Kilka
dni przerwy, no cóż, czasem i tak bywa… Kto audycji nie słuchał niech żałuje. W związku z obecnością gościa
specjalnego, zawartość muzyczna powstała w zasadzie w trakcie audycji i była
mieszanką tego, co przyniósł do studia Michael i co przyniesłem przewidując, że
może się mu spodobać. Było więc trochę muzyki w wykonaniu gościa z jego
ostatniego solowego projektu – „Blow”, było jego solo na trąbce z płyty Ala
Jarreau „Tenderness”. Był Clifford Brown, Lee Morgan, Art Farmer z Jarosławem
Śmietaną.
Był
też Miles Davis. W dwudziestą rocznicę jego śmierci nie mogło zabraknąć
dźwięków jego trąbki. Do dziś nikt nie chce uwierzyć, że zaproszenie Michaela
Patches Stewarta akurat tego dnia było kompletnym przypadkiem… Naprawdę było.
Moją specjalnością nie są biografie muzyków i o 20 rocznicy śmierci Milesa
Davisa dowiedziałem się dopiero tego dnia rano zaglądając na stronę radia w
celu sprawdzenia, czy pojawiła się tam wzmianka o wizycie gościa… A na wspólną
audycję umówiliśmy się kilka dni wcześniej. Dla takich właśnie chwil warto
robić radio na żywo. Tego nie da się zaplanować. Płyty też przygotowałem dzień
wcześniej, więc obecność nagrań Milesa w tym zestawie wynikała raczej z tego,
że gość też jest wybitnym trębaczem.
Miałem
więc przygotowaną moją ulubioną płytę Milesa – „The Complete Concert 1964 My
Funny Valentine + Four & More” (no, może jeszcze z 5 innych albumów jest
tymi najbardziej ulubionymi…), ale w audycji znalazł się urywek – „Bank Robbery”
– wspólnego nagrania Milesa Davisa i Johna Lee Hookera z płyty „The Hot Spot”.
Cóż – niecodziennie udaje się zaskoczyć znanego trębacza nagraniem innego
znanego trębacza. Tym razem się udało. W studiu kamery nie ma, więc minę
Michaela słyszącego moją zapowiedź i później pierwsze takty muzyki możecie
poznać tylko z mojej opowieści… To było bezcenne. To kolejny powód dla którego
warto robić prawdziwe radio, które ma studio i audycje nadawane na żywo.
Michael
Patches Stewart zapowiedział również na naszej antenie, chyba po raz pierwszy
publicznie rychłe wydanie nowej płyty koncertowej. Trzymamy naszego gościa za
słowo, bowiem od wydania „Blow” minęło już zbyt wiele lat.
W
taki dzień usłyszeć opowieści o Milesie z ust muzyka, który go znał i który
grał tysiące razy kompozycje napisane dla Milesa przez Marcusa Millera – to było
tego dnia w Polsce możliwe tylko w RadioJAZZ.FM.
A
że wyszło trochę przez przypadek… No cóż – liczy się efekt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz