Do I Have To Say His Name? – to tekst od lat będący elementem przedstawiania członków E-Street Band mniej więcej w na początku trzciej godziny każdego z koncertów. Dzisiejsza płyta, to projekt saksofonisty, którego oczywiście fanom Bruce’a Springsteena przedstawiać nie trzeba. W każdym miejscu na świecie odpowiedź tysięcy gardeł na stadionie jest jednoznaczna…
Płytę zarejestrowano w miejscu, którego również fanom Springsteena przedstawiać nie trzeba – to kolebka The E-Street Band i wielu zespołów zaprzyjaźnionych z muzykami tej grupy – mały klub w Asbury Park – Stone Pony.
Ostatnimi czasy, pewnie z własnego wyboru, ale również trochę pod wpływem producenta ostatnich płyt – Brendana O’Briena, brzemienie zespołu Springsteena stało się bardziej gitarowe. Więcej gitar to mniej saksofonu. Warto więc wrócić do nieco starszych nagrań i postaci jednego z najlepszych rockowych saksofonistów wszech czasów – Clarence Clemonsa. Taką okazją jest dzisiejsza płyta, zarejestrowana w czasie koncertu we wspomnianym Stone Pony w 2001 roku.
Liderowi udało się zebrać całkiem niezłą grupę muzyków. Instrumentaliści tworzący Temple Of Soul to mało znani, choć znający swój fach jak mało kto profesjonaliści. Cała płyta to jednak niestety nieco zmarnowany potencjał. W sumie jest niezła, ale w tym składzie można było lepiej…
Co w niej najlepsze – bez wątpienia saksofon lidera, szczególnie w utworach granych w szybszych tempach. Nieczęsto w koncertowej formule E-Street Band Clarence Clemons dostaje tyle czasu dla siebie. Na dzisiejszej płycie pokazuje, że potrafi improwizować jak mało który rockowy saksofonista. Miłym zaskoczeniem brzmieniowym jest współpraca skrzypiec i gitary. Grająca na skrzypcach Randi Fishenfeld operuje miękkim, gładkim dźwiękiem, zupełnie innym niż Suzie Tyrell w E-Street Band. Skrzypce same w sobie nie są jakieś szczególnie wybitne, dopiero w towarzystwie gitary Billy Livesaya nabierają muzycznego sensu. Warto więc odnaleźć na płycie te fragmenty.
Co w niej najsłabsze – to dość łatwe do przewidzenia – partie wokalne. Śpiew nie jest domeną lidera, niezbyt dobrze wychodzi też pozostałym muzykom. Sam Big Man wybitnie zaśpiewał chyba tylko raz – w If I Should Fall Behind w wersji znanej z teledysku. No może jeszcze udając świętego mikołaja w tradycyjnym grudniowym Santa Claus Is Coming To Town, co ostatnio miałem okazję słyszeć w 2008 roku w Belfaście. Na szczęście fragmentów wokalnych nie ma na dzisiejszej płycie zbyt wielu.
Całość jest przyjemnym rockowym koncertem, który broni się sam, Na tego rodzaju nagrania nie sposób nie patrzeć przez pryzmat znanego nazwiska. Gdyby Big Man nie był TYM Big Manem, pewnie płyta sprzedałaby się nieco gorzej, jednak pomijając rynkowy handicap znanego nazwiska, muzyka jest tak czy inaczej bardzo dobra, a samo nazwisko pomaga płycie wyjść z cienia innych tego rodzaju amerykańskich produkcji, a w wielu sklepach zapewne płyta leży na półce z nagraniami Springsteena.
Clarence Clemons Temple Of Soul
Live In Asbury Park
Format: CD
Wytwórnia: Slam Alley
Numer: 618321516522
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz