Ten
album będzie jednym z moich najsilniejszych kandydatów do polskiej jazzowej
płyty roku 2014. Już zapowiadający go singiel – porywająca interpretacja
„Mercy, Mercy, Mercy” Joe Zawinula z polskim tekstem Kamila Bednarka i Jahgi
brzmiał sensacyjnie. Nagroda należy się producentom za niesamowity i
jednocześnie dość ryzykowny pomysł. Zawartość muzyczna albumu skierowanego do
młodego, niekoniecznie osłuchanego z klasycznym jazzem słuchacza to bowiem
wielkie przeboje sprzed pół wieku. Niektóre melodie są nawet starsze. W epoce,
kiedy popowe przeboje z zeszłego tygodnia nazywa się już klasykami, to
koncepcja co najmniej oryginalna.
Dodajmy
od razu – pomysł sprawdza się znakomicie. Zrobiłem kiedyś audycję z
największymi jazzowymi przebojami. Znalazły się tam cztery z wybranych przez
zespół na płytę kompozycji – „Moanin’”, „Work Song”, „Take Five” i „Mercy,
Mercy, Mercy”. Zresztą zestawienie współczesnych, przebojowo i nowocześnie, a
jednocześnie z dużym szacunkiem dla oryginałów sprzed lat zagranych wersji z
oryginalnymi nagraniami jest bardzo twórcze i inspirujące. Upodobania młodych
ludzi się zmieniają, ale dobra kompozycja obroni się zawsze, nawet jeśli
zagranie „Mercy, Mercy, Mercy” w rytmie reggae może wydawać się nieco dziwną i
niepotrzebną zmianą. Niezależnie od tego, że dla nieznających oryginałów
słuchaczy będzie to przebojowy album, być może część z nich sięgnie po
oryginały i dowie się, że muzyka nie powstała wczoraj. To będzie dodatkowy zysk.
Zespół
grający reggae uzupełniają znani jazzmani, uświetniając część utworów
wyśmienitymi solówkami – jak choćby Piotr Baron i jego wybitny wkład w „Take
Five” Paula Desmonda. O każdym z utworów na płycie można opowiedzieć ciekawą
historię, wskazać co najmniej kilka wartych zainteresowania wykonań, odnaleźć
jazzową anegdotę sprzed lat. Trochę tego zabrakło w książeczce dołączonej do
płyty. To jednak nie jest zarzut do muzyki, ta jest najwyższej światowej próby.
Lion
Vibrations to zespół pełen twórczych pomysłów, niezwykłej muzycznej energii,
łamiący utarte schematy i potrafiący zmierzyć się z przebojami granymi przez
największych tego świata i znaleźć na nie swój własny pomysł.
Ten
album powinien mieć natychmiast kolejną część, a może nawet kilka. Proponuję
ogłosić plebiscyt na kompozycje, które powinny znaleźć się na kolejnej płycie.
Miałbym kilka pomysłów. Pewnie jak każdy fan jazzu. W życiu nie myślałem, że
napiszę takie zdanie – następnym razem poproszę więcej Kamila Bednarka… Jest
potrzebny zespołowi tak samo, jak Piotr Baron, czy Wojciech Mazolewski. „Lion
Vibrations And Friends” to album, który powinien być w przyszłym roku dołączony
do podręcznika muzyki dla szkoły podstawowej. Pewnie to się nie wydarzy, ale
każdy z Was może to naprawić kupując płytę w prezencie z najbliższej możliwej
okazji jakiemuś dziecku…
Fenomen
wrocławskiej wytwórni Vertigo rozwija się na naszych oczach. Wytwórnia nie
wydaje wiele, ale właściwie każde jej wydawnictwo, które trafia w moje ręce
staje się naszą radiową płytą tygodnia.
Lion Vibrations and Friends
Lion Vibrations and Friends
Format: CD
Wytwórnia: V-Records
Numer: 5903111377052
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz