20 września 2011

Lena Ledoff - Komeda Chopin Komeda


Ostatnie lata z pewnością na rodzimej scenie upłynęły pod znakiem Fryderyka Chopina i Krzysztofa Komedy. Ilość projektów pod znakiem któregoś z tych kompozytorów jest z pewnością większa niż ilość pomysłów na twórczą adaptację ich kompozycji. Z pozoru na tym rynku jest łatwo, bo oba nazwiska niezwykle znane i kupowane nie tylko przez fanów jazzu, ale i tych słuchaczy, którzy muzyka interesują się nieco mniej, ale ciągle na tyle, żeby od czasu do czasu kupić jakąś nową płytę.

Wśród komedowych i chopinowych albumów są takie, które korzystają tylko z chwilowej rynkowej mody, jak i takie, które obronią się za lat kilka i kilkadziesiąt oferując nową muzyczną jakość.

Pomysł połączenia kompozycji Krzysztofa Komedy i Fryderyka Chopina wydaje się być więc tak oczywisty, że dziwne wydaje się, że nikt wcześniej na to nie wpadł. To też z pozoru może być skrajny koniunkturalizm nastawiony na skorzystanie z mody na oba nazwiska. Cóż jednak winni Komeda i Chopin, że akurat są w tym sezonie modni? Czy to oznacza, że jeśli ktoś ma coś ciekawego do powiedzenia, musi z wydaniem swojej płyty poczekać, aż skończy się moda, żeby nie zostać posądzonym o wykorzystywanie efektu chwili? Nie, nie i jeszcze raz nie. Dobra muzyka obroni się sama i nie warto czekać i trzymać jej w domowym archiwum aż stanie się niemodna i dopiero wtedy ją wydawać…

Tak więc Lena Ledoff postanowiła dać słuchaczom i licznym bywalcom swoich koncertów okazję do posiadania nagrań dokumentujących jej własne interpretacje znanych melodii Chopina i Komedy, które wielu z nas mogło już od kilku lat usłyszeć na koncertach. W dźwiękach fortepianu artystki słychać doskonały warsztat, który zawsze mają pianiści wykształceni przez rosyjskie konserwatoria. Wielu ich absolwentom nie jest łatwo wyrwać się z konwencji, w której wiele lat się kształcili. Lena Ledoff łamie wszystkie stereotypy. Nie robi tego jednak po to, żeby się wyróżnić, nie szuka na siłę popularności. Robi swoje. A fakt, że akurat teraz wydaje płytę łączącą kompozycje Krzysztofa Komedy i Fryderyka Chopina, wydaje się być zupełnie przypadkowo zbieżny w czasie z modą na te nazwiska.

W efekcie powstała nie tylko ciekawa synteza muzyki dwu ważnych dla polskiej kultury kompozytorów. Powstała również świetna solowa płyta, której słucha się przyjemnie rozpoznając znane właściwie wszystkim melodie, które być może przez część słuchaczy nie są nawet kojarzone z nazwiskami ich twórców. Całość brzmi bardzo słowiańsko i romantycznie, ale z pewnością nie jest ani banalna, ani zbyt pompatyczna. To wielka sztuka znaleźć w znanych tematach równowagę między banalnym wykorzystaniem chwytliwych melodii i własną wizją ich połączenia w dźwiękową jedność.

Lena Ledoff potrafi zagrać wszystko, nie dajcie się zwieść tematowi tej płyty, nawet jeśli macie już dość ogranych tematów. Ten album daje jedynie pretekst do zagrania świetnej muzyki. Jego jedyną słabością jest jakość nagrania. Lena Ledoff niewątpliwie potrzebuje dobrego fortepianu i dobrego dźwięku. Na płycie tego trochę zabrakło. Są pianiści, którzy na wszystkim zagrają wybitnie – jak Art. Tatum, i są tacy, którzy potrzebują wyśmienitego instrumentu – jak na przykład Gonzalo Rubalcaba. Z lepszym dźwiękiem ta płyta byłaby rewelacyjna, a tak jest tylko wyśmienita.

Kiedy niedawno na antenie radia rozmawiałem z Leną Ledoff, mogliście usłyszeć, że pierwszy raz zetknęła się z muzyką Krzysztofa Komedy czytając dawno temu dość przypadkowo kupione nuty z jego kompozycjami. Dość nietypowy to sposób na poznawanie muzyki, nawet dla profesjonalnych muzyków, ale widać, że same nuty wystarczyły żeby wzbudzić zaciekawienie, które po wielu latach przymiosło nam wszystkim płytę „Komeda Chopin Komeda”.

Lena Ledoff na koncercie w Lokalu Użytkowym w Warszawie (wrzesień 2011):


Kiedy tylko będziecie mieli okazję, koniecznie udajcie się na koncert Leny Ledoff.  Tam na pewno kupicie jej najnowszą płytę. A jeśli na koncert nie traficie, na pewno warto poszukać jej najnowszego albumu w najbliższym tak zwanym dobrym sklepie płytowym, cokolwiek to dziś znaczy… Kupcie ją koniecznie, bo samego Komedę i dobre klasyczne wykonania Chopina w sklepach będą zawsze, a wiele krajowych płyt nie jest po latach wznawianych…

Tekst przygotowany dla RadioJAZZ.FM

Lena Ledoff
Komeda Chopin Komeda
Wytwórnia:MTJ
Format: CD
Numer: 5906409109564

Brak komentarzy: