„Syntonia”
– niezależnie od greckiego pochodzenia tytułu, o którego znaczeniu pewnie
większość z nas dowiedziała się, lub dowie z okładki albumu, to taka zwyczajna
płyta z piękną muzyka. Chciałoby się powiedzieć – rodzynek wśród projektów
specjalnych, składów okazjonalnych, celebracji różnorakich i innych specjałów,
które są specjalne zwykle tylko w jednym celu. Ów cel to oczywiście
zainteresowanie słuchacza, przyciągnięcie go do sklepu, co dziś nie jest łatwe
i skłonienie do zakupu. Dziś robienie czegoś zwyczajnie dobrze nikogo nie
interesuje.
Kto
ostatnio słyszał w telewizyjnych wiadomościach materiał o tym, że jakaś firma
dobrze się rozwija, że ludziom żyje się spokojnie i szczęśliwie? Mało kogo to
zainteresuje. Niestety. Nie ma afery, trupa, czy chociaż jakiegoś realnego
zagrożenia, to się wiadomość nie sprzeda. Jest jednak tak zwany drugi obieg.
Kiedyś był on nielegalny i polegał głównie na drukowaniu prawdy, dziś chodzi
raczej o bycie dla zasady w kontrze to głównego nurtu, czegokolwiek, byle
inaczej niż wszyscy. Zastanawiałem się kiedyś, dlaczego żaden z przedstawicieli
owej alternatywy nie wpadł na pomysł wydawania gazety o tym, że jest dobrze, o
tym, że setki tysięcy dzieci poszło do szkoły i dobrze się tam bawią (nie o
tym, że dla niektórych sześciolatków problemem jest za wysoki sedes w
toalecie). O tym, że ludzie mają pracę i zarabiają na godne, a czasem dostatnie
życie, o tym, że w Polsce mało bezdomnych, co nie oznacza, że nie warto pomagać
tym, którzy sobie nie radzą… Albo o tym, że są nowe drogi i to całkiem dobrze
zrobione. Kto chciałby o tym czytać? Kiedy w Warszawie otwierają nowy odcinek
mitycznej wręcz obwodnicy, nikt nie chwali władzy za to, że się udało, tylko
narzeka, że inny odcinek jeszcze zamknięty.
Trochę
się zapędziłem, a może nawet rozmarzyłem w poszukiwaniu alternatywnej
rzeczywistości, ale przyczyną do owych rozważań na tą drugą połową szklanki
jest „Syntonia” Mariusza Bogdanowicza. „Syntonia” to nie jest projekt
specjalny, jubileuszowy, multimedialny, maksymalny, czy w inny sposób
kolosalny. To produkt z gatunku wręcz wymierającego – płyta z muzyką. Dodajmy
do tego znowu jak bumerang powracające hasło – muzyką wyśmienitą.
Przemyślan,
pełne wyśmienitych, choć niekoniecznie przebojowych melodii kompozycje lidera,
udział gości specjalnych, nie w charakterze „dekoracji okładki”, ale sensowny
muzycznie, dużo przestrzeni i pozytywnej energii. Dziś europejskie spojrzenie
na jazz, pozbawione bluesowego walkingu zdaje się być co najmniej tak samo ważne,
a czasem wydaje mi się, że już od co najmniej dekady jest zwyczajnie
ważniejsze. Amerykanie mają albo obiekty muzealne – jak choćby Wyntona
Marsalisa, albo zrozumiałe dla garstki muzykologów eksperymenty, które są tak
eksperymentalne, że ludzie patrzą po sobie i czekają aż ktoś będzie tym
pierwszym, który powie, że to bez sensu, ale nikt nie chce być tym pierwszym.
„Syntonia”
to wyśmienita muzyka dla ludzi, świetnie skomponowana i zagrana. Dawno nie
słyszałem Adama Wendta w tak wyśmienitej formie, choć może coś przegapiłem.
Sebastian Frankiewicz wyrasta nam na jednego z najlepszych perkusistów
młodszego pokolenia, Piotr Schmidt jest znakomity jak zawsze.
Trochę
za mało w tym wszystkim kontrabasu lidera, ale taki był pomysł. Mariusz
Bogdanowicz jest muzykiem, a nie kontrabasistą. Jest liderem, a nie wirtuozem.
Do tego wszystkiego jeszcze rewelacyjny na akordeonie Andrzej Jagodziński.
Całość inspirująca, pogodna i inteligentna. Wciągająca i pobudzająca
wyobraźnię.
Żeby
nie było tylko Ach i Och – mnie nie przekonuje Kuba Badach, jego głos do tej
płyty nie pasuje. Choć niewątpliwie napisanie tekstu do „Forgetmenot” jest
pomysłem ciekawym. Ja jednak słuchałem tego albumu z dużą przyjemnością już
kilka razy, jednak za każdym razem pomijając utwór numer 8. Każdy z Was może
mieć oczywiście zdanie zupełnie inne, nie odradzam Wam spędzenia kilku minut z
tekstem Andrzeja Poniedzielskiego, ja jednak wolę ten album w wersji całkowicie
instrumentalnej.
Jeśli
chcecie, żeby muzycy nagrywali dobre płyty, musicie je kupować. Inaczej to się
nie uda. Jeśli zatem zależy Wam na tym, żeby muzyczny świat nie składał się
jedynie z bezwartościowego hałasu i projektów specjalnych – dla dobra świata i
swojego własnego koniecznie kupcie „Syntonię”, albo nawet kilka egzemplarzy dla
znajomych – spodoba się wszystkim. Nie mówcie tylko, że to jazz, bo wtedy być
może ktoś od razu zrezygnuje… To muzyka, a ta jest dobra, albo zła, inne
podziały są tylko dla marketingu i dziennikarzy. „Syntonia” zawiera muzykę
najwyższej próby.
Mariusz
Bogdanowicz Quartet
Syntonia
Format:
CD
Wytwórnia:
Confiteor
Numer: 5902020591047
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz