Gitara steel i jazz? No może pokazy dla turystów na Hawajach, albo coś pośredniego między country and western i zydeco, ale jazz? Buddie Emmons pokazuje na płycie nagranej w 1963 roku, że jeśli czuje się jazz, to można go zagrać na wszystkim.
Historycznie rzecz ujmując, jeśli pamięć mnie nie myli, przed Emmonsem jazz na tym instrumencie grali Floyd Smith w zespole Andy Kirka i Alvino Ray. Czasem ten specyficznie brzmiący instrument wzbogacał brzmienie aranżacji orkiestr tanecznym z pogranicza jazzu lat czterdziestych ubiegłego wieku.
Buddie Emmons nagrał płytę z typowo jazzowymi muzykami. Na fortepianie słyszymy niezwykle kompetentnego i pewnie prowadzącego sekcję rytmiczną Bobby Scotta. To bardzo dobry kierownik zespołu. W swojej karierze nagrywał z Chetem Bakerem, Shirley Horn i samym Quincy Jonesem. Na saksofonach różnego rodzaju gra Jerome Richardson. A zadanie ma niełatwe - na przykład takie standardy jak Oleo i Cherokee. Zespół uzupełniają perkusista Charlie Perslip i basista Art Davis. Liderem cały czas pozostaje jednak Emmons.
Stosując różnorodne brzmienia i techniki gry wykorzystuje obficie pedały swojego nietypowego instrumentu, grając raz delikatnie i melodyjnie (na przykład w The Preacher), kiedy indziej znowu bardzo drapieżnie. Często również szuka muzycznego porozumienia z saksofonem tworząc ciekawe kontrapunkty.
Sposobem budowania fraz Emmons bardzo przypomina Charlie Christiana. Najciekawszy utwór na płycie to z pewnością Oleo Sonny Rollinsa. W interpretacji Emmonsa jest dużo swingu, a jednocześnie pojawia się miejsce na dźwięki chaakterystyczne dla jego instrumentu. To bardzo twórcze podejście do tego ogranego przecież na wszystkie strony standardu.
Ciekawe solo można też odnaleźć w Cherokee. Utwór zagrany jest w szybkim tempie (no może Parker i Clifford Brown grywali go szybciej...) dając liderowi możliwość pokazania technicznych umiejętności oraz będąc okazją do dobrej solówki dla Richardsona i Scotta.
Słuchając całości nie sposób nie zauważyć, jak wiele pracy musieli włożyć realizatorzy w odrestaurowanie tej liczącej już prawie 50 lat rejestracji studyjnej. Instrumenty brzmią bardzo czytelnie. Ich barwy oddane są w naturalny i kojarzący się ze współczesnymi dobrymi rejestracjami sposób. Nagranie pochodzi z okresu, kiedy stereofonia raczkowała i była wciąż ciekawostką dostępną dla wybranych. O przestrzeni możemy więc zapomnieć. Gitarę i fortepian słychać w lewym kanale, a resztę instrumentów w prawym. W środku mamy wielką czarną dziurę, tajemniczą ciszę muzyczną, jednak wolę taką prawdę o oryginalnym nagraniu, niż sztuczne dorabianie akustyki i przestrzeni, jakie można znaleźć na wielu rekonstrukcjach starych nagrań.
Plyta jest ciekawa ze względów historycznych i poznawczych. Chociażby dlatego warto się nią zainteresowac. Muzyka obroni się sama, a jeśli Wam się nie spodoba, to przynajmniej zostanie ciekawostka do pokazywania znajomym.
Buddie Emmons
Steel Guitar Jazz
Format: CD
Wytwórnia: Mercury
Numer katalogowy: SR-60843/MG-20843/542 536-2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz