Pamiętacie wielki komercyjny sukces Erica Claptona z roku 1992 – piosenkę „Tears In Heaven”? Co prawda okoliczności napisania wraz z Willem Jenningsem piosenki były niezwykle tragiczne (tragiczny śmiertelny wypadek 4 letniego syna muzyka – Conora, który wypadł z okna na 53 piętrze jednego z nowojorskich wieżowców), jednak to być może właśnie takie tragiczne wydarzenia wyzwoliły jakieś niesamowite pokłady kreatywności. Piosenka ukazała się pierwotnie na ścieżce dźwiękowej do mało znanego filmu „Rush”. Później było „Unplugged”. My posłuchamy wersji instrumentalnej. Zagra doborowy skład jazzowy. Joshua Redman (saksofon tenorowy), Pat Metheny (gitara), Charlie Haden (kontrabas) i Billy Higgins (perkusja).
* Joshua Redman – Tears In Heaven – Wish
Teraz chciałbym przypomnieć dwa utwory z płyty, która w zeszłym roku była jednym z moich największych wakacyjnych odkryć i już zawsze będzie mi się kojarzyć z pewnymi nocnymi zakupami płytowymi. Nie potrafię wybrać i zdecydować, który z tych utworów podoba mi się bardziej. Posłuchajcie więc obu, a płyta pełna jest równie pięknych momentów. To będzie Terez Montcalm z płyty „Connection” – „My Baby Just Cares For Me” i „When The Streets Have No Name”.
* Terez Montcalm – My Baby Just Cares For Me – Connection
* Terez Montcalm – When The Streets Have No Name – Connection
A teraz będzie pewna znana melodia filmowa w mało znanym, jazzowym wykonaniu. W roli głównej wystąpi James Moody grający na flecie jedną z najbardziej znanych melodii, która została na flet napisana. Kompozytorem jest Henry Mancini. Na instrumentach klawiszowych zagra Gil Goldstein, a na perkusji Terri Lyne Carrington.
* James Moody – The Pink Panther – Moody Plays Mancini
Kolejny utwór pochodzi z albumu nazwanego dość przewrotnie przez Herbie Hancocka „The New Standard”. Ta płyta ma już 15 lat, a Hancock umieścił na niej takie współczesne kompozycje znane raczej ze świata popu, które uważał za dobre, dające harmoniczne podstawy do jazzowej improwizacji. Znajdziemy tu „Norwegian Wood” spółki John Lennon i Paul McCartney, utwory Prince’a, Stevie Wondera, Paula Simona i innych. Ta płyta to jakby zapowiedź tego co w swoim bardziej rozrywkowo-nowoczesnym wcieleniu artysta robi dzisiaj (vide „Possibilities”, czy „The Imagine Project”). My posłuchamy kompozycji Paula Simona – „Mercy Street”. Zagrają oprócz lidera, Michael Brecker, John Scofield (w tym utworze akurat mniej widoczny), Dave Holland, Jack DeJohnette i odpowiedzialny za instrumenty perkusyjne, ważne w tym utworze – Don Alias. A także paru innych mniej znanych muzyków.
* Herbie Hancock – Mercy Street – The Standard Time
A skoro już jesteśmy przy Herbie Hancocku, to posłuchajmy Tiny Turner…
* Herbie Hancock feat. Tina Turner – Edith And The Kingpin – River: The Joni Letters
To była Tina Turner, Herbie Hancock, Wayne Shorter, Dave Holland, Vinnie Colaiuta i na gitarze Lionel Loueke. Nagranie pochodzi z wydanej w 2007 roku płyty „River: The Joni Letters”. To muzyczny powrót na scenę Joni Mitchell i sporo ciekawej muzyki.
Od wydania płyty z której pochodzić będą dwa kolejne – połączone ze sobą utwory minęły już 22 lata (1989 rok). To była wtedy sensacja. Mowa o albumie Quincy Jonesa – „Back On The Block”. Posłuchamy błyskawicznej historii jazzu w mówionej pigułce. Wystąpią między innymi w roli samych siebie: Miles Davis, James Moody, George Benson, Sarah Vaughan, Dizzy Gillespie, Ella Fitzgerald, Joe Zawinul i jeszcze parę innych sław… Wszyscy przyszli naprawdę do studia, żeby zagrać, powiedzieć i zaśpiewać czasem tylko kilka nut i później zagrać Birdland…
* Various Artists (Quincy Jones) – [Jazz Corner Of The World] – Back On The Block
* Various Artists (Quincy Jones) – Birdland – Back On The Block
W zapowiedzi Birdland wykorzystano nagranie archiwalne głosu legendarnej postaci nowojorskiego klubu Birdland – Pee Wee Marquette’a – największego z najmniejszych zapowiadaczy, jak ktoś kiedyś o nim powiedział. Nagranie pochodzi z płyty Arta Blakey’a – „A Night At Birdland, Volume One”. Do tej płyty kiedyś z pewnością zajrzymy.
A na koniec posłuchajmy równie dobrze pomyślanej historie polskiego jazzu, opartej na podobnym schemacie, co ta wyprodukowana przez Quincy Jonesa. Nasz polski wyrób, wcale nie gorszy, choć oczywiście nieco bardziej historyczno-polityczny i może z nieco mniej znanymi w świecie muzykami to pomysł Jarosława Śmietany. Ten utwór został wydany na dwu różnych płytach, w wersji z polskim i angielskim tekstem. My posłuchamy dziś wersji polskiej.
* Jarosław Śmietana – A Story Of Polish Jazz – A Story Of Polish Jazz
W audycji za tydzień zrobimy sobie podsumowanie i przypomnienie jednocześnie wakacyjnych płyt tygodnia. Było dużo świetnej muzyki, więc warto o wielu z tych płyt pamiętać nieco dłużej, niż tylko przez kolejny wakacyjny tydzień…
Suplement, czyli to, czego nie udało się zmieścić w godzinnej audycji:
Jedna z najsławniejszych kompozycji Johna Lennona – „Imagine” zagra solo na fortepianie Gonzalo Rubalcaba. Chyba ciągle jeszcze można o nim mówić, że to pianista średniego pokolenia (rocznik 1963). To chyba muzyczne korzenie i muzycy z którymi się gra o tym decydują w dzisiejszych czasach bardzie niż wiek. Gonzalo Rubalcaba to muzyk zupełnie magiczny. Mało jest dziś takich pianistów, którzy potrafią sprawić, że na godzinnym solowym recitalu nie skrzypnie ani jedno krzesło i nie zadzwoni ani jeden telefon. Keith Jarrett, Craig Taborn, Brad Mehldau, Ahmad Jamal (to starsze pokolenie)… Jeśli o kimś zapomniałem – przepraszam… Z pewnością Gonzalo Rubalcaba gra w tej samej lidze. Aha… w zeszłym roku awansował do niej Vijay Iyer. To ci, którzy wiedzą, że mniej znaczy lepiej i ciekawiej…
* Gonzalo Rubalcaba – Imagine – Gonzalo Rubalcaba In The USA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz