Album
jednego z najlepszych na świecie improwizujących kwartetów smyczkowych
poświęcony kompozycjom najlepszego jazzowego skrzypka na świecie w zasadzie
skazany jest na sukces. Zawsze jednak coś może pójść nie tak. Zbigniew Seifert
zrobił dla jazzowych skrzypiec mniej więcej to samo, co Jaco Pastorius dla
gitary basowej, Charlie Parker dla saksofonu, Clifford Brown dla trąbki i Art
Tatum dla fortepianu. Był wirtuozem, któremu wirtuozeria nie przeszkodziła być
wielkim muzykiem. To nie jest łatwe, w dodatku, jeśli właściwie nie ma się
żadnego wzorca. Przed Pastoriusem nikt nie grał na serio jazzu na gitarze
basowej. Przed Seifertem skrzypce były ciekawostką w świecie muzyki
improwizowanej. Warto również pamiętać, że w zasadzie tylko dwu muzyków, którzy
urodzili się i wychowali poza USA ma podobny status w historii gatunku –
Zbigniew Seifert i Django Reinhardt.
Muzycy Atom String Quartet postanowili poświęcić album nie wybitnym umiejętnościom improwizacyjnym i technicznym Seiferta, ale jego równie ciekawym i unikalnym kompozycjom, utworom w których kompozytor starał się przełożyć niełatwe muzyczne myślii Johna Coltrane’a na język tak różniącego się od saksofonu instrumentu, jakim są skrzypce. Z pozoru kompozycje napisane na skrzypce i jazzowy zespół powinny łatwo przekładać się na kwartet smyczkowy. Album Seifert nie jest jednak w żadnym wypadku jedynie katalogiem, wybranych według trudnego do rozpoznania klucza, kompozycji Seiferta na 4 instrumenty smyczkowe. Jest czymś o wiele ciekawszym – to autorskie, często dalekie od niezwykle ekspresyjnej stylistyki Zbigniewa Seiferta, spojrzenie na jego twórczy dorobek.
Próba
ścigania się i naśladowania muzycznej energii i drapieżności brzmienia
skrzypiec Zbigniewa Seiferta jest do dziś skazana na niepowodzenie, choć wielu
próbowało… Zawsze lepiej jest robić muzykę po swojemu. Tak właśnie zrobili
członkowie Atom String Quartet. Jeśli zatem spodziewacie się zwielokrotnienia
energetycznych solówek Seiferta – musicie poszukać gdzieś indziej, choć raczej
niczego takiego nie znajdziecie. „Seifert” to album zaskakująco melodyjny,
równie niespodziewanie zespołowy i wpisujący się w brzmienie zespołu, jakie
znacie z wielu innych płyt, na których najczęściej gościnnie występuje.
Muzykę
Zbigniewa Seiferta znam niemal na pamięć, mimo tego, że niektóre z płyt są
naprawdę trudne do zdobycia. Dziś mam już od dawna pełną kolekcję, a część z
płyt w postaci kopii jeździ ze mną niemal zawsze zapełniając część pamięci
iPoda, z którym nie rozstaję się w zasadzie nigdy. Kiedy album pojawił się w
zapowiedziach wydawniczych, byłem raczej nastawiony dość sceptycznie, uważając,
że w zasadzie muzyki Zbigniewa Seiferta nie powinno się dotykać i że wszystkie
jego kompozycje mają tak niezwykle osobisty, autorski charakter, że nie powinny
być grane przez innych muzyków. Kilka prób adaptacji nie było może jakiś
wyjątkowo nieudanych, ale to raczej wspomnienia, niż jakieś szczególnie
odkrywcze przetworzenie. Nie czepiam się choćby „A Tribute To Zbigniew Seifert”
Jarka Śmietany, ale to raczej muzyczne wspominki i klasyczny Tribute, a nie
jakaś szczególnie odkrywcza muzyka. Pojedyńcze kompozycje pojawiają się na
płytach naszych skrzypków, co zrozumiałe. Wtedy sprawdzają się najlepiej – „Quo
Vadis” w wykonaniu Adama Bałdycha i Yarona Hermana brzmi wręcz zjawiskowo,
jednak nawet Adam, który jak nikt inny mógłby spróbować zagrać każdy materiał
Seiferta nie robi tego. Szanuję go za to.
Album
„Seifert” nie jest w żadnym wypadku efekciarsko-przebojowy, a mógłby takim być,
muzykom kwartetu nie brakuje bowiem ani muzycznej inwencji, ani techniki, ani
estradowego doświadczenia, pozwalającego zagrać pod publiczkę. „Seifert” to
album zespołowy, wysmakowany aranżacyjnie, eksplorujący możliwości brzmieniowe
smyczkowego kwartetu. W całości wręcz konserwatywny w zestawieniu z
oryginalnymi kompozycjami. To autorskie spojrzenie na kompozycje jednego z
największych polskich muzyków. Doskonała wizytówka polskiego jazzu i fantastyczny
projekt oproacowany przy współpracy doskonale działającej Fundacji Zbigniewa
Seiferta.
Płytę
wydano niezwykle starannie. Wszystkie teksty z myślą o rynku międzynarodowym
zostały opracowane dodatkowo w języku angielskim. Powstała w ten sposób niezwykła
muzycznie, doskonała technicznie i edytorsko, światowa produkcja, za pomocą
której można bez odrobiny wstydu przypominać światu, że niemal co drugi
wielkiej klasy jazzowy skrzypek na świecie jest Polakiem, przypominając, że
wszystko w zasadzie zaczęło się właśnie od Zbigniewa Seiferta. Jedna wątpliwość
natury edytorskiej – według mojej najlepszej wiedzy popartej spojrzeniem na
okładkę zarówno pierwszego analogowego wydania, jak i współczesnej cyfrowej
edycji albumu „Man Of The Light”, współautorem kompozycji „Stillness” jest
Cecil McBee. Ale to w sumienieistotny drobiazg zdecydowanie nie mający wpływu
na wybitną jakość muzyczną najnowszego albumu Atom String Quartet.
Atom String Quartet
Seifert
Format: CD
Wytwórnia: Zbigniew Seifert Foundation
Numer:
5907222048009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz