06 października 2013

Lee Konitz – Motion

Lee Konitz niedługo przekroczy dziewięćdziesiątkę. Ten urodzony w 1927 roku muzyk był ważnym filarem pierwszego wielkiego zespołu Milesa Davisa, z którym nagrał w 1949 roku pierwszy wielki album, wtedy przełomowy i do dziś zachowujący muzyczną świeżość – „Birth Of The Cool”. Niedługo później nagrał pierwsze w historii gatunku płyty solowe na saksofonie altowym. Wciąż pozostaje aktywnym muzykiem, choć oczywiście ze względu na wiek występuje już i nagrywa niezbyt często.

Album „Motion” powstał w 1961 roku. Powszechnie uznawany jest za najlepsze solowe dokonanie Lee Konitza. Czy to prawda – ciężko mi ocenić, na pewno to jednak płyta wyśmienita. Pierwotnie to było tylko 5 utworów, nagranych z Sonny Dallasem i Elvinem Jonesem. Dziś to już 3 płyty, zawierające oprócz oryginalnego albumu, także kilka dodatkowych nagrań w tym składzie, a także zarejestrowane jedynie kilka dni wcześniej nagrania z udziałem Nicka Stabulasa w zastępstwie Elvina Jonesa.

Repertuar złożony jest ze znanych standardów. Trudno dziś oszacować, dlaczego wytwórnia wcześniej nie wydał dostępnych dziś nagrań z Nickiem Stabulasem. Ukazały się dopiero w końcu lat dziewięćdziesiątych. Z pewnością Nick Stabulas nie jest muzykiem klasy Elvina Jonesa. Jednak materiał dwu pozostałych krążków nie jest wcale gorszy. Z pewnością warto poszukać tego rozszerzonego wydania.

Gwiazdą pozostaje jednak lider i jego unikalne dalekie od banału odgrywania po raz kolejny znanych tematów podejście do znanych standardów. „Motion” ta przełomowy album w karierze Lee Konitza, którego sukces zawdzięcza na równi swojej wyśmienitej grze, jak i pozostałym muzykom – punktualnemu niczym atomowy zegar Sonny Dallasowi i udowadniającemu po raz kolejny niezwykłą uniwersalność Elvinovi Jonesowi.

Dlaczego to właśnie ta płyta się tak szczególnie udała? Jak wiele produkcji w tym okresie powstała w zasadzie w ciągu jednej sesji – nagrania z Elvinem Jonesem i trzydniowego maratonu – wtedy to był maraton nagraniowy, z Nickiem Stabulasem. Jak większość jazzowych arcydzieł – powstała w zasadzie przez przypadek. To nie była żadna superprodukcja, zwyczajne spotkanie przyjaciół w studiu nagraniowym – Elvin Jones przyjechał w zasadzie prosto z koncertu z Johnem Coltrane’m, Lee Konitz nie miał żadnych wytycznych, w zasadzie żadnego planu. Pytałem go kiedyś o kulisy powstania „Motion” – to było w przerwie koncertu na festiwalu Jazz w Lesie w Sulęczynie. Powiedział to, co zwykle można dowiedzieć się o powstaniu wybitnych albumów – w odróżnieniu od innych całkiem podobnych sesji tego dnia udało się wszystko trochę lepiej i właśnie zbieg wszystkich korzystnych okoliczności sprawił, że „Motion” można uznać za dzieło życia Lee Konitza.

Jeśli chcielibyście wybrać jeden autorski album Lee Konitza, wybierzcie właśnie „Motion”. To płyta wybitna, do której będziecie ciągle powracać. To muzyka dla wszystkich, pięknie zagrane melodie, ale też niezwykła, wręcz magiczna synergia trójki wielkich artystów. I to wszystko trochę przez przypadek, bowiem pierwszym wyborem Lee Konitza był Max Roach, tylko nie miał czasu, a w dodatku zawiłości prawne jego kontraktów nie pozwoliły na zorganizowanie wspólnego nagrania.

Lee Konitz
Motion
Format: 3CD
Wytwórnia: Verve / Polygram
Numer: 73145571072

Brak komentarzy: