Zanim o dzisiejszej płycie nieco o wzruszającej rozmowie, którą odbyłem wczoraj. Dziś odbył się wyśmienity koncert nazwany Wasa Swing Festival. Największą gwiazdą był niewątpliwie Toots Thielemans. Kto nie był na koncercie niech żałuje…
Wczoraj wybrałem się w pewne ustalone z organizatorem miejsce w nadziei przeprowadzenia krótkiej rozmowy z Tootsem. Zaczęło się od jednego pytania, a skończyło na prawie dwugodzinnej rozmowie, a w zaadzie monologu Tootsa. Ilość historii, które usłyszałem i szczegółów, których nie znałem była po prostu niesamowita. Dziś już nie jest łatwo usłyszeć o sesjach z Charlie Parkerem, czy odkryciu talentu Herbie Hancocka. To wcale nie dlatego, że minęło już wiele lat. To również dlatego, że nawet te kilkadziesiąt lat temu grać z największymi było dane tylko artystom wybitnym, a takim jest niewątpliwie do dziś Toots Thielemans. O koncercie z pewnością napiszę coś w ciągu najbliższych dni, jak zwykle znajdą się też zdjęcia. Więcej o rozmowie z Tootsem usłyszycie na antenie RadioJAZZ.FM. Będzie też zupełnie sensacyjny jingiel nagrany specjalnie dla mnie przez Tootsa.
Teraz tradycyjnie o dzisiejszej płycie.
Dona Ellisa pamiętamy raczej z nagrań w większych, big bandowych składach z końca lat sześćdziesiątych. Dzisiejsza płyta zawiera wcxześniejszy materiał, zarejestrowany w 1961 roku w mniejszym, pięcioosobowym składzie. W niektówych utworach nie usłyszymy nawet wszystkich członków zespołu. Jedna z kompozycji – o wiele znaczącym tytule „Solo” nagrana została… solo przez lidera grającego na trąbce.
To w sumie całkiem niezła płyta. Jedyne co można jej zarzucić to brak stylistycznej spójności. Cały materiał został skomponowany przez lidera. Jedne z utworów służą pokazaniu wyśmienitej techniki gry na trąbce lidera, inne są swingowymi stanbdardami, w niektórych najważniejszym isntrumentem wydaje się być wibrafon, debiutującego na tej płycie Ala Francisa. Z kolei „Despair To Hope” to nieco tu umieszczona na siłę awangarda inspirowana twórczością modnego w czasach nagrania „New Ideas” Johna Cage’a. Część muzyki sprawia wrażenie starannie zaplanowanych kompozycji. Inne utwory to z kolei typowe zupełnie niezaplanowane improwizacje – dziś powiedzielibyśmy, że to granie free. W 1961 roku takie granie to była kompletna awangarda zrozumiała raczej jedynie dla krytyków. Był to też zapewne niezły sposób na zwrócenie na siebie uwagi w jazzowym świadku.
Jednak Don Ellis to z pewnością nie jest muzyczny szarlatan silący się na oryginalność i poszukujący medialnego poklasku. To rzetelny trębacz o wyśmienitej technice. Wtedy, w 1961 roku nagrywając „New Ideas” nie miał jednak pomysłu na własny styl.
Na płycie zagrała wyśmienita sekcja rytmiczna – Jaki Byard na fortepianie, Ron Carter na kontrabasie i Charlie Persip na perkusji. Potencjału tych muzyków jednak nie udało się liderowi w pełni wykorzystać.
To nie jest zła płyta, to płyta nierówna, ma momenty świetne, ma też trakie sobie. To świetni muzycy, momentami tworzący świetny zespół i nieco słabsze kompozycje…
Don Ellis Quintet
New Ideas
Format: CD
Wytwórnia: Prestige / Universal / OJC
Numer: 025218643122
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz