Roy Haynes w
Kanonie Jazzu pojawiał się wielokrotnie. Od początku lat pięćdziesiątych jest
rozchwytywanym perkusistą. Grywał i nagrywał z najlepszymi, niezależnie od
tego, jaki jazzowy styl był akurat najbardziej popularny. Skompletowanie
wszystkich jego nagrań to zajęcie na lata, a niektóre płyty mogą być zwyczajnie
niedostępne.
Jego debiut w
roli lidera miał miejsce w roku 1954. Dziś w wieku 93 lat nadal pojawia się
czasem na scenach amerykańskich klubów. Zgodnie z informacją jego agencji,
najbliższe koncerty zagra w marcu w nowojorskim Blue Note. Pozostaje jednym z
nielicznych już legendarnych muzyków pamiętających złote lata be-bopu,
nagrywających z Theloniousem Monkiem, Stanem Getzem i Budem Powellem. Grywał
też z Charlie Parkerem. Był ulubionym perkusistą Phineasa Newborna Juniora,
jednego z moich ulubionych jazzowych pianistów.
Zaczynał, kiedy
na topie był cool i klasyczny be-bop, później skutecznie potrafił Eric’ka
Dolphy, Andrew Hilla i Olivera Nelsona. Z Milesem Davisem nagrał „Miles Davis
With Horns”, a z Johnem Coltranem w 1963 roku grał w Newport („Newport ‘63”).
Lista jego solowych albumów jest długa, podobnie jak ta zawierająca nazwiska
gości specjalnych, których zapraszam do swoich projektów.
Na
przedstawienie jednego z tych albumów w Kanonie Jazzu czekałem do 2018 roku,
bowiem płytę „Praise” z 1998 roku uważam za najbardziej reprezentatywną dla
jego solowego dorobku, przynajmniej wśród tych albumów, które udało mi się
zgromadzić. Jego łatwo rozpoznawalny, z pozoru nieco bałaganiarski styl gry,
nigdy nie był oszczędny, choć zawsze daleki od zbędnych popisów technicznych. W
studiu nigdy nie pełni funkcji metronomu, jest muzykiem, partnerem dla tych,
którzy zaprosili go do wspólnego muzykowania. Jego ostatnie nagrania pochodzą z
2011 roku, choć z pewnością wiele późniejszych występów zostało
zarejestrowanych i kiedyś ujrzą światło dzienne w postaci koncertowych
kompilacji.
„Praise” to
jedno z najdoskonalszych dzieł jazzowej perkusji. Album możecie spokojnie
postawić obok najlepszych albumów Jazz Messengers, nagrań Maxa Roacha z
Cliffordem Brownem, „Life Time” Tony Williamsa i „Spectrum” Billy Cobhama i
wspólnych nagrań orkiestr Gene’a Krupy i Buddy Richa. Tyle tylko, że Roy Haynes
grał we wszystkich tych okresach i stylach równie doskonale.
Ważną cechą
wszystkich autorskich nagrań Roya Haynesa jest doskonały wybór muzyków
towarzyszących. Na swoich płytach Haynes nie jest jedynie perkusistą, a goście
nie są jedynie postaciami zachęcającymi do zakupu albumu i wypełniającymi
promocyjne naklejki na okładkach. Przy okazji polecam doskonały zestaw 3 płyt
CD i filmu dokumentalnego na płycie DVD „A Life in Time: The Roy Haynes Story
1949-2006”.
Na płytach Roya
Haynesa goście dają z siebie wszystko. Wystarczy posłuchać duetu z Kenny
Garrettem w „My Little Suede Shoes”. Ten utwór 47 lat wcześniej Roy Haynes
nagrał z Charlie Parkerem. Jego fenomen polega na tym, że potrafi być
jednocześnie niezwykle nowoczesny i fantastycznie tradycyjny. „Praise” to
album, który mógł powstać w połowie lat sześćdziesiątych, jak i wczoraj.
Niezależnie od aktualnej mody, pozostaje aktualny, muzycznie doskonały i
zupełnie ponadczasowy.
Roy Haynes
Praise
Format: CD
Wytwórnia: Dreyfus / Sony
Numer: 3460503659827
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz