25 sierpnia 2013

Julian Cannonball Adderley – Mercy, Mercy, Mercy! - Live At The Club

Ta płyta należy nie tylko do Kanonu Jazzu, ale też do jego ścisłej czołówki, czyli do Kanonu Kanonu Jazzu. To absolutna jazzowa ekstraklasa, pozycja absolutnie konieczna w każdej dobrze skomponowanej kolekcji jazzowych nagrań. To również album, który zwyczajnie wypada znać, a w dodatku taki, który jest nie tylko ważnym świadectwem historycznym, ale do dziś pozostaje aktualny i przebojowy.

Przebojowy to w wypadku płyty „Mercy, Mercy, Mercy! - Live At The Club” właściwe słowo, bowiem to właśnie na tej, pochodzącej z 1966 roku płycie premierę miała kompozycja Joe Zawinula, która dała albumowi tytuł i stała się jednym z największych jazzowych przebojów wszechczasów, melodią rozpoznawaną przez wielu, którzy na słowo jazz uciekają do drugiego pokoju. Owa łączenie świetnych melodii z niebanalnymi jazzowymi harmoniami miało wkrótce stać się znakiem rozpoznawczym Joe Zawinula, autora tak popularnych melodii, jak „Birdland”, „Black Market”, czy „In A Silent Way” i wielu innych.

Kwintet Juliana Cannonballa Adderleya w 1966 roku zainaugurował działalność odnowionego The Club w Chicago, który wcale nie był typowym muzycznym klubem, lecz raczej małą salą koncertową mogącą pomieścić przy stolikach kilkaset osób. Klub tak naprawdę nazywał się Club DeLisa, w Julian Cannonball Adderley grał w nim w towarzystwie swojego brata Nata Adderleya grającego na kornecie, coraz częściej eksperymentującego z elektrycznym fortepianem Joe Zawinula (gdyby nie Ray Charles, byłby pionierem gry na tym instrumencie), a także nieco mniej znanej w tym towarzystwie sekcji rytmicznej – basisty Victora Gaskina i perkusisty Roya McCurdy.

Pierwsze wydania płyty próbowały wmówić słuchaczom, że nagrania dokonano właśnie w The Club w Chicago. To było delikatnie ujmując nadużycie, bowiem w rzeczywistości nagranie powstało w Hollywood w studiach wytwórni Capitol. Publiczność podobno nie reagowała zbyt spontanicznie, bo została wynajęta na godziny, a moment wiwatowania pokazywał tak zwany reżyser widowni.

Muzykom jednak to nie przeszkadzało, zagrali świetny koncert. Jeśli policzyć wszystkich nabywców płyty, pewnie największy w swojej karierze. Kompozycja Joe Zawinula „Mercy, Mercy, Mercy” stała się niespodziewanie przebojem muzyki popularnej ocierając się o pierwszą dziesiątkę listy Bilboardu w kategorii ogólnej, a nie jedynie jazzowej, co dla utworu jazzowego i w dodatku pozbawionego wokalu było w czasach rockowego boomu nie lada osiągnięciem. Ta melodia do dziś pozostaje rozpoznawalna nawet wśród osób, które z jazzem nic wspólnego nie mają. Mało kto kojarzy ją dziś z tym właśnie albumem.

Nie można jednak zapominać, że płyta zawiera inne wyśmienite utwory, w tym choćby „Sack O’Woe” lidera, który nie ma być może tak chwytliwej melodii, ale jest często grywany nawet dziś, u nas choćby przez bardzo ostatnio aktywny skład Henryka Miśkiewicza znany jako Full Drive. Michael Patches Stewart zdecydowanie nie jest bratem lidera, ale rozumieją się na scenie coraz lepiej.

„Mercy, Mercy, Mercy! - Live At The Club” to album wybitny i oceniać samej muzyki w zasadzie się nie podejmuję, podkreślając jedynie, że w odróżnieniu od wielu historycznie ważnych nagrań, ten album brzmi świeżo do dziś. Sam często do niego wracam, gdyby policzyć ilość odtworzeń w ciągu ostatnich powiedzmy 20 lat, mogłoby się okazać, że to jedna z najważniejszych dla mnie płyt z lat sześćdziesiątych.

Julian Cannonball Adderley
Mercy, Mercy, Mercy! - Live At The Club
Format: CD
Wytwórnia: Capitol / Blue Note

Numer: 724382991526

Brak komentarzy: