21 sierpnia 2015

Christian McBride Trio – Out Here

Takich płyt, jak Out Here” Christiana McBride’a powstały tysiące, a setki z nich stoją i czasem nawet kurzą się na moich półkach wypełnionych po brzegi płytami zapomnianymi, które trafiają do mojego odtwarzacza jedynie w momencie przygotowywania jakiejś radiowej monografii. A te niewątpliwie wrócą, bowiem już od 1 września zaczyna na nowo nadawać w internecie RadioJAZZ.FM. Album „Out Here” będzie miał szansę znaleźć się w moich audycjach pewnie głównie za sprawą kilku bardzo znanych kompozycji. Uwielbiam od czasu do czasu ułożyć sobie audycję z wielu wykonań jednego utworu, co daje dodatkowo możliwość opowiedzenia garści ciekawych muzycznych historii i pokazuje, jak niezwykle różne bywa podejście muzyków do tych samych, przynajmniej w teorii nut.

Z pewnością „Cherokee” i „My Favorite Things” mają szansę w „Simple Songs”, a to już samo w sobie stanowi wyśmienitą rekomendację dla całego albumu, bowiem znakomitych wykonań tych kompozycji pamiętam ilość z pewnością przekraczającą pojemność godzinnej audycji.

Scenariusz powstania „Out Here” jest dość typowy – oto gwiazda – w tym przypadku Christian McBride wybiera sobie młodych, obiecujących muzyków i pozwala im zagrać. Pisząc „zagrać” mam na myśli zespołowe równouprawnienie, pozostawienie przestrzeni dla kreatywności, własnego zdania i solowych popisów owych młodych i obiecujących. Gwoli kronikarskiej dokładności – zespół to trio, które oprócz mistrza kontrabasu tworzą pianista Christian Sands i perkusista Ulysses Ovens Jr. Obaj, delikatnie rzecz ujmując dość mało znani do momentu nagrania w 2013 roku albumu z Christianem McBride’m.

W jazzie tak już jest – bycie mało znanym muzykiem nie oznacza braku muzycznych umiejętności. Obaj dają radę, choć czasem nieco spieszą się chcąc zabłysnąć każdym zagranym dźwiękiem, co należy im jednak wybaczyć, bo wielu taka szansa nie trafia się nigdy, a ta może być przecież ostatnia… Tym bardziej, że Trio to jedynie jeden z przynajmniej czterech składów na stałe prowadzonych przez lidera, który nie stroni też od roli sidemana u wielu różnych gwiazd – takie już życie jednego z najlepszych basistów świata.

Oczywiście w każdym utworze słychać, kto jest szefem, choć parę momentów z wykonaniu pianisty Christiana Sandsa zaskoczyło mnie mile. Christian McBride ma to coś, co właściwe jest największym – nic nie musi, może pozwolić sobie na rolę basisty we własnym zespole. Nie musi grać jakiś nieprawdopodobnie trudnych solówek, czy popisywać się jakoś szczególnie skomplikowanymi kompozycjami. W skrócie – nie musi gwiazdorzyć, i tak pozostaje jednym z największych z żyjących…

I jak dla mnie może sobie nagrywać już zawsze podobne płyty, mogą być wypełnione dowolnymi dobrymi melodiami sprzed lat, albo równie ciekawymi kompozycjami własnymi – ja i tak każdą kupię, choć w sumie można mieć tylko jedną…

Christian McBride Trio
Out Here
Format: CD
Wytwórnia: Mack Avenue

Numer: 673203106925

19 sierpnia 2015

Various Artists: Accordion Night – Jazz At Berlin Philharmonic IV

Czwarty odcinek cyklicznego wydawnictwa wytwórni ACT Music znanego jako Jazz At Berlin Philharmonic” nieco mnie rozczarował. Akordeonowy wieczór w berlińskiej filharmonii w lutym 2015 roku z pewnością był niezwykle udany, to wniosek, który łatwo wysnuć po wysłuchaniu zawartego na tym krążku materiału muzycznego.

Nie mogło być inaczej, bowiem Vincent Peirani i Klaus Paier to jedni z najciekawszych artystów tej wytwórni. Udział gości w postaci Nguyena Le i Adama Bałdycha również gwarantuje muzykę najwyższej próby. Stian Carstensen – trzeci z akordeonistów biorących udział w nagraniach też zaprezentował się nieźle. Temu albumowi jednak czegoś brakuje, a w zasadzie brakuje mu dwóch rzeczy.

Po pierwsze – jest za krótki i niespójny. Z pewnością na koncercie pojawiło się więcej muzyki, każdy ze składów dostał nieco więcej czasu, niż wynika to z reguł zmieszczenia owego skrótu na jednym krążku CD. Muzyka, którą znam z płyt studyjnych akordeonowych mistrzów ACT Music wymaga trochę więcej przestrzeni, czasu, by rozwinąć skrzydła. To nie są chwytliwe melodie, to również nastrój, chwila skupienia i zapomnienia. Tego na płycie brakuje. Wolałbym kompletny set jednego z zespołów, albo najlepiej wszystkie na 2 lub trzech płytach.

Koncert miał charakter promocyjny dla wytwórni, muzycy wystąpili w dużej części w składach i repertuarze znanym z ich nagrań studyjnych. Klaus Paier zagrał w towarzystwie Asji Valcic. Ich studyjny album „Silk Road” był jedną z ciekawszych płyt 2013 roku. O tym albumie możecie przeczytać tutaj:


Podobnie Vincent Peirani skorzystał z pomocy saksofonisty Emile Parisiena, prezentując urywki albumu „Belle Epoque” z początków 2014 roku. O tym albumie przeczytacie tutaj:


Nguen Le zrobił swoje wyśmienicie ubarwiając występ Regisa Gizavo, a Adam Bałdych doskonale wpisał się w formułę duetów dowodzonych przez akordeonistów urozmaicając zjawiskową solówką występ Stiana Carstensena. W tym wypadku pozwoliłbym sobie nawet na stwierdzenie, że to raczej gość wypadł lepiej od gospodarza.

W tym właśnie problem, oprócz finałowego – tradycyjnie nieco hałaśliwego, zagranego w dużym składzie utworu „Libertango” Astora Piazzoli będącego dość oczywistym wyborem na zamknięcie wieczoru dedykowanego akordeonistom zabrakło mi jakiejś nowej muzycznej jakości, którą mogli wnieść goście specjalni, albo twórczy dobór koncertowego repertuaru.

Nie zmienia to jednak faktu, że duety Klaus Paier / Asja Valcic i Vincent Peirani / Emile Parisien to zespoły wybitne, podobnie jak jedne z największych gwiazd ACT Music – Adam Bałdych i Nguen Le. Z wielką niecierpliwością oczekuję ich nowych albumów, a także rozszerzonego wydania całości materiału muzycznego z tego koncertu.

Ja traktuję album „Accordion Night – Jazz At Berlin Philharmonic IV” jak swoisty sampler, który z pewnością wielu zachęci do szerszego poznania dorobku artystów, którzy na nim zagrali.

Various Artists
Accordion Night – Jazz At Berlin Philharmonic IV
Format: CD
Wytwórnia: ACT!

Numer: ACT 9589-2

18 sierpnia 2015

Henryk Miśkiewicz - <Full Drive>

Trudno uwierzyć, że od czasu nagrania pierwszego albumu zespołu &#60Full Drive&#62 Henryka Miśkiewicza minęło już ponad 11 lat. Od tych koncertów sam zespół zdążył nagrać jeszcze dwie płyty, o których przeczytacie tutaj:


Wszystkie są doskonałe i w zasadzie nie sposób wyróżnić którykolwiek z tych albumów. Formuła pozostaje wciąż ta sama. Artystyczny sukces gwarantuje połączenie talentu lidera, muzyków mu towarzyszących, gości specjalnych i magiczne, wciąż istniejące miejsce, malutka kawiarnia Jazz Cafe w podwarszawskich Łomiankach. Sposób wyboru repertuaru również od lat pozostaje niezmieniony – to mieszanina chwytliwych, przebojowych jazzowych melodii z kompozycjami własnymi członków zespołu.

Każdy z albumów &#60Full Drive&#62 do doskonała płyta na wakacyjną podróż samochodem, pełna pozytywnej energii, melodyjna, niebanalna i wypełniona prawdziwymi emocjami. To muzyka jednocześnie przebojowa i taka, przed którą nie uciekną pasażerowie, którzy stronią od jazzu, ale również ambitnie prezentująca własne twórcze spojrzenie na znane melodie. To również urozmaicający brzmienie goście specjalni, w wypadku pierwszego albumu – to Dorota Miśkiewicz i Michał Miśkiewicz. Ich udział to nie tylko rodzinne spotkanie ojca z dziećmi, to cenny dodatek do doskonale rozumiejącego się zespołu.

Płycie przydałoby się wznowienie, bowiem dawno nie widziałem jej w żadnym ze sklepów. Ten album, tak jak jego kolejne części nigdy się nie zestarzeje. To wiecznie żywa muzyczna energia, sztuka ponadczasowa, w zasadzie równie dobrze mogłaby powstać w roku 2015, jak i 1985. Ja osobiście czekam już z niecierpliwością na czwarty odcinek serii, chociaż wiem, że to jeszcze może potrwać.

Słyszałem zespół na żywo wiele razy i choć muzycy, którzy go tworzą należą do najbardziej zapracowanych w Polsce, goszcząc razem lub osobna na dziesiątkach, jeśli nie setkach albumów w wielu różnych muzycznych stylach, według mnie mogliby bez końca jeździć po świecie i grać razem wszystkie piękne melodie. Ja wykupiłbym sobie abonament i chodził na taki koncert co miesiąc, żeby naładować się pozytywną energią.

&#60Full Drive&#62 to album do którego często wracam, a dla mnie samego to bardzo mocna rekomendacja. Nie wyobrażam sobie, żeby komukolwiek mógł się nie spodobać.

Henryk Miśkiewicz
&#60Full Drive&#62
Format: CD
Wytwórnia: GRAMI

Numer: Grami CD 006