu w formie raczej uwolnionej od stylistycznych
ograniczeń, jaką słyszałem od lat. Za każdym razem, kiedy przypadkiem odnajduję
taki album mam olbrzymi problem z tym, że wiele doskonałej muzyki
prawdopodobnie nigdy nie dotrze do mojej głowy. Pewnie codziennie na świecie
powstaje mnóstwo fantastycznych dźwięków, o których nie wiemy.
„Brain Drain”
to przykład na to, jak stworzyć przebojową płytę bez chwytliwej melodii i
wirtuozerskich popisów. Pokręcone, choć nieprzekombinowane rytmy są podstawą
muzyki Gorilla Mask. Na tle podkładu Peter Van Huffel może swobodnie
improwizować na swoich saksofonach, czasem w klimacie bardziej free-jazzowym
jak w „Avalanche!!!”, za chwilę bardziej rockowo – jak w „Barracuda”. Saksofon
improwizujący na tle dynamicznego podkładu basu i perkusji to na szczęście nie
jedyny schemat muzyczny, jaki mają do zaoferowania muzycy zespołu. Schowany na
końcu płyty „Hoser” to improwizacja zbiorowa, zerwanie z formułą saksofon plus
sekcja. Zresztą Gorilla Mask to doskonałe trio, choć ja ciągle łapię się na
tym, że wsłuchuję się w nuty zagrane przez basistę z większą uwagą, starając
się wyłowić je z potoku dźwięków.
W latach
siedemdziesiątych ludzie zakochali się w jazz-rockowym graniu dzięki
przebojowym melodiom Joe Zawinula i Wayne Shortera. Jednak podstawą zawsze był
ciężki rytm. Dlatego ciągle pamiętamy o „Bitches Brew”. Dlatego ja sam często
sięgam po moje ulubione, choć dziś mniej pamiętane nagrania Billy Cobhama z
tamtych lat i wszystko, co zagrał Jaco Pastorius. Rytm jest podstawą ciężkiego
grania, niezależnie, czy jesteście po rockowej, czy jazzowej stronie mocy. A
rytm wychodzi muzykom Gorilla Mask wręcz wybitnie. Album możecie na święta
podarować zarówno wielbicielom Johna Coltrane’a, jak i Sex Pistols i Billy
Cobhama. Jednym da wiarę, że powstaje jeszcze równie ciekawa muzyka co w latach
sześćdziesiątych, drugim poszerzy muzyczne horyzonty o nieznane prawdopodobnie
dotąd harmonie. Muzyka zespołu jest mieszanką wybuchową trudną do opisania. To
trzeba usłyszeć.
Gorilla Mask
Brain Drain
Format: CD
Wytwórnia:
Clean Feed / Trem Azul
Numer: 5609063005400
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz