Dzisiejsza płyta to mocne rozczarowanie. Być może w związku z dużymi oczekiwaniami i w stosunku do nich muzyka okazała się zbyt słaba. To również kolejna w krótkim czasie płyta z kręgu muzyków bliskich The E Street Band. Koncepcja w założeniu budziła zaciekawienie, a co za tym idzie wspomniane już oczekiwania. Big – bandowe interpretacje kompozycji Toma Waitsa, z szumnie zapowiadanym udziałem samego kompozytora mogły oznaczać nowatorskie spojrzenie na niebanalne przecież teksty i kompozycje. Niestety stało się inaczej.
Kluczem do dobrego big – bandu nie są wcale wybitni muzycy. Orkiestra to praca zespołowa. Sukces mogą tu zapewnić jedynie dobre aranżacje, a tych niestety zabrakło. Po Gilu Evansie w zasadzie tylko Carla Bley robi coś naprawdę ciekawego i odkrywczego w dziedzinie ambitnych aranżacji orkiestrowych. Tak więc to trudna sztuka, choć konkurencja ze względu na koszty prowadzenia dużych składów wcale nie jest wielka. Niestety na dziś opisywanej płycie aranżacje są zwyczajnie słabe. Nie dorównują dokonaniom nie tylko wspomnianych mistrzów gatunku, ale przede wszystkim nie potrafią pokazać w żaden sposób charakteru kompozycji Toma Waitsa. Są poprawne i nic więcej.
Tak więc zamiast odkrywczej interpretacji otrzymujemy tylko poprawną muzykę orkiestrową i zmarnowany potencjał zarówno w zakresie kompozycji, jak i składu sesyjnych muzyków, wśród których znajdziemy takich, którzy nagrywali z Bruce Springsteenem, jak i z Wayne Shorterem, Yo-Yo Ma, Milesem Davisem, czy Jaco Pastoriusem.
Dlatego też, muzyka jest tym ciekawsza, im mniej instrumentów tworzy dźwiękowe tło dla lidera, którego gra na harmonijce i śpiew stanowią z pewnością najmocniejszy punkt płyty.
Udział samego Toma Waitsa w roi wokalisty jest symboliczny i ogranicza się do duetu wokalnego z liderem w jednym utworze – Walk Away. Tak więc to raczej dodatek marketingowy, niż rzeczywista muzyczna współpraca.
Muzyka jest nieco lepsza od mniej więcej 6 utworu na płycie – tak jakby w trakcie realizacji nagrań – zakładając oczywiście chronologiczny proces nagrywania zgodny z kolejnością utworów na płycie – lider sam wpadł na to, że za dużo orkiestry mu przeszkadza, albo że z jej pomocą nie da się osiągnąć nastroju potrzebnego dla poezji Waitsa. Myślę, że płyta duetu Waitsa z Southside Johnny byłaby rewelacją…
Ta płyta jest poprawna, czyli stanowi zmarnowaną okazję na wyśmienity produkt. W zasadzie można ja sobie darować. Zapewne kolejny raz trafi do mojego odtwarzacza za parę lat w celu sprawdzenia, czy bogatszy o kilka tysięcy wysłuchanych płyt i wiele koncertów nie zmienię zdania. Do tego czasu raczej ograniczę swój kontakt z dzisiejszą płytą do wycierania kurzu. W kolejce jest wiele ciekawszej muzyki…
Southside Johnny With LaBamba’s Big Band
Grapefruit Moon – The Songs Of Tom Waits
Format: CD
Wytwórnia: Blue Harp / Evangeline
Numer: 0805772420021
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz