22 sierpnia 2011

Brad Mehldau - Live In Marciac


Ten album czekał trochę na swoją kolej. Najpierw prawie 5 lat od czasu nagrania (2006) wytwórnia przechowywała nagrany w postaci audio i video przygotowane do wydania. Później, kiedy płyta ukazała się na początku 2011 roku przeleżała kilkanaście tygodni czekając na swoją kolej aż wreszcie doczekała się zaszczytnego tytułu płyty tygodnia w RadioJAZZ.fm.

„Live In Marciac” to płyta urokliwa, wciągająca słuchacza od pierwszych dźwięków. Solowe recitale nie są łatwą formułą dla wielu nawet bardzo doświadczonych pianistów. Tu nie tylko trzeba mieć muzyczny pomysł na zagranie kilkudziesięciu minut muzyki. To też kwestia utrzymania napięcia i uwagi słuchaczy, fizycznej kondycji i poradzenia sobie z własnymi emocjami przez cały występ. Tu nikt z zespołu nie da zmiany, nie pozwoli odetchnąć chwilę, nie zagra solówki pozwalając odpocząć.

Brad Mehldau należy do tych nielicznych wybitnych pianistów, którzy potrafią sprawić, że już od pierwszych akordów słuchacze zamierają w bezruchu, w magiczny sposób nie zapominają wyłączyć telefonów komórkowych i z radością dają się całkowicie wciągnąć w muzyczny świat geniusza na scenie. To nie kwestia wybitnej techniki, sprawności instrumentalnej, czy scenicznej charyzmy. Ona pomaga, to jednak nie kwestia tego, jak się gra, ale co chce się zagrać. Oczywiście trzeba mieć sprawny warsztat wykonawczy, ale przede wszystkim pomysł… Nie znam wielu takich pianistów, niedawno powiedziałem w audycji, że do takich pianistów zaliczam Keitha Jarretta, Ahmada Jamala. Gonzalo Rubalcabę i Craiga Taborna (to może trochę jeszcze na kredyt). No i oczywiście Oscara Petersona, ale jego już niestety na żywo nie usłyszymy. Jeśli o kimś zapomniałem – przepraszam… Już z samego zestawu widać, że istota nie leży w ilości zagranych dźwięków, ale ich miejscu w przestrzeni. Wszyscy wymienieni potrafią zagrać mało i wiedzą jaka ważna, jeśli nie najważniejsza jest rola ciszy w muzycznym przekazie.

„Live In Marciac” to recital solowy Brada Mehldaua, na który składają się w pierwszej części jego własne utwory, prawdopodobnie w dużej części powstałe ad-hoc na scenie w formie totalnej improwizacji, być może jedynie opartej na wcześniej przygotowanym schemacie harmonicznym. Ten fragment koncertu, umieszczony na pierwszym krążku CD przypomina nieco koncerty Keitha Jarretta z lat osiemdziesiątych.

W drugiej części Brad Mehldau odwołuje się do wybranych według trudnego do zidentyfikowania klucza kompozycji muzyki popularnej. Znajdziemy tu utwór znany z repertuaru Nirvany („Lithium”), mniej znaną kompozycję Johna Lennona i Paula McCartneya („Martha My Dear”), czy niestandardowo potraktowany standard „My Favourite Things”. Brad Mehldau często nagrywając w trio sięga do utworów współczesnego popu. Te utwory są jednak również jedynie pretekstem do rozbudowanych improwizacji.

Kiedy Brad Mehldau gra standardy, słuchacz może dowiedzieć się, jaki jest jego pomysł na muzykę. Posłuchajcie „My Favourite Things”. Nie znajdziecie tu dobrze znanej z wielu wykonań, w tym Johna Coltrane’a, który grał tą kompozycję wiele razy, i łatwo rozpoznawalnej melodii. Ona jest jedynie lekko zaznaczona gdzieś w połowi utworu. To rodzaj harmonicznej dekonstrukcji tematu. Podobnie brzmi „Martha My Dear” z białego albumu The Beatles.

Ta płyta to zaproszenie do odmiennego, lepszego świata dźwięków, inspiracji, emocji i historii, które opowiada Brad Mehldau. To piękny, wciągający i uzależniający świat. To nie jest muzyka wpadająca w ucho, jednak skoncentrujcie się choć na pięć minut i nie będziecie potrafili się od tych płyt oderwać. Słuchając tej płyty pierwszy raz kilka miesięcy temu miałem podobne wrażenie, jak wtedy, kiedy pierwszy raz usłyszałem klasyczne koncertowe płyt solowe Keitha Jarretta („Koln Concert”, „Paris Concert”, czy „Concerts”). To też wrażenie, którego nigdy nie zapomnę z jednego z solowych koncertów Gonzalo Rubalcaby sprzed jakiś 10 lat. Taki świat z łatwością kreują na prawie każdej płycie Ahmad Jamal i Oscar Peterson. Trudno wyobrazić sobie lepszą rekomendację dla pierwszego tak obszernego solowego koncertowego nagrania pianisty średniego pokolenia…

Całość wydana została starannie w postaci w której powinny być wydawane wszystkie koncerty – za sensowną cenę dostajemy dwie płyty audio i płytę DVD zawierającą praktycznie ten sam materiał (za wyjątkiem jednego utworu – prawdopodobnie zepsuło się światło, lub kamery). Może tylko  - wiem, że zawsze się do tego przyczepiam, ale mam rację… warto zmienić opakowanie na takie, które chroni płyty przed porysowaniem. Wciskanie płyt w koperty z twardego kartonu zawsze będzie przeze mnie piętnowane.

Brad Mehldau
Live In Marciac
Format: 2CD+DVD
Wytwórnia: Nonesuch
Numer: 073597981391

3 komentarze:

sam pisze...

Też mnie drażńią te kartoniki, jedynym sposobem jest odpowiednie przycięcie kopertki na płyty cdr, i kkładanie płyty do kartonika w kopertce. Ja tak robie od lat. Koszt niski - efekt dobry. Polecam

Z Dżezem Lżej pisze...

Płyta wspaniała, dobrze, że parę miesiecy po premierze znajdują się recenzenci, którzy polecają ją innym słuchaczom.
Adam Domagała,zdzezemlzej.blogspot.com

sam pisze...

wprawdzie wolę płyty Mehldaua w trio, ale ta też jest dobra i warta posłuchania, a nawet posiadania