25 listopada 2013

Kuba Stankiewicz – Kilar

Czekałem na ten album z niecierpliwością podsyconą wydawnictwem demo, o którym już w marcu mogli przeczytać czytelnicy mojego bloga. Album jest dokładnie tak fantastyczny, jak zapowiadające go wydawnictwo promocyjne, zawiera oczywiście więcej muzyki. Słowa, które napisałem w marcu w zasadzie mogę powtórzyć. Oryginalny tekst przeczytacie tutaj: Kuba Stankiewicz - Kilar (Demo)

Wtedy napisałem, że Kuba Stankiewicz traktuje muzykę Wojciecha Kilara z należytą kompozytorowi atencją, ale jednocześnie ma na jej temat swoje zdanie. To szczególnie ważne w przypadku tych najbardziej znanych tematów – jak choćby muzyka z filmu „Rodzina Połanieckich” – to było w wersji demo. W pełnej wersji płyty najbardziej znanym tematem jest oczywiście utwór „Przygody Pana Michała”, temat zagrany w sposób dodatkowo potwierdzający moją tezę o idealnej równowadze między intencją kompozytora, którą chyba wszyscy znają z filmu i autorskim spojrzeniem wykonawcy, niezwykle ciekawym, eksponującym w wolniejszym od filmowego tempie piękno melodii. Dźwięków jest dokładnie tyle, ile trzeba, według sprawdzonej wielokrotnie tezy, że jeśli kompozycja piękna, to więcej dźwięków zwykle oznacza lepsze wykonanie. Oczywiście całe mistrzostwo we właściwym wyborze.

Skupienie na melodii w interpretacji „Przygód Pana Michała” w wykonaniu Kuby Stankiewicza sprawia, że po raz kolejny nie mogę oprzeć się wrażeniu, że już to gdzieś słyszałem. Może tego nie usłyszycie, ale za każdym razem, kiedy słucham wykonania Kuby Stankiewicza nucę „MyOne And Only Love”, piosenki grywanej i czasem też śpiewanej przez największych – od Oscara Petersona, Cheta Bakera i Louisa Armstronga, po zaskakującego Joe Zawinula, fantastycznego Tomasza Szukalskiego, czy ostatnio Paula McCartneya. Zresztą album Kuby Stankiewicza postawię sobie na półce obok całej masy płyt Oscara Petersona, bo to godne dla niego miejsce.

W tej muzyce jest, napisałem w marcu w recenzji wersji demo, niezwykła przestrzeń, lekkość, a jednocześnie pewność siebie i swojego warsztatu. Świetny instrument i dobre studio pozwalają zarejestrować każdy niuans interpretacyjny tej niezwykle intymnej, osobistej i pełnej emocji, a jednocześnie porażająco prostej muzyki. To stwierdzenie też z przyjemnością podtrzymuję, choć obawiałem się, że bezpośredniość roboczych nagrań demo mogła zaginąć w postprodukcji.  Nie zaginęła, choć mam wrażenie, że jednak trochę studyjnych mikrodetali, czy jak wolą inni – niepotrzebnych dźwięków z okolic fortepianu jakby zaginęło. Tak czy inaczej, niezależnie od wybitnej jakości muzyki, życzę wszystkim polskim muzykom równie wyśmienicie technicznie zrealizowanych nagrań. Ta płyta powinna zostać wydana w wersji analogowej, która przetrwa pokolenia i brzmi lepiej. Trwałość wersji cyfrowych jest ograniczona, a ja chciałbym ten album podarować swoim wnukom, a do tego droga jeszcze daleka. Dlatego domagam się wersji analogowej. Skoro można było wydać demo, to można też tradycyjną czarną płytę. Jako autor pomysłu, poproszę egzemplarz numer jeden. I może jeszcze kilka na prezenty dla przyjaciół, bo na pewno warto ten album podarować wszystkim tym, którzy muzyki słuchają, a nie koło niej przechodzą…

Kuba Stankiewicz to niezwykła artystyczna osobowość, jeśli mogę mieć jeszcze jakieś życzenia – to poproszę wszystkie amerykańskie songbooki w wersji słowiańskiej, parę płyt z innymi kompozycjami filmowymi, klasyki Billa Evansa i cokolwiek innego zagrane z takim wyczuciem melodii i pomysłem na to, co mógł mieć na myśli jej kompozytor. Chciałem w zasadzie napisać, co miał na myśli, ale przecież nikt tego nie wie na pewno. Wiem jednak, że chcę się tego dowiedzieć o jakiś 500 amerykańskich klasykach na początek…

Kuba Stankiewicz
Kilar
Format: CD
Wytwórnia: Vertigo
Numer: 5903111377007

Brak komentarzy: