09 września 2013

Mariusz Bogdanowicz Quartet - Syntonia

„Syntonia” – niezależnie od greckiego pochodzenia tytułu, o którego znaczeniu pewnie większość z nas dowiedziała się, lub dowie z okładki albumu, to taka zwyczajna płyta z piękną muzyka. Chciałoby się powiedzieć – rodzynek wśród projektów specjalnych, składów okazjonalnych, celebracji różnorakich i innych specjałów, które są specjalne zwykle tylko w jednym celu. Ów cel to oczywiście zainteresowanie słuchacza, przyciągnięcie go do sklepu, co dziś nie jest łatwe i skłonienie do zakupu. Dziś robienie czegoś zwyczajnie dobrze nikogo nie interesuje.

Kto ostatnio słyszał w telewizyjnych wiadomościach materiał o tym, że jakaś firma dobrze się rozwija, że ludziom żyje się spokojnie i szczęśliwie? Mało kogo to zainteresuje. Niestety. Nie ma afery, trupa, czy chociaż jakiegoś realnego zagrożenia, to się wiadomość nie sprzeda. Jest jednak tak zwany drugi obieg. Kiedyś był on nielegalny i polegał głównie na drukowaniu prawdy, dziś chodzi raczej o bycie dla zasady w kontrze to głównego nurtu, czegokolwiek, byle inaczej niż wszyscy. Zastanawiałem się kiedyś, dlaczego żaden z przedstawicieli owej alternatywy nie wpadł na pomysł wydawania gazety o tym, że jest dobrze, o tym, że setki tysięcy dzieci poszło do szkoły i dobrze się tam bawią (nie o tym, że dla niektórych sześciolatków problemem jest za wysoki sedes w toalecie). O tym, że ludzie mają pracę i zarabiają na godne, a czasem dostatnie życie, o tym, że w Polsce mało bezdomnych, co nie oznacza, że nie warto pomagać tym, którzy sobie nie radzą… Albo o tym, że są nowe drogi i to całkiem dobrze zrobione. Kto chciałby o tym czytać? Kiedy w Warszawie otwierają nowy odcinek mitycznej wręcz obwodnicy, nikt nie chwali władzy za to, że się udało, tylko narzeka, że inny odcinek jeszcze zamknięty.

Trochę się zapędziłem, a może nawet rozmarzyłem w poszukiwaniu alternatywnej rzeczywistości, ale przyczyną do owych rozważań na tą drugą połową szklanki jest „Syntonia” Mariusza Bogdanowicza. „Syntonia” to nie jest projekt specjalny, jubileuszowy, multimedialny, maksymalny, czy w inny sposób kolosalny. To produkt z gatunku wręcz wymierającego – płyta z muzyką. Dodajmy do tego znowu jak bumerang powracające hasło – muzyką wyśmienitą.

Przemyślan, pełne wyśmienitych, choć niekoniecznie przebojowych melodii kompozycje lidera, udział gości specjalnych, nie w charakterze „dekoracji okładki”, ale sensowny muzycznie, dużo przestrzeni i pozytywnej energii. Dziś europejskie spojrzenie na jazz, pozbawione bluesowego walkingu zdaje się być co najmniej tak samo ważne, a czasem wydaje mi się, że już od co najmniej dekady jest zwyczajnie ważniejsze. Amerykanie mają albo obiekty muzealne – jak choćby Wyntona Marsalisa, albo zrozumiałe dla garstki muzykologów eksperymenty, które są tak eksperymentalne, że ludzie patrzą po sobie i czekają aż ktoś będzie tym pierwszym, który powie, że to bez sensu, ale nikt nie chce być tym pierwszym.

„Syntonia” to wyśmienita muzyka dla ludzi, świetnie skomponowana i zagrana. Dawno nie słyszałem Adama Wendta w tak wyśmienitej formie, choć może coś przegapiłem. Sebastian Frankiewicz wyrasta nam na jednego z najlepszych perkusistów młodszego pokolenia, Piotr Schmidt jest znakomity jak zawsze.

Trochę za mało w tym wszystkim kontrabasu lidera, ale taki był pomysł. Mariusz Bogdanowicz jest muzykiem, a nie kontrabasistą. Jest liderem, a nie wirtuozem. Do tego wszystkiego jeszcze rewelacyjny na akordeonie Andrzej Jagodziński. Całość inspirująca, pogodna i inteligentna. Wciągająca i pobudzająca wyobraźnię.

Żeby nie było tylko Ach i Och – mnie nie przekonuje Kuba Badach, jego głos do tej płyty nie pasuje. Choć niewątpliwie napisanie tekstu do „Forgetmenot” jest pomysłem ciekawym. Ja jednak słuchałem tego albumu z dużą przyjemnością już kilka razy, jednak za każdym razem pomijając utwór numer 8. Każdy z Was może mieć oczywiście zdanie zupełnie inne, nie odradzam Wam spędzenia kilku minut z tekstem Andrzeja Poniedzielskiego, ja jednak wolę ten album w wersji całkowicie instrumentalnej.

Jeśli chcecie, żeby muzycy nagrywali dobre płyty, musicie je kupować. Inaczej to się nie uda. Jeśli zatem zależy Wam na tym, żeby muzyczny świat nie składał się jedynie z bezwartościowego hałasu i projektów specjalnych – dla dobra świata i swojego własnego koniecznie kupcie „Syntonię”, albo nawet kilka egzemplarzy dla znajomych – spodoba się wszystkim. Nie mówcie tylko, że to jazz, bo wtedy być może ktoś od razu zrezygnuje… To muzyka, a ta jest dobra, albo zła, inne podziały są tylko dla marketingu i dziennikarzy. „Syntonia” zawiera muzykę najwyższej próby.

Mariusz Bogdanowicz Quartet
Syntonia
Format: CD
Wytwórnia: Confiteor
Numer: 5902020591047

Brak komentarzy: