Ta
płyta jest jednym z ostatnich nagrań Paula Motiana, wybitnego, jednego z
największych perkusistów współczesnego jazzu. Wiele z jego najważniejszych
nagrań powstało w towarzystwie lidera albumu „Sunrise” – Masabumi Kikuchi i
kontrabasisty z którym grywał często tworząc wyśmienitą sekcję rytmiczną – Gary
Peacocka. Ten zespół istniał wiele lat i zarejestrował sporo dobrej muzyki.
Tethered
Moon to świetnie zbalansowane jazzowe trio, w którym doskonała sekcja rytmiczna
była zestawiona z niezwykle oryginalną pianistyką Masabumi Kikuchi. Zespół już
jednak nie istnieje i nic już nowego nie zagra, bowiem zmarłego w listopadzie
2011 roku Paula Motiana nie uda się zastąpić…
Ja
ciągle uważam, że życiowym osiągnięciem pianisty jest solowy album „After
Hours” nagrany w 1994 roku. To jednak historia na inną okazję, bowiem dziś mamy
przed sobą zupełnie nowy album pianisty, nagrany w towarzystwie Paula Motiana i
basisty Thomasa Morgana, który dla mnie jest nową postacią na jazzowej scenie, bowiem
nie odnalazłem w swoich zbiorach żadnego nagrania z jego udziałem. Z pewnością
jest to więc muzyk na dorobku, i to słychać, co nie jest jednak wadą tej płyty.
Najważniejsze w muzycznej przestrzeni „Sunrise” są fortepian i perkusja.
Kontrabas pozostaje nieco z boku.
Jaka
to muzyka? Autorska, pozbawiona ograniczeń, w stylu innych nagrań pianisty.
Masabumi Kikuchi to twórca żyjący w swoim własnym świecie, w którym czas płynie
nieco inaczej i nie trzeba koniecznie grać na raz i trzy… To świat wymyślony od
początku do końca przez pianistę, czerpiący obficie z muzycznej tradycji, ale
łatwo rozpoznawalny, zachowujący swój własny styl, a o to w muzycznym świecie,
gdzie wszystko już było nie jest łatwo…
Muzycy
zabierają słuchaczy w podróż po free jazzowej improwizacji, w sposób strawny
dla każdego, nawet początkującego fana jazzu. W drugiej połowie albumu
kompozycje nieco się komplikują, ale ciągle nie przekraczamy granicy pomiędzy
muzyką i muzycznym eksperymentem mającym na celu raczej szokowanie słuchacza,
niż dostarczenie mu solidnej porcji dźwiękowych wrażeń na najwyższym poziomie.
Muzyką
Masabumi Kikuchi, zarówno, kiedy gra w trio, jak i solo, wymyka się każdej
klasyfikacji. Trudno znaleźć tu jakieś sensowne porównanie. Te dźwięki odbieram
emocjonalnie. Takich muzyków nie ma dziś wiele. Emocje, które przekazuje nam
lider albumu „Sunrise” są prawdziwe. On nie gra tego, co chcemy usłyszeć, ani
tego, co chciałby na płycie zarejestrować producent. To poczucie zupełnie
irracjonalne, trudne do racjonalnego uzasadnienia. Ale to właśnie jest w muzyce
najważniejsze. Niewzruszona wiara w to, że Masabumi Kikuchi niczego nie udaje
pozostaje ze mną od wielu lat, wraz z kolejnymi jego nagraniami i koncertami,
których kilka miałem okazję wysłuchać nieprzerwanie od 1995 roku, kiedy
zupełnie przypadkiem trafiłem na wspomnianą już płytę „After Hours”. Tak jest
też z pierwszą od niespełna dekady płytą podpisaną jego własnym nazwiskiem…
Masabumi
Kikuchi Trio
Sunrise
Format:
CD
Wytwórnia:
ECM
Numer:
602527895550
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz