09 kwietnia 2020

Coleman Hawkins - The Hawk Flies High

Coleman Hawkins jest jednym z najstarszych muzyków, po których nagrania sięgam w Kanonie Jazzu. Urodził się w 1904 roku i zanim mógł w barze legalnie napić się piwa, grał na saksofonie w zespole Mamie Smith. Być może nie był to do końca jazzowy zespół, jednak 1921 rok – moment jego profesjonalnego debiutu to prawdziwa prehistoria jazzu, który dopiero się tworzył. Wielu historyków uważa Mamie Smith za pierwszą czarnoskórą wokalistkę bluesową, innych zresztą nie było, której udało się zrealizować płytowe nagrania. Dwa lata później Hawkins dokonał z Mamie Smith swoich pierwszych nagrań, choć jeśli odnajdziecie je na jakiś archiwalnych składankach, nie usłyszycie jeszcze dostojnego brzmienia jednego z najważniejszych twórców współczesnego jazzowego saksofonu.

Kolejną, jak najbardziej jazzową przygodą Colemana Hawkinsa był krótki angaż do orkiestry Fletchera Hendersona – dużego składu, w którym był ciągle jednym z kilku nie dostających wiele szans na solowe występy saksofonistów. W tym zespole Hawkins spotkał między innymi Benny Cartera, Chu Berry’ego i Louisa Armstronga. Zespół Hendersona był w latach dwudziestych instytucją w rodzaju Jazz Messengers trzydzieści lat później – najlepszą z możliwych szkół jazzu.


Podobno swój unikalny, głęboki ton tenorowego saksofonu ponoć powstał pod wpływem rozmów i wspólnych ćwiczeń z Louisem Armstrongiem. W zespole Hendersona w ciągu 10 niemal lat Hawkins awansował na gwiazdę, a kiedy odchodził jego miejsce zajął Sidney Bechet. W 1933 roku Hawkins dokonał swoich pierwszych solowych nagrań i mimo tego, że był już wielką gwiazdą, po raz pierwszy w modnych wówczas pojedynkach w czasie jednego z jam session w Kansas City był zmuszony uznać wyższość Lestera Younga. Prawdopodobnie dlatego właśnie wyjechał na kilka lat do Europy, gdzie nagrał sporo przed powrotem do Ameryki w 1939 roku w związku z zapowiadaną możliwością wybuchu wojny.

Wkrótce po powrocie do USA nagrał pierwszą wersję utworu, którego wykonanie przyniosło mu chyba najwięcej rozgłosu i który wykonywał później wielokrotnie – Body And Soul”. W 1944 roku powstał najciekawszy chyba kameralny skład dowodzony przez Hawkinsa w którym grali Dizzy Gillespie, Max Roach i Oscar Pettiford. W tym zespole jeden ze swoich pierwszych profesjonalnych angaży miał Thelonious Monk.

Hawk nie załapał się na bebopową rewolucję, choć dalej był innowatorem. Jego solówki z „Body And Soul” są do dziś wymieniane wśród najbardziej odkrywczych, a nagrana w 1948 roku własna kompozycja „Picasso” jest pierwszym zarejestrowanym na płycie utworem na saksofon solo.

Album „Hawk Flies High” powstał w 1957 roku, w czasach, kiedy Hawkins miał trudny do podważenia autorytet wśród najlepszych amerykańskich saksofonistów, niezależnie od stylu jazzowego w jakim sami się poruszali. Jego muzyka ma ponadczasowy charakter. Album jest jedyną płytą nagraną przez Hawkinsa dla wytwórni Riverside. Wybrałem właśnie tą płytę do prezentacji sylwetki jednego z wynalazców jazzowego saksofonu nie bez przyczyny. Nagrywając dla Riverside Hawk dostał wolną rękę w wyborze muzyków. W tym czasie nagrał wiele ciekawych płyt. Towarzyszyli mu Oscar Peterson, Herb Ellis, Hank Jones, Tommy Flanagan, Kenny Burrell, Milt Jackson i wielu innych muzyków pamiętających wielkie jazzowe orkiestry sprzed lat. Jednak, kiedy Hawkins mógł wybrać – postawił na młodszych od niego w większości o 20 lat muzyków ery bebopu (z wyjątkiem perkusisty Jo Jonesa – ulubieńca Counta Basie) i w większości nieznany wcześniej repertuar. „Laura” znalazła się na tej płycie pewnie z intencją wydania singla. Coleman Hawkins był geniuszem jazzowej ballady, ale potrafił też zagrać ognistego bluesa. Pierwszego dowodzi „Laura”, a drugiego „Juicy Fruit”. To wszystko powody, dla których uważam album „Hawk Flies High” za dobrą wizytówkę muzycznych możliwości geniusza saksofonu.

Coleman Hawkins
The Hawk Flies High
Format: CD
Wytwórnia: Riverside / OJC / Fantasy
Numer: 090204991877

Brak komentarzy: