Trzech wspaniałych muzyków nagrywa wspaniałą płytę w hołdzie dla giganta skrzypiec. To płyta magiczna, po prostu niezwykła. Pozycja obowiązkowa dla każdego, kto lubi wielką sztukę. Nieczęsto udaje się to połączyć z łatwością i lekkością konstrukcji całości tworzącą łatwy w odbiorze, a jednocześnie niebanalny materiał.
W 1999 roku znany francuski skrzypek Didier Lockwood spotkał się w studiu ze swoimi przyjaciółmi - gitarzystą Bireli Lagrene i basistą Nielsem Henning Orsted Pedersenem. Celem spotkania było nagranie kilku standardów i kompozycji własnych tak, aby uczcić ich wspólnego idola - Stephana Grappelli. Niespodziewanie powstała niesamowicie piękna płyta, pełna znanych i perfekcyjnie zagranych melodii. Nie jest to może sztuka bardzo odkrywcza, ani ambitna, nie wnosi nic nowego, ale to wielka muzyka.
Bardzo kameralny nastrój pozwala rozkoszować się każdym dźwiękiem. Surowość nagrania potęguje uczucie uczestnictwa w niezwykłym wydarzeniu. Posłuchajcie Nuages, gdzie skrzypce i gitara grają bardzo urokliwe partie solowe, a zrozumiecie co mam na myśli. Wszystko odbywa sie bez zbędnych ozdobników technicznych, każdy dźwięk jest potrzebny i umieszczony we właściwym sobie miejscu w czasie i przestrzeni. A między dźwiękami piękna cisza wypełniona oczekiwaniem na kolejną frazę, łatwo przewidywalną, te melodie przecież wszyscy znają. Taki sposób gry cechuje dojrzałych muzyków. Niewątpliwie do nich należą nasi dzisiejsi bohaterowie. Pamiętam młodzieńcze nagrania gitarzysty z naszym Leszkiem Żądło, Bireli miał wtedy 15 lat, a już słychać było że będzie z niego wielki gitarzysta. Może ten właśnie porządek i przewidywalność jest źródłem tak wielkiej przyjemności płynącej ze słuchania każdego kolejnego utworu.
Jeśli w jakiś tajemny sposób udałoby się dzisiaj reaktywować w innym świecie, gdzieś obok nas legendarny Hot Club de France, to zapewne powstałaby właśnie taka muzyka jak na dzisiejszej płycie. To jazz w najczystszej postaci. To biały jazz, pozbawiony czarnych rytmów, europejski, inteligentny, odrobinę cygański (Lagrene), odrobinę chłodny po skandynawsku (Pedersen). Słuchając skrzypiec można odnaleźć też nutę klasyczną.
To płyta do której warto wiele razy wracać. Za każdym razem inne dźwięki sprawiają największą przyjemność. Za każdym razem można w niej znaleźć cos nowego. Lockwood wiele razy nagrywał ze swoim mistrzem, któremu poświecił tą płytę. Tutaj pozostaje jednak sobą, nie usiłuje imitować swego guru, pozostając jednocześnie pod wielkim jego wpływem.
Skrzypce Didiera Lockwooda wyśpiewują melodie z niezwykłą łatwością. Te przecież grane przez wszystkich i tak wiele razy nuty znajdują tutaj jedną z najpiękniejszych interpretacji. Posłuchajcie na przykład My One And Only Love. Chyba nawet sam Grappelli - absolutny mistrz elegancji i melodyki nie zrobiłby tego lepiej.
Didier Lockwood przypuszczalnie z myślą o tej sesji skomponował dwa nowe tematy - Barbizon Blues i The Kid. Szczególnie ten drugi zasługuje na pochwałę. Doskonale pasuje do nastroju całości i oferuje równie piękną i chwytliwą melodię, co uznane standardy. Daje również okazję do wykazania się basiście. A gra przecież jeden z mistrzów inteligentnego i powściągliwego akompaniamentu - Pedersen zwany często w skrócie NHOP.
O takiej płycie niełatwo coś napisać. Ona jest niesamowita i niewiele więcej można i trzeba o niej powiedzieć. Jest warta każdych pieniędzy i każdej minuty poświęconej na jej wysłuchanie. Jest pozycją absolutnie obowiązkową dla każdego, kto lubi słuchać muzyki, obcować z wielką sztuką. Ta płyta jest w mojej głowie już jakieś 10 lat i ciągle zachwyca mnie w podobny sposób. A nawet czasem wydaje mi się że jest jeszcze lepsza, ale to chyba nieba rdzo możliwe …
Didier Lockwood
Tribute To Stephane Grappelli
Format: CD
Wytwórnia: Dreyfus
Numer: FDM 36611-2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz