„Here Comes
Louis Smith” to niezwykle błyskotliwy debiut zapomnianego dziś nieco przez
fanów, ale z pewnością pamiętanego przez całe pokolenia muzyków Louisa Smitha. Ten
urodzony w 1931 roku trębacz jest bowiem znany przede wszystkim jako nauczyciel
całych pokoleń amerykańskich muzyków. Jego debiutancki album powstał w 1958
roku i został wydany przez Blue Note. W tym samym roku powstała jeszcze kolejna
płyta – dziś równie zapomniana – „Smithville”. Krótko po ich nagraniu Louis
Smith, który z pewnością miał przez sobą całkiem niezłe perspektywy muzycznej kariery
wybrał rolę nauczyciela muzyki, którym pozostał właściwie do końca swojej
zawodowej aktywności, którą przerwał wylew w 2005 roku.
Po nagraniu
dwu albumów dla Blue Note Louis Smith występował czasem na amerykańskich
scenach, często w towarzystwie największych gwiazd. Ma na swoim koncie występy
między innymi z Milesem Davisem (jako jeden z nielicznych trębaczy), Sonny
Stittem, Philly Joe Jonesem, czy Dizzy Gillespiem. W 1958 roku, zanim
całkowicie dał się wciągnąć w pracę na Uniwersytecie w Michigan, zdążył jeszcze
wziąć udział w kilku sesjach nagraniowych. Pojawił się między innymi na
albumach „Blue Lights” Kenny Burrella i koncertowych płytach Horace Silvera. Do
studia nagraniowego Louis Smith powrócił w latach siedemdziesiątych i
dziewięćdziesiątych nagrywając całkiem udane albumy dla wytwórni SteepleChase.
Z pewnością
Blue Note wiązało spore nadzieje z postacią Louisa Smitha, wykupując jego
debiutanckie nagrania z Transition Records za osobistym wstawiennictwem Alfreda
Liona. Imponujący jest również, w szczególności biorąc pod uwagę, że Louis
Smith był wówczas mało znanym debiutantem za którym nie stała żadna duża i
znana wytwórnia, skład muzyków towarzyszących. Na fortepianie zagrali bowiem
Tommy Flanagan i Duke Jordan (odbyły się dwie sesje i każdy z nich wystąpił w 3
utworach), sekcję tworzyli Doug Watkins i Arthur Taylor, a na saksofonie
altowym zagrał sam Julian Cannonball Adderley, który z przyczyn kontraktowych
wystąpił jako Buckshot La Funke. Podobnej nazwy dla swojego funkowego projektu
po latach użyl Branford Marsalis.
Inspiracją
dla stylu Louisa Smitha z pewnością był Clifford Brown. To jednak łatwo
powiedzieć, trudniej zrobić, bowiem gra w stylu Clifforda Browna wymagała
sporych umiejętności technicznych. Oczywiście Louis Smith to nie Clifford
Brown, on nigdy nie próbował być jego kopią, to zresztą absolutnie niemożliwe.
Jednak już w 1958 roku jego umiejętności techniczne były niebywałe.
Ten długo
niedostępny album to jednak nie tylko wybitny trębacz i lider, to także ważna
pozycja w dyskografii Juliana Cannonballa Adderleya, który jak mało który
saksofonista altowy złotej ery be-bopu był doskonałym partnerem dla trębaczy, w
tym tych największych. Kto wie, jak potoczyłaby się kariera Louisa Smitha,
gdyby nagrywał dalej w latach sześćdziesiątych. Lata 1958 i 1959 były chyba
najtrudniejsze dla debiutujących muzyków jazzowych. W tym czasie ukazało się
niezwykle dużo wybitnych, wręcz fenomenalnych albumów – „Kind Of Blue” Milesa
Davisa, „Freedom Suite” Sonny Rollinsa, „Moanin’” Arta Blakey’a, „Misterioso”
Theloniousa Monka, „Giant Steps” Johna Coltran’a, „Mingus Ah Um” Charlesa
Mingusa i wiele innych… Nie było łatwo. Debiutancki album Louisa Smitha można
śmiało postawić obok tych wszystkich płyt…
Louis Smith
Here Comes Louis Smith
Format: CD
Wytwórnia: Blue Note
Numer: 724385243820
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz