Podsumujmy fakty. Na tej płycie
mamy lidera – kontrabasistę znanego z wielu, przede wszystkim ECM-owych
projektów. Mamy dwie wokalistki, choć na okładce ich instrument opisany jest
jako voice, a nie vocal, więc będzie się działo coś awangardowego… Mamy też klarnet
i saksofony obsługiwane przez Fredrika Ljungkvista. Jest też perkusista – Jon Falt. Całość wygląda z pozoru jak kolejny, niewiele różniący się od
innych ambientowy projekt ECM. Tak jednak nie jest. Moi stali słuchacze i
czytelnicy wiedzą, że klimaty tej wytwórni nie są mi jakoś specjalnie bliskie,
więc jeśli płyta „Ad Lucem” jest płytą tygodnia, to coś w tym musi być…
Zastanawiam się, czy dźwięki,
które słyszę na tym albumie, inspirowane afrykańskimi rytmami, pieśniami
religijnymi, polskim folklorem góralskim, wokalizami fusion w stylu Urszuli
Dudziak z lat siedemdziesiątych, czy wreszcie, co może najbardziej oczywiste –
brzmieniami skandynawskimi to tylko autosugestia w mojej głowie, czy celowy
zabieg kompozytora i lidera Andersa Jormina. Nie wiem, nie jestem pewien.
Czasem jest przecież tak, że kompozytorzy nieświadomie pożyczają sobie jakieś
skrawki wydobyte w procesie twórczym ze swojej nieświadomej części muzycznej
pamięci, lub wymyślają od nowa coś, co na drugim końcu świata zostało już wymyślone.
W żadnym razie nie zamierzam
zarzucać tej muzyce wtórności, wręcz przeciwnie. To świeży i nowoczesny
projekt. To wokalistki odmieniają to nagranie i czynią je wyróżniającym się na
tle innych produkcji ECM. Nie znaczy to, że zabrakło instrumentalnych improwizacji,
wręcz przeciwnie. To jednak Mariam Wallentin i Erika Angell są unikalną
wartością tej płyty, wyróżniającą ją na tle innych produkcji. Obie, doskonale
współbrzmiące wokalistki śpiewają teksty po łacinie, czasem wręcz bez słów. Nie
tekst, a kompozycja jest tu ważna.
Sam lider jest muzykiem niezwykle
uniwersalnym, pozostając co prawda od lat w zaczarowanym kręgu ECM, nie
ukrywając swojego zainteresowania muzyką sakralną i trzecim nurtem, potrafi
również zagrać w bardziej konwencjonalnych sesjach – jak choćby w wielu
projektach Tomasza Stańki, u Urszuli Dudziak i Grażyny Auguścik, czy grając z
Donem Cherry lub Charlesem Lloydem.
Brzmienie „Ad Lucem” to próba pogodzenia nowego ze starym,
nowoczesnych improwizacji instrumentalnych z łacińskimi tekstami, czasem nieco
to dalekie od tradycyjnych jazzowych harmonii, jednak zaciekawiające i
wciągające słuchacza w świat dźwięków proponowanych przez Andersa Jormina i
jego zespół. W partiach saksofonu i klarnetu odnajdziemy sporo free-jazzu, w
solowych fragmentach gry lidera najwięcej jazzowych inspiracji, a w wokalizach
usłyszycie nie tylko idealnie zestrojone głosy opowiadające nieznane mi i
zapewne większości słuchaczy, bowiem znajomość łaciny nie należy dziś do
powszechnych umiejętności, historie, ale także te bardziej jazzowe nuty
przypominające instrumentalne podejście do głosu Urszuli Dudziak, a może nawet
jeszcze bardziej nieco dziś zapomnianej Jeanne Lee.
Całość jest intrygująca,
inspirująca i zaskakująco ciekawa, czyli godna polecenia, przede wszystkim
poszukiwaczom oryginalnych brzmień…
Anders Jormin
Ad Lucem
Format: CD
Wytwórnia: ECM
Numer: 602527861456
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz