12 stycznia 2017

Joe Henderson - Page One

Kariera muzyczna Joe Hendersona trwała niemal 40 lat, a rozpoczęła się w 1963 roku nagraniem jego własnego debiutu – albumu „Page One” i udziałem w sesji nagraniowej Kenny Dorhama, z której powstał album „Una Mas”. Z Dorhamem, wtedy już muzykiem ze sporym nagraniowym doświadczeniem, debiutującego Joe Hendersona łączyło wiele, bowiem zaprosił go nie tylko do udziału w nagraniu swojego debiutu, ale również kolejnych dwu albumów – „Our Thing” i „In ‘n Out”. Po krótkiej przerwie i nagraniu „Inner Urge” bez trąbki, miejsce Kenny Dorhama w zespole Joe Hendersona zajął Lee Morgan. W tym samym czasie muzyk dołączył do zespołu Horace Silvera, nagrywając z nim między innymi „Song For My Father”. Całkiem niezły początek kariery.

Wielu twierdzi, że muzyka Joe Hendersona z czasem doroślała i doskonaliła się, co mogłoby prowadzić do konkluzji, że jego o wiele późniejsze albumy, chociażby te wydane pod koniec jego kariery przez Verve, jak na przykład „Lush Life: The Music Of Billy Strayhorn”, czy „So Near, So Far (Musings for Miles)” są produktami doskonalszymi i zdecydowanie bardziej wartymi przypomnienia. Z pewnością są doskonalsze, jednak debiut zawsze ma swoją magię i utrwaloną na płycie energię muzyka, który daje z siebie wszystko co potrafi, chcąc oznajmić światu swoje przybycie.

Muzyka Joe Hendersona zmieniała się na przestrzeni czasu, nie stronił od funku i otaczania się syntetycznymi brzmieniami, pod koniec życia powracając do swoich post-hard-bopowych korzeni. Jego nagrania z lat sześćdziesiątych pozostają zawsze aktualne, niosąc za sobą pokłady młodzieńczej energii i w każdym przypadku prezentując doskonałych muzyków grających zdumiewająco dojrzałe kompozycje lidera, z których część grywana jest do dzisiaj.

Bossa nova, samba, przebojowe kompozycje, to był jeden z najmodniejszych jazzowych trendów początku lat sześćdziesiątych. Niespełna rok wcześniej ukazał się przecież albumy „Jazz Samba” i „Big Band Bossa Nova” Stana Getza, a niemal równolegle z premierą „Page One” na rynek trafił album „Getz/Gilberto”. W tych klimatach dobrze odnajdowali się Butch Warren i Pete La Roca. Z perspektywy lat może trochę dziwić udział w sesji McCoy Tynera, który pozostawał raczej wierny nieco bardziej postępowym jazzowym improwizacjom. W tym czasie grał już przecież z Johnem Coltrane’em. Okazuje się jednak, że potrafił odnaleźć się również w zdecydowanie bardziej rozrywkowych klimatach. Jego nazwiska zabrakło na okładce albumu wcale nie dlatego, że jest w tym zestawieniu nieistotny. Jak zwykle zadecydowały względy kontraktowe, bowiem pianista podpisał właśnie wtedy kontrakt z Impulse!, a część jego nagrań z Johnem Coltrane’em wydawał Atlantic.

W słowie wstępnym do albumu Kenny Dorham wróżył Joe Hendersonowi wielką karierę, co okazało się proroczą przepowiednią. Ta świetlana przyszłość miała nadejść właściwie natychmiast, bowiem przebojowy debiut – „Page One” sprawił, że tylko w następnym – 1964 roku Joe Henderson nagrał kolejny wyśmienity album – „Our Thing” oraz wziął udział w nagraniu trzech wybitnych płyt  - wspomnianego już albumu Horace Silvera „Song For My Father”, genialnego „The Sidewider” Lee Morgana i „Point Of Departure” Andrew Hilla. Całkiem niezły początek kariery. Później bywało różnie, a trudna dla wielu muzyków jazzowych dekada lat siedemdziesiątych nie była łatwa również dla Joe Hendersona. Potrafił jednak z powodzeniem wrócić do swoich muzycznych korzeni i większość jego późniejszych nagrań z pewnością z czasem znajdzie swoje miejsce w Kanonie Jazzu.

Joe Henderson
Page One
Format: CD
Wytwórnia: Blue Note
Numer: 724349879522

Brak komentarzy: