W wypadku płyt Jimmy Smitha (przynajmniej tych z lat sześćdziesiątych), właściwie nie da się znaleźć pozycji bardzo słabej. Niektóre są dziś już ciekawostkami,przykładem dyktatu producentów nad intencją artystów, jak na przykład „Christmas Cookin’”. To taki oczywisty kompromis pozwalający spełnić zapewne wymogi płytowego kontraktu, ale też podreperować budżet. Nieco rezerwy można też zachować w stosunku do produkcji, gdzie pojawia się orkiestra, lub inne duże składy instrumentalne – jak na przykład „Any Number Can Win” z 1963 roku. Takie płyty, jak i te, nagrane w latach późniejszych, aż do ostatnich z lat 2001-2004, nagranych krótko przed śmiercią artysty w 2005 roku to gratka dla fanów, którym nie wystarczy tych 15-20 najlepszych albumów tego według wielu najwybitniejszego jazzmana grającego na organach Hammonda.
Klasyfikacje zostawmy historykom. Zasług Jimmy Smitha dla jazzowych organów i tak nie da się przecenić. Dość, że wszystkie płyty nagrane w towarzystwie Kenny Burrella, Granta Greena, czy Wesa Montgomery to pozycje co najmniej bardzo dobre. Takie właśnie zestawienie organów, gitary, perkusji i czasem saksofonu (często był to grający również na dzisiejszej płycie Stanley Turrentine) wydaje się być dla Jimmy Smitha najlepsze. Pozostaje wtedy najwięcej miejsca dla brzmienia Hammonda, a pozbawienie składu kontrabasu pozwala wykorzystać wszystkie rejestry tego instrumentu również w warstwie rytmicznej.
Kiedy gra taki właśnie skład, jak na „Back At The Chicken Shack” – czyli Jimmy Smith na organach Hammonda, Stanley Turrentine na saksofonie tenorowym, Kenny Burrell na gitarze i Donald Bailey na perkusji, dobór repertuaru wydaje się nie mieć znaczenia. Nawet z prostych bluesów, banalnych piosenek kabaretowych, czy soulowych przebojów zespół Jimmy Smitha tworzył w latach sześćdziesiątych stylowe ballady. Można więc wybrać sobie płytę, na której jest więcej tych melodii, które znamy i lubimy, albo zbierać pracowicie wszystkie pozycje wydane w latach sześćdziesiątych przez Blue Note i Verve, a tych jest niemało, pewnie około 30 albumów wartych uwagi. Obie wytwórnie systematycznie utrzymują płyty Jimmy Smitha w katalogach, więc można liczyć przy sporej dozie cierpliwości nawet na komplet. Blue Note dużą część katalogu artysty wydało w ciągu ostatnich lat w serii The Rudy Van Gelder Edition. Warto szukać tych wydań z racji na mocno poprawiony dźwięk. Bonusy nie trafiają się tu często, bowiem zwyczajem artysty było nagrywanie w czasie jednej sesji dwu, a nawet trzech albumów, więc odrzutów nie było…
Co wyróżnia dzisiejszą płytę spośród tych wszystkich wydawnictw? W zasadzie nic, jej dzisiejszy wybór jest nieco przypadkowy. Płyta powinna stanąć na półce obok „Midnight Special” – albumu nagranego w czasie tej samej sesji. W repertuarze odnajdziemy chwytliwe melodie – „On The Sunny Side Of The Street”, czy „When I Grow Too Old To Dream”. Znajdziemy też kompozycje własne Jimmy Smitha i Stanleya Turrentine’a. Może nieco na dzisiejszej płycie za mało Kenny Burrella, który spóźnił się na sesję i zabrakło go w dwu utworach….
Jeśli ktoś lubi Jimmy Smitha, to ta płyta jest warta zainteresowania.
Jimmy Smith
Back At The Chicken Shack
Format: CD
Wytwórnia: Blue Note
Numer: 094639277728
2 komentarze:
Zgadzam się. Warto posłuchać J.Smitha, bo bez niego organy hammonda w muzyce jazzowej nie byłyby tym czym są dzis
Dla mnie dobra płyta.Warta posłuchania. Oto jak muzyka niespiesznie przekracza granice gatunków.
Prześlij komentarz