Massey
Hall to miejsce dla jazzu święte, jedna z tych scen, na których grali niemal
wszyscy, co dokumentują niezliczone nagrania, na czele z tym najważniejszym –
„Jazz At Massey Hall” z 1953 roku. Wtedy w Toronto zagrali Dizzy Gillespie,
Charlie Parker, Bud Powell, Charles Mingus i Max Roach. To skład marzeń 1953
roku. Niemal 50 lat później w tym samym miejscu spotkał się inny, bardziej
współczesny wymarzony skład, żeby uczcić 75 lecie urodzin Milesa Davisa i Johna
Coltrane’a, niemal rówieśników, tworzących przez lata jeden z najważniejszych
muzycznych duetów XX wieku.
W Toronto zagrali Herbie Hancock, Michael
Brecker, Roy Hargrove, John Patitucci i Brian Blade. Dwóch pierwszych, wymienionych
na okładce muzyków ma na swoim koncie istotną współpracę z Milesem Davisem. Z
Davisem nie grał z przyczyn oczywistych Roy Hargrove (w zespole Davisa nigdy
nie było miejsca na drugą trąbkę). Brian Blade i John Patitucci chyba nigdy z
Milesem nie grali. Johna Coltrane’a znają tylko z nagrań, urodzili się bowiem
kilka lat po jego śmierci.
Kiedy
album ukazał się, ponad 15 lat temu, zastanawiałem się, czemu w składzie
pojawił się Michael Brecker, a nie Wayne Shorter. Dziś już się nie zastanawiam,
to byłoby zupełnie inne nagranie, być może bliższe brzmieniu zespołów Milesa z
Hancockiem i Shorterem na pokładzie. Założenie, jak opowiedział sam Herbie
Hancock we wstępniaku – było zupełnie inne, nie odtwarzać i nie naśladować
znanych aranżacji, ale improwizować i tworzyć muzykę tu i teraz, czyli robić
dokładnie to, co zawsze polecał robić na scenie swoim muzykom Miles Davis.
Zawsze
uważałem album „Four And More” Milesa Davisa z George Colemanem za mocno
niedoceniony. Ucieszyłem się, kiedy we wstępniaku w tekście Michaela Breckera
przeczytałem, że to dla niego ważny album. Po ponad 15 latach dalej nie
rozumiem, czemu przejściowy skład zespołu Milesa z Goergem Colemanem uważa się
za słaby – posłuchajcie „Four And More” koniecznie.
Piątka
równoprawnych muzycznie partnerów włożyła wiele emocji i ciekawych pomysłów w
tematy gtrywane przez Milesa Davisa i Johna Coltrane’a oraz nowe, napisane
specjalnie na okoliczność tego wydarzenia.
Zupełnie współcześnie zagrane „Transition” jest dowodem na ponadczasowy
geniusz Coltrane’a, a „So What” połączone z „Impressions” pokazuje, jak można
na nowo zagrać niezwykle wyekspoatowane przez lata kompozycje, godząc szacunek
do muzycznej tradycji z nowoczesnością.
Album
„Live At Massey Hall: Directions In Music – Celebrating Miles Davis And John
Coltrane” był jedną z najważniejszych płyt początku XXI wieku i dalej pozostaje
jedną z najważniejszych pozycji we współczesnej jazzowej dyskografii. Tak wiele
rasowego, nowoczesnego i mięsistego brzmienia w wykonaniu stworzonego jedynie
do tego wydarzenia zespołu, który w magiczny sposób brzmi, jakby grali ze sobą
od lat w niezmienionym składzie, nie znajdziecie chyba na żadnej płycie z
obecnego wieku. Młodzi starają się bardzo, eksperymentują, ale ciągle są na
dorobku. Bardzo żałuję, że trzeba jeszcze kilku lat, żeby ten album umieścić w
Kanonie Jazzu. W zasadzie powinien się w nim znaleźć już w momencie wydania w
2002 roku.
O
wspomnianych powyżej nagraniach przeczytacie tutaj:
Herbie Hancock / Michael Brecker / Roy
Hargrove
Live At Massey Hall: Directions In Music –
Celebrating Miles Davis And John Coltrane
Format: CD
Wytwórnia: Verve / Universal
Numer:
731458965428
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz