Maciej
Fortuna wydaje dużo, nie wiem, czy nie jest w ostatnich kilkunastu miesiącach
liderem jeśli chodzi o ilość wydanych albumów i muzycznych przedsięwzięć w
których jest liderem. Jest przecież trio, kwartet akustyczny, eksperymentalny
An On Bast, kwartet etniczny, muzyka Pendereckiego, koncerty solowe, trąbka z
organami i duet z fortepianem obsługiwanym przez Krzysztofa Dysa. To wszystko
wydawane przez założoną przez Macieja Fortunę wytwórnię Fortuna Music.
Niektórzy uważają, że Maciej Fortuna ma brata bliźniaka, serio, znam nawet
kogoś, kto śledzi występy Macieja Fortuny i uważa, że prędzej, czy później
trębacz pojawi się na dwu odległych od siebie scenach jednocześnie…
Zostawmy
jednak spiskowe teorie i zajmijmy się muzyką. Album „Tropy” w tej całej
muzycznej układance, według samego artysty nie zlicza się do żadnej jazzowej
kategorii, trafia do zakładki – Improvised Music, czyli w wolnym tłumaczeniu
muzyka improwizowana, a gdyby uwzględnić podejście wielu – muzyka jazzowa właśnie.
Słuchając
tej muzyki musicie jednak porzucić wszelkie klasyfikacje, porównania z
czymkolwiek, co słyszeliście wcześniej. To nie jest łatwe, każdemu oczywiście
dźwięki kojarzą się z czymś innym. Ja nie mogę pozbyć się w wielu momentach
skojarzeń z free-jazzowymi produkcjami Tomasza Stańki sprzed wielu lat. Nie
oznacza to jednak w żadnej mierze naśladownictwa, a może nawet o dalekiej
inspiracji nie może być mowy.
Cała
twórczość Macieja Fortuny to muzyka poszukująca. Owo poszukiwanie wiąże się
właśnie z różnorodnością, zarówno formy, składów zespołów, sięganiu po
brzmienia elektroniczne, próbach modyfikacji brzmienia trąbki, wychodzeniu
daleko poza utarte jazzowe ścieżki. To z rynkowego punktu widzenia – potrzeby
budowania marki i sprawdzonej grupy słuchaczy – potencjalnych nabywców płyt i
biletów na koncerty podejście niełatwe. Jednak w przypadku tak wyśmienitego
muzyka, jakim już dziś jest Maciej Fortuna to podejście się sprawdza. Sztuką
niebywałą jest bowiem nie zgubić własnej osobowości w tak skrajnie różnych
projektach jak „Tropy” i elektroniczne eksperymenty z Anna Sudy pojawiające się
na płytach pod nazwą An On Bast. Maciej Fortuna już dziś to potrafi.
Nie
można oczywiście pominąć udziału Krzysztofa Dysa w nagraniu albumu „Tropy”.
Jego fortepianowy kontrapunkt jest istotnym elementem koncepcji artystycznej,
znacząco odróżniającej muzykę tego albumu od koncertów solowych Macieja
Fortuny. Krótko rzecz ujmując – fortepian jest tej płycie potrzebny.
Doskonale
zrealizowane w dużym kościelnym wnętrzu nagranie pozwala jednocześnie skupić
się na brzmieniu trąbki i pozostawia muzyce istotną w wypadku tego rodzaju
realizacji przestrzeń. Skojarzenia z nagraniami Tomasza Stańko z Andrzejem
Kurylewiczem nie sposób w tych okolicznościach uniknąć. Po raz kolejny oznacza
to jednak jedynie zbieżność koncepcji i ten sam rodzaj muzycznej ekspresji, a
nie jakikolwiek rodzaj naśladownictwa. Dla wielu fanów artysty poza Polską
tamte nagrania sprzed wielu lat pozostają nieznane, a o Macieju Fortunie z
pewnością, biorąc pod uwagę ogrom jego muzycznej i promocyjnej energii z
pewnością usłyszą jeszcze nie raz.
Wspólne
kompozycje obu muzyków oznaczają również współodpowiedzialność za efekt końcowy
oraz partnerstwo w kreowaniu muzycznej akcji, w której równouprawnienie
przeplata się z inicjatywy przez jeden z instrumentów.
Ten
album nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, to rodzaj muzyki, której nie da
się słuchać przy okazji robienia czegoś zupełnie innego, nie znajdziecie tu
chwytliwych melodii, choć „Illuminati” to utwór, który zapamiętacie i
rozpoznacie po latach. Tej płycie trzeba poświęcić trochę czasu i skupienia. Z
pewnością warto, bowiem „Tropy” to jednak z najważniejszych polskich płyt
ubiegłego roku.
Fortuna
/ Dys
Tropy
Format:
CD
Wytwórnia:
Fortuna Music
Numer: 888174340111
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz