21 grudnia 2014

Stanley Jordan - Bolero

Stanley Jordan to muzyk od zawsze zagłębiony bez reszty w swojej niezwykłej gitarowej wirtuozerii i odrobinie przedziwnych pseudofilozoficznych muzykoterapeutycznych idei, które sprawiają, że jego nowe płyty nie pojawiają się tak często jak powinny, a wśród pozycji wybitnych znajdują się również takie, obok których bez bólu można przejść obojętnie i cieszyć się z zaoszczędzonego grosza.

Z wielkim zdziwieniem zauważyłem, że od wydania albumu „Bolero”, pozycji niezwykłej w dyskografii Stanleya Jordana minęło właśnie 20 lat, tak więc spokojnie można już umieścić ten album w Kanonie Jazzu. Na swoje miejsce wśród płyt nieśmiertelnych zasługuje w pełni, mimo, że jest wypełniony kaskadami syntetycznych dźwięków wydawanych przez muzyków, którzy w owym czasie spędzali z pewnością więcej czasu na lekturze instrukcji obsługi do swoich instrumentów, niż na graniu na tych wszystkich nowatorskich wtedy wynalazkach.

„Bolero” to wyjątkowa pozycja w katalogu nagrań Stanleya Jordana, uwielbiającego raczej trio z kontrabasem i bębnami, albo nagrywającego solo, często jednocześni gna dwu gitarach, albo jedną ręką na gitarze, a drugą jednocześnie na fortepianie, bowiem jest on klasycznie wykształconym pianistą. Kto nie wierzy – może z łatwością odnaleźć w sieci fragmenty nagrań z Paryża z kultowego klubu New Morning z 2009 roku.

Stanley Jordan – niezwykły wirtuoz gitary, to muzyk, którym zachwycają się najczęściej początkujący gitarzyści, którzy pewnie nigdy nie zagrają połowy tych nut, które jedną ręką gra Stanley na gitarze umieszczonej na specjalnym stojaku. Oczywiście, warto czasem sięgnąć po koncertowe wykonania przebojów The Beatles, czy jazzowych standardów w jego wykonaniu, jednak po pewnym czasie łatwo dojdziecie do wniosku, że bardziej zajmujące są dźwięki kontrabasu Charnetta Moffetta i bębny Kenwooda Dennarda, niż sama gitara lidera.

„Bolero” to jednak zupełnie inna liga. To w zasadzie jedyna płyta, która pokazuje Stanleya Jordana od zupełnie innej strony – jako genialnego aranżera z wizją. Samo tytułowe „Bolero” Maurice’a Ravella, to utwór w sumie dość banalny i zwykle jeśli pojawia się w jazzowej konwencji, raczej grywany jest przez pianistów. W jazzowym światku Ravel pojawia się, jednak często o jego największym przeboju muzycy zapominają.

W wykonaniu zespołu nadzorowanego przez Stanleya Jordana, „Bolero” zachowuje swoją podstawową melodię i nabiera z każdym jej powtórzeniem energii zgodnie z muzyczną ideą kompozytora. Staje się jednak muzyką świata, zachwyca przeróżnymi zupełnie niespodziewanymi dźwiękami, praktycznie w całości wygenerowanymi elektronicznie, a jednak brzmiącymi równie świeżo, jak 20 lat temu.

Wciąż pamiętam moment i miejsce, gdzie kupiłem ten album. Czas biegnie bardzo szybko. To było 20 lat temu, szmat czasu, tysiące płyt w głowie, niezliczone muzyczne odkrycia i zaskoczenia. Jeszcze więcej porażek i płyt o których już dziś nie pamiętam, a do tego niezwykłego albumu Stanleya Jordana wracam dość często. To najlepszy dowód, że należy mu się miejsce w moim Kanonie Jazzu.

Stanley Jordan
Bolero
Format: CD
Wytwórnia: Arista
Numer: 078221870320

Brak komentarzy: