Dzisiejsza płyta jest dużo ciekawsza. Tu nikt nie chce słuchacza zabawiać. Tu nie ma wyścigów, ani licytacji, kto jest lepszy technicznie. To przemyślana w każdym dźwięku wybitna zespołowa gra trzech wielkich gitarzystów.
Koncepcja muzyki jest podobna, jak na Friday Night In San Francisco. To 3 akustyczne gitary, idealna współpraca, osobowości muzyków, wielka muzykalność i świetne kompozycje. Tu każdy gra inaczej, każdy w swoim, łatwo rozpoznawalnym stylu. Mimo wskazówek, która gitara gra w którym miejscu sceny, od razu można rozpoznać pozycje muzyków. To wyjątkowa płyta, w której udało się stworzyć zespół z trzech wielkich osobowości nie gubiąc ich tożsamości i muzycznych korzeni. Im więcej muzycznego doświadczenia ma słuchacz i im więcej innych nagrań dzisiejszych bohaterów zna, tym więcej odnajdzie różnic. To muzyka, której można słuchać wiele razy, codziennie odkrywając nowe szczegóły.
Każdy z trzech bohaterów skomponował po 2 utwory, płyta mogłaby być dłuższa. Jednak nawet w takiej postaci, w każdym z utworów muzycy wspólnie grają temat, pozostawiając dużo miejsca dla zbiorowej improwizacji. Żaden z gitarzystów nie dominuje nad innymi. To gra zespołowa i wspólne przedsięwzięcie całej trójki. To utwory pełne flamenco, gitary klasycznej, jazzowej improwizacji, odrobiny nut południowoamerykańskich i doskonałego zgrania wyćwiczonego w długim światowym tourne zespołu.
Z perspektywy lat ciekawostką jest dumny napis na okładce pierwszego wydania analogowego - Digital Recording. Dziś już nikt raczej nie chwali się cyfrowym nagraniem. Do pierwszej ligi jakościowej zasłużenie wróciły nagrania analogowe. Rejestracji dzisiejszej płyty z pewnością nie brakuje dynamiki, czasem nawet jest jej zbyt dużo. Trudno jednak na płycie znaleźć ciepłe brzmienie gitar akustycznych, szczególnie tych ze strunami z naturalnych materiałów. Słyszałem ten materiał na żywo w okresie jego wydania i było wtedy dużo lepiej. Realizacja dźwięku zepsuła nieco tę płytę. Zupełny brak detali i przestrzeni w połączeniu z przedziwnym masteringiem uczynił muzykę niezłym wyzwaniem nawet dla dobrego sprzętu odtwarzającego. Jeśli słuchamy głośno – tak żeby usłyszeć choć odrobinę więcej między uderzeniami w struny, najgłośniejsze pasaże stają się irytujące, a momentami kłują nieznośnie w uszy. Kiedy słucha się ciszej, muzyka gubi rytm i staje się płaska.
Niedostatki techniczne utrudniają nieco życie z dzisiejszą płytą, nie zabierając jednak jej miana najlepszych wspólnych nagrań trójki jej bohaterów.
To płyta w każdym względzie (może za wyjątkiem realizacji dźwięku) lepsza od Friday Night In San Francisco. Późniejsze próby reaktywacji zespołu, zarówno w połowie lat dziewięćdziesiątych, jak i kilka lat temu były już mniej udane.
I na koniec znalezione w archiwum ujęcie z niezwykle charakterystycznym krzesłem…
Al Di Meola
John McLaughlin, Al Di Meola, Paco de Lucia
Passion Grace & Fire
Format: LP
Wytwórnia: Philips / PhonogramNumer katalogowy: 811 334-2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz