Za cyfrowymi premierami nie przepadam. Nie patrząc na tajniki produkcji różnych wersji albumu, uważam, że pierwszy powinien ukazywać się winyl, a później wersja cyfrowa i streaming, czyli dokładnie odwrotnie, niż stanie się to w przypadku najnowszego, czyli de facto pierwszego, choć wcale nie pierwszego albumu Bernarda Maseli. Winyl dla tych co słuchają w skupieniu, CD dla tych, co przy okazji, a streaming dla tych, co lubią, żeby coś z telefonu grało. Upraszczam trochę, ale jednak tylko trochę, choć rozumiem pragnienie wypuszczenia w świat najnowszej produkcji najszybciej jak się da, a wersja wirtualna nie jest przecież obarczona kolejką w tłoczni, a te zajmujące się wersjami analogowymi przeważnie mają ostatnio bardzo dużo pracy.
„Drifter” brzmi zaskakująco spójnie, jak na album, na którym każdy utwór powstał w nieco innym, a czasem nawet bardzo innym składzie i pewnie w innym miejscu, a może nawet w niektórych przypadkach zupełnie wirtualnie. Nie potrafię jeszcze ocenić spójności dźwiękowej, bowiem nie słyszałem płyty w żadnej wersji fizycznej, do dziś dysponuję tylko plikami w wysokiej rozdzielczości. Oczywiście jakość techniczna materiału jest ważna, ale bez dobrej muzyki i tak nie miałaby sensu. „Drifter” to album kolorowy, gdybym w jakiś sposób nie znał muzyki lidera od wielu lat, być może uznałbym, że to album debiutanta, próbującego przeróżnych rozwiązań i poszukującego najlepszej formy, albo co najmniej kogoś, kto nie wie, czy będzie miał następną szansę, więc tą którą dostał wykorzystuje rzucając na szalę wszystkie najlepsze pomysły.
Album jest rodzajem szkicownika, dyżurnego zbioru pomysłów lidera, który od lat uczestniczy w wielu różnych muzycznych projektach i znalazł wreszcie czas na nagranie i wyprodukowanie całości zupełnie po swojemu. Dla fanów Laboratorium, Walk Away, Young Power czy The Globetrotters solowy debiut Maselego nie będzie zaskoczeniem, ale miłym dodatkiem do ich płytowych zbiorów. W pierwszej chwili rozmaitość uznałem za wadę tego projektu, jednak nie każda płyta musi być jakimś uduchowionym przesłaniem dla świata. Można nagrać dobre melodie w dobrym towarzystwie i potraktować taki album jak podsumowanie czy streszczenie tego, co pojawiło się w głowie lidera przez wiele lat grania w przeróżnych składach, gdzie zawsze był i dalej jest muzykiem wnoszącym niekończące się pokłady pozytywnej energii i egzotycznie brzmiących nut generowanych przy pomocy instrumentów elektronicznych z zasady i techniki gry przypominających wibrafon.
Mam nadzieję, że na kolejny solowy projekt Bernarda Maseli nie będziemy musieli czekać kolejne dekady, a każdy z nas może w tym pomóc kupując „Drifter”, który już niedługo ukaże się w formie płyty CD i zapewne również płyty analogowej, w prestiżowej serii Polish Jazz Masters. W Polsce jazz często traktowany jest jak wielka, pomnikowa sztuka. Wypada odkrywać coś nowego, inspirować się czymś szerzej nieznanym, a później słuchać w wielkim skupieniu kiwając głową z udawanym zrozumieniem. „Drifter” to zupełnie coś innego. Zbiór przebojów, które przebojami nie zostaną niestety, ale słuchając każdego z utworów będziecie głową kiwać, ale raczej z zachwytu i podążając za rytmem, niż udając zrozumienie dla jakiś ponadczasowych idei. Poproszę o więcej takich płyt.
Bernard Maseli
Drifter
Format: CD
Wytwórnia: Bernard
Maseli / Warner
Data pierwszego
wydania: 2021
Numer: ???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz