Czekałem na ten album z niecierpliwością podsyconą wydawnictwem demo, o
którym już w marcu mogli przeczytać czytelnicy mojego bloga. Album jest
dokładnie tak fantastyczny, jak zapowiadające go wydawnictwo promocyjne,
zawiera oczywiście więcej muzyki. Słowa, które napisałem w marcu w zasadzie
mogę powtórzyć. Oryginalny tekst przeczytacie tutaj: Kuba Stankiewicz - Kilar (Demo)
Wtedy napisałem, że Kuba Stankiewicz traktuje muzykę Wojciecha Kilara z należytą
kompozytorowi atencją, ale jednocześnie ma na jej temat swoje zdanie. To
szczególnie ważne w przypadku tych najbardziej znanych tematów – jak choćby
muzyka z filmu „Rodzina Połanieckich” – to było w wersji demo. W pełnej wersji
płyty najbardziej znanym tematem jest oczywiście utwór „Przygody Pana Michała”,
temat zagrany w sposób dodatkowo potwierdzający moją tezę o idealnej równowadze
między intencją kompozytora, którą chyba wszyscy znają z filmu i autorskim
spojrzeniem wykonawcy, niezwykle ciekawym, eksponującym w wolniejszym od
filmowego tempie piękno melodii. Dźwięków jest dokładnie tyle, ile trzeba,
według sprawdzonej wielokrotnie tezy, że jeśli kompozycja piękna, to więcej
dźwięków zwykle oznacza lepsze wykonanie. Oczywiście całe mistrzostwo we
właściwym wyborze.
Skupienie
na melodii w interpretacji „Przygód Pana Michała” w wykonaniu Kuby Stankiewicza
sprawia, że po raz kolejny nie mogę oprzeć się wrażeniu, że już to gdzieś
słyszałem. Może tego nie usłyszycie, ale za każdym razem, kiedy słucham
wykonania Kuby Stankiewicza nucę „MyOne And Only Love”, piosenki grywanej i
czasem też śpiewanej przez największych – od Oscara Petersona, Cheta Bakera i
Louisa Armstronga, po zaskakującego Joe Zawinula, fantastycznego Tomasza
Szukalskiego, czy ostatnio Paula McCartneya. Zresztą album Kuby Stankiewicza
postawię sobie na półce obok całej masy płyt Oscara Petersona, bo to godne dla
niego miejsce.
W
tej muzyce jest, napisałem w marcu w recenzji wersji demo, niezwykła
przestrzeń, lekkość, a jednocześnie pewność siebie i swojego warsztatu. Świetny
instrument i dobre studio pozwalają zarejestrować każdy niuans interpretacyjny
tej niezwykle intymnej, osobistej i pełnej emocji, a jednocześnie porażająco
prostej muzyki. To stwierdzenie też z przyjemnością podtrzymuję, choć obawiałem
się, że bezpośredniość roboczych nagrań demo mogła zaginąć w
postprodukcji. Nie zaginęła, choć mam
wrażenie, że jednak trochę studyjnych mikrodetali, czy jak wolą inni –
niepotrzebnych dźwięków z okolic fortepianu jakby zaginęło. Tak czy inaczej,
niezależnie od wybitnej jakości muzyki, życzę wszystkim polskim muzykom równie
wyśmienicie technicznie zrealizowanych nagrań. Ta płyta powinna zostać wydana w
wersji analogowej, która przetrwa pokolenia i brzmi lepiej. Trwałość wersji
cyfrowych jest ograniczona, a ja chciałbym ten album podarować swoim wnukom, a
do tego droga jeszcze daleka. Dlatego domagam się wersji analogowej. Skoro
można było wydać demo, to można też tradycyjną czarną płytę. Jako autor
pomysłu, poproszę egzemplarz numer jeden. I może jeszcze kilka na prezenty dla
przyjaciół, bo na pewno warto ten album podarować wszystkim tym, którzy muzyki
słuchają, a nie koło niej przechodzą…
Kuba Stankiewicz to niezwykła artystyczna osobowość, jeśli mogę mieć
jeszcze jakieś życzenia – to poproszę wszystkie amerykańskie songbooki w wersji
słowiańskiej, parę płyt z innymi kompozycjami filmowymi, klasyki Billa Evansa i
cokolwiek innego zagrane z takim wyczuciem melodii i pomysłem na to, co mógł
mieć na myśli jej kompozytor. Chciałem w zasadzie napisać, co miał na myśli,
ale przecież nikt tego nie wie na pewno. Wiem jednak, że chcę się tego
dowiedzieć o jakiś 500 amerykańskich klasykach na początek…
Kuba Stankiewicz
Kilar
Format: CD
Wytwórnia: Vertigo
Numer: 5903111377007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz