Lubię w tym miejscu Was
zaskakiwać. Nie można się przecież w nowościach ograniczać do najnowszych wydań
płyt uznanych sław. Czasem zresztą myślę, że wielu z nich się już nie chce, nie
pracują zbyt mocno, delikatnie rzecz ujmując – odcinają kupony od sławy.
Uczciwie trzeba dodać, że od sławy, na którą kiedyś, dawno temu ciężko sobie
zapracowali. Nowych płyt wielkich nazwisk pewnie starczyłoby nam na każdy
tydzień w roku po jednej. Wtedy jednak omijałyby nas ciekawe muzycznie
wydarzenia, a kiedy tych sław już nie będzie wśród nas nie będziemy wiedzieć,
co w muzyce się dzieje.
Warto więc czasem spojrzeć na
produkcje nieco młodszych muzyków, poszukać czegoś ciekawego, niekoniecznie w
stajni Wyntona Marsalisa… I niekoniecznie wśród muzyków amerykańskich. Wielu wszak
uważa, że w ostatnich latach Amerykanie stali się nieco bezsilnymi w twórczych
poszukiwaniach kustoszami wielkiego muzeum jazzu, a to co ciekawe dzieje się w
Europie, gdzie młode pokolenia mają coś do udowodnienia, a również całkiem
ochoczo poszukują swojej własnej tożsamości. To energia twórcza, ale również
świadomość, że z największymi szansa na wygranie jest znikomo mała.
Nie znaczy to oczywiście, że nie
warto próbować, bowiem już sama obserwacja owych prób może być dla słuchaczy
całkiem przyjemna. Tak jest właśnie w wypadku wcześniej mi zupełnie nieznanego
czeskiego gitarzysty Adama Tvrdy’ego. Jego najnowszy album – „Doublewell” jest
właśnie świadectwem takich twórczych poszukiwań, próby określenia własnego
głosu, czegoś ulotnego, splotu wielu czynników, które sprawiają, że
największych artystów gitary poznajemy już po kilku dźwiękach.
Adam Tvrdy ma jeszcze przed sobą
sporo pracy, jednak album pełen jest doskonałych kompozycji i świetnie
zagranych gitarowych melodii. Lider w części kompozycji używa gitary
akustycznej, w pozostałych elektrycznej. Są też dwie sekcje rytmiczne, pewnie
odbyły się dwie sesje. Obie sekcje spełniają należycie swoje zadanie, potrafiąc
wpasować się zarówno w akustyczną, jak i elektryczną konwencję. Pozostają
jednak klasycznymi sekcjami rytmicznymi, pozostawiając całą muzyczną przestrzeń
liderowi. Wartym odnotowania wyjątkiem od tej reguły jest solo na kontrabasie
zagrane przez Tomasa Barosa w utworze „Early Sunset”.
Płytę można podzielić w zasadzie
na dwie odrębne dźwiękowo, choć całkiem bliskie stylistycznie części – tą
zagraną na gitarze akustycznej i drugą – na elektrycznej. Mnie bardziej
przypadła do gustu część elektryczna, co nie znaczy, że akustyczna jest gorsza,
choć pojawiają się czasami pewne niedoskonałości techniczne – uważni słuchacze
wychwycą zapewne, tak jak ja kilka niezbyt pewnie zagranych dźwięków.
Założyłbym się po wysłuchaniu tej płyty, że to elektryczny instrument jest
podstawowym narzędziem pracy lidera.
Akustyczna gitara jest w jazzowym
świecie instrumentem sekcji rytmicznej, bądź często sięga do wzorców klasycznej
muzyki hiszpańskiej. Adam Tvrdy ma na ten instrument nieco inny, bardzo
jazzowy, choć kiełkujący dopiero pomysł. Na razie wolę więc utwory elektryczne,
choć lawiny gitarowych przesterów się nie spodziewajcie. To raczej muzyka
leżąca gdzieś pomiędzy Jimem Hallem, Wesem Montgomery i wczesnym Johnem
Scofieldem. Myślę, że ciekawie wypadłby lider w gitarowo – hammondowej formule.
Może kiedyś taką płytę nagra.
Ja w każdym razie dołączam Adama
Tvrdego do listy artystów, których poczynania stale monitoruję i na jego
kolejną płytę będę czekał z niecierpliwością.
„Doublewell” to rzetelnie
opracowany, pełen dobrych kompozycji i świetnie zagrany autorski projekt, który
z pełnym przekonaniem mogę Wam wszystkim polecić.
Adam Tvrdy Trio
Doublewell
Format: CD
Wytórnia: 2HP
Numer: 8595017419324
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz