Dziś trochę nietypowo. Trochę o najnowszej płycie Jeffa Becka Emotion & Commotion, a tak w zasadzie to o kondycji twórczej dawnych mistrzów rockowej gitary. Pewnie nie jest łatwo przez 30 lub więcej lat co roku wydawać rewolucyjna i legendarną płytę. Tego nie potrafił nawet największy innowator współczesnej muzyki – Miles Davis. Są tacy, którzy próbują z lepszym lub gorszym skutkiem, inni zaś zwyczajnie odcinają kupony dawnej sławy. Ta grupa zwykle albo udaje, że czas się zatrzymał wciąż pozostając we własnym, niezmienionym od wielu lat świecie z okresu swojej szczytowej popularności.. Są też tacy, którzy próbują dogonić nie tyle muzykę, ale swoją dawną popularność, na siłę schlebiając współczesnym gustom nowej publiczności. W takich przypadkach zwykle powstają okazjonalne składy młodych, chcących skorzystać na znanych nazwiskach i tych przebrzmiałych sław, które szukają drogi na skróty do uszu i kieszeni młodych.
Cóż dziś zostało z dawnej kreatywności Erica Claptona, Carlosa Santany, Johnna Mayala, Jimmy Page’a i wielu innych bohaterów minionych czasów ? Nawet wiernym fanom trudno udawać, że są wciąż w szczytowej formie. Popatrzmy zatem jak to jest w rzeczywistości:
Eric Clapton – od 20 lat właściwie tylko Me And Mr. Johnson. Fakt, to wielka płyta, marzenie Claptona od zawsze, marzenie spełnione, wyszło chyba nawet lepiej niż wszyscy się spodziewali. Jednak trudno tą płyta Clapton nie wrócił do dawnej popularności, choć wszystkich swoich fanów zaskoczył i zachwycił. Oprócz tego cykle koncertów bazujących na sentymencie i dawnych przebojach, na powrocie do złotych lat 60-tych i 70-tych.
Carlos Santana ? Oprócz okazjonalnych koncertów z Wayne Shorterem i wycieczek w stronę jazzu próbuje odnieść komercyjny sukces nagrywając kolejne płyty zapraszając każdego, kto ma jakiekolwiek nazwisko i jest bardziej od samego Santany znany młodzieżowej publiczności. Według takiej recepty powstały wszystkie płyty od czasu Supernatural. Zresztą do Santany mam stosunek dość oryginalny, który definiują moje ulubione płyty: Carlos Santana & Buddy Miles – Live! i Carlos Santana With Mahavishnu John McLaughlin – Love Devotion Surrender.
John Mayall – to od wielu lat jeden wielki festiwalowo klubowy revival. John Mayall, to wielki edukator, jego zespół przez wiele lat pełnił taka rolę, jak zespoły Milesa Davisa, lub Jazz Messengers Arta Blakey’a. To dzięki istnieniu zespołu Mayala mamy dziś Erica Claptona, Jacka Bruce’a, Micka Taylora, Petera Grena i niezliczoną rzeszę może mniej znanych, ale niewątpliwie zawdzięczających grupie Bluesbreakers swój profesjonalny warsztat muzyków. Mayall trzyma poziom na koncertach, ale o kreatywności i ciekawych płytach nie ma w zasadzie mowy od lat.
Jimmy Page – pozostał liderem zespołu, który nie istnieje od 30 lat.
Czy ktoś broni się skutecznie przed upływem czasu ? Gary Moore, który potrafi połączyć swoją własną muzyczną tożsamość z nowymi trendami nagrywając zarówno bardziej konwencjonalne płyty (Back To The Blues), jak i nowatorskie i słuchane również przez młodszych słuchaczy – A Different Beat, Close As You Get, Bad For You Baby).
Jednak to Jeff Beck od ponad 40 lat właściwie nigdy nie zszedł poniżej pewnego poziomu. Ignorując chęć przypodobania się publiczności, regularnie co 2 – 3 lata nagrywa co najmniej solidne, a niekiedy wręcz genialne płyty. Zaskakuje jednocześnie kondycją twórczą, muzyczną erudycją, umiejętnie wpisując się w różne konwencje. Jednocześnie pozostaje technicznym wirtuozem gitary nie pozwalając owym popisom technicznym przysłonić ducha muzyki.
Przypominając więc w skrócie i hasłowo: – Yardbirds, Beck Ola!, Rod Steward, jazzowe realizacje z Janem Hammerem, Terry Bozzio i Tony Hymas – Guitar Workshop, Roger Waters – Amused To Death, nagrania koncertowe z klubu Ronnie Scott's, genialne Who Else!, You Had It Coming i JEFF. To tylko pierwsze skojarzenia.
I najnowsza płyta – Emotion & Commotion. Co na niej znajdziemy ? Świetną współpracę z duża orkiestrą. Standardy jazzowe, udane duety z wokalistkami, w tym zarówno z gwiazda Norah Jones, jak i z mniej znanymi. Mamy tez świetną grę wschodzącej gwiazdy gitary basowej – młodej Australijki Tal Wilkenfeld. Mamy też świetne kompozycje lidera i twórcze adaptacje ogranych tematów, standardów jazzu i muzyki poważnej.
I jest też to co na każdej płycie Jeffa Becka najważniejsze – świetne partie gitary. Niebanalne, zróżnicowane, dalekie od taniego efekciarstwa Joe Satrianiego, pokazujące wielki szacunek do tradycji tego instrumentu. Bardzo szeroko pojętej tradycji zarówno bluesa, rocka jak i jazzu. I to wszystko razem z cytatami z opery trzyma się zgrabnie razem jako spójny, nie sprawiający wrażenia przypadkowego zbioru gości specjalnych produkt.
Płyty słucha się rewelacyjnie od początku do końca i to w sumie najlepsza rekomendacja. Trzeba zacząć dość głośno i poczekać aż rozwinie się utwór numer 2, wtedy efekt będzie powalający.
Płyta ma też wydanie rozszerzone. Bonusem jest DVD z koncertu zespołu Becka na Guitar Crossroards Claptona w 2007 roku. Warto kupić to wydanie, występ Becka na tym festiwalu był jedym z lepszych.
Jeff Beck
Emotion Commotion
Format: CD
Wytwórnia: ATCO
Numer:: WPCR-13816
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz