Album „Bags
Groove” jest w zasadzie przedmiotem z odzysku. Został przez Prestige złożony w
1957 roku z materiału wydanego trzy lata wcześniej na schodzących ze sceny
długogrających płytach 10 calowych. W ten sposób powstała hybryda złożona z 2
sesji Milesa Davisa w różniących się istotnie składach. Kompozycja tytułowa w
dwu wersjach została nagrana w 24 grudnia 1954 roku z Theloniousem Monkiem przy
fortepianie i Miltem Jacksonem na wibrafonie, a reszta pół roku wcześniej z
udziałem Horace Silvera i Sonny Rollinsa.
Pozostałe
nagrania z legendarnej sesja z udziałem Monka ukazały się na płycie „Miles
Davis And The Modern Jazz Giants”, która zawiera z kolei jedno nagranie z 1956
roku z Johnem Coltranem. Tej płyty nie pomylcie przypadkiem z albumem o
podobnym tytule „Miles Davis And The Jazz Giants” – składance wydanej wiele lat
później, której logiki do dziś nie rozumiem, obejmującej przeróżne, wcześniej
publikowane nagrania okresu od 1951 do 1956 roku.
Sesja z 29
czerwca 1954 roku z Rollinsem i Silverem została za to zebrana na „Bags Groove”
w całości, poprzednio materiał ukazał się na kilku 10 calowych płytach, choć w
końcówce lat pięćdziesiątych owe wyśmienite nagrania zostały również użyte na
kilku innych płytach Milesa Davisa.
Trochę było w
tym zamieszania, ale Prestige, którego kontrakt z Milesem Davisem trwał od 1951
do 1956 roku jeszcze przez parę lat usiłował konkurować z sukcesem nagrań dla
Columbii wydając pozornie nowe albumy Milesa na fali popularności nowszych
nagrań dokonanych dla konkurencji.
Wokół spotkania
Milesa Davisa i Theloniousa Monka narosło sporo historii o wzajemnych
nieporozumieniach. Jako że obaj wielcy muzycy nie słynęli raczej z obiektywnych
sądów i nie udzielali często wywiadów, informacje są szczątkowe i przedstawiają
nieco inny obraz wydarzeń w Wigilię 1954 roku. Według Milesa sesja była
niezwykle udana i w ciągu jednego wieczora powstała doskonała płyta „Miles
Davis And The Modern Jazz Giants” i utwór tytułowy do „Bags Groove” w dwóch
wersjach. Na okładce płyty zabrakło apostrofu w tytule kompozycji Milta
Jacksona, która ukazała się wcześniej na jego płycie „Wizard of the Vibes”.
Miles co prawda twierdził, że oczekiwał od Monka raczej oszczędnego grania w
czasie jego własnych solówek, ze względu na to, że ten jakoby nigdy nie radził
sobie z akompaniamentem dla instrumentów dętych. Jeśli tak powiedział Monkowi,
to z pewnością nie wywołało to entuzjazmu pianisty, którego ego było równie
wielkie, co Milesa. Miles sam kilkukrotnie, w tym w swojej autobiografii
potwierdzał, że muzycy z całą pewnością nie zamierzali się bić, co jest jedną z
najczęściej powtarzanych wersji wydarzeń z tego wieczoru.
Podobnie Monk,
najpierw odgrażał się pytany o przebieg sesji, że jeśli doszłoby do bójki, to
Miles ucierpiałby na tym z pewnością, a później przyjął wersję, że sam odpuścił
granie w tle solówek trębacza, bo uznał, że tak będzie lepiej. Faktem jest, że
w 1954 roku pozycja Milesa w wytwórni i jazzowym światku była zdecydowanie
lepsza, niż Monka, który miał trudności z nagrywaniem własnych albumów i często
bywał jedynie uczestnikiem sesji, co nie odpowiadało jego poczuciu wartości.
Miał też raczej nieciekawą sytuację finansową, a na sesji spotkał 3 muzyków
Modern Jazz Quartet, zespołu, który nie narzekał na dobre propozycje koncertowe
i Milesa, który również był wtedy w dobrej sytuacji. Może odrobina zazdrości
połączona z poczuciem własnej wartości nie zaspokojonym przez świat zewnętrzny
zrobiła swoje. Powstała jednak doskonała muzyka.
Znam sporo
osób, dla których „Bags Groove” było początkiem przygody z klasycznym hardbopem
z lat pięćdziesiątych, za sprawą masowego wydania tego albumu przez rosyjską
Melodię na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego
wieku. Do dziś to wydanie odnajduję często w koszach z używanymi płytami na
bazarach w całej Europie. Album wydany został podobno na licencji japońskiego
oddziału JVC. Ciekawe, czy w Japonii coś wiedzieli o tej licencji?
Grafikowi
odpowiedzialnemu za okładkę nie było po drodze z apostrofem w tytule, więc
postanowił go pominąć. Dlatego też tytuł płyty do dziś apostrofu nie ma w
odróżnieniu od tytułowej kompozycji Milta Jacsona, który swój tytuł wzięła od
jego pseudonimu – Bags.
Warto pamiętać,
że to właśnie na „Bags Groove” po raz pierwszy zarejestrowane zostały słynne i
grane do dziś standardy Sonny Rollinsa „Oleo”, „Airegin” i „Doxy”. Nie
przypominam sobie drugiej takiej sesji w historii jazzu, kiedy to dość w sumie
przypadkowo wynajęty do nagrania sideman (Sonny Rollins) przyniósłby trzy tak
genialne i jak się miało okazać ponadczasowe kompozycje i pozwolił nagrać je po
raz pierwszy na płycie, na której nie był liderem. Takie prezenty dostawał
chyba tylko Miles Davis. Zatem jeśli chcecie posłuchać pierwszych wykonań tych
standardów, to znajdziecie je na „Bags Groove”. Przy okazji anegdota spożywcza
– tytuł „Oleo” wybrany przypadkowo nie ma żadnego związku z Hiszpanią i żadnym
innym egzotycznym pomysłem. Jest skrótem potocznym od nazwy popularnego w 1954
roku taniego substytutu masła – oleomargaryny.
Kolejną
ciekawostką związaną z „Bags Groove” jest fakt, że po raz pierwszy w studiu
Miles użył wtedy w tak szerokim zakresie w czasie swojego sola w „Oleo”
słynnego tłumika Harmon, którego brzmienie miało później stać się jego znakiem
rozpoznawczym na wiele lat.
Sonny Rollins po
raz pierwszy nagrał „Oleo” na płytach koncertowych z 1959 roku, a Miles zdążył
już wtedy włączyć tą kompozycję, podobnie jak pozostałe dwie – „Airegin” i
„Doxy” do stałego repertuaru koncertowego i studyjnego i nagrać je kilka razy z
Johnem Coltranem.
Tylko jedno
ekscentryczne solo Monka w obu wersjach tytułowego utworu wystarczy, żeby uznać
ten album za jeden z najważniejszych albumów hardbopu. Krótko przed nagraniem
tego albumu Miles porzucił heroinę i musiał udowodnić całemu światu, a przede
wszystkim sobie, że wraca do wielkiej muzyki. Ten album nie jest oczywistym
wyborem nawet dla fanów Milesa Davisa. Jeśli uznają spotkanie swojego idola z
Theloniousem Monkiem za ważne – wybiorą raczej „Miles Davis And The Modern Jazz
Giants” – tam znajdą więcej nagrań Monka z Davisem, w tym „Bemsha Swing”. Za
chwilę w 1956 roku powstanie pierwszy kwintet z Johnem Coltrane’m i wiele płyt,
które znają wszyscy. Dlatego właśnie warto przypomnieć ten nieco zapomniany
album, równie dobry i ciekawy, jak wszystko co nagrał Miles w późniejszych
latach. Odkrywajcie nową muzykę. Miles to nie tylko „Birth Of The Cool”, „Kind
Of Blue”, „Bitches Brew” i „Tutu”. Kolejne kilkadziesiąt płyt Davisa czeka w
kolejce do Kanonu.
Miles Davis
Bags Groove
Format: CD
Wytwórnia:
Prestige / OJC
Numer: 02521862452
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz