„Girl
Talk” to wielkie pozytywne zaskoczenie. W każdym wymiarze i na każdym możliwym
polu. Sukcesu nie przewidywał chyba nikt, łącznie z wytwórnią, której zapewne
zabierze jeszcze parę dni wyprodukowanie kolejnych egzemplarzy płyty, bowiem z
warszawskich sklepów album zniknął w ekspresowym tempie i już w kilka dni po
premierze stał się nigdzie niedostępną sensacją.
Dawno
nie słyszałem tak dojrzałej, przemyślanej i dopracowanej w każdym szczególe
płyty, którą nagrałaby 21 letnia debiutantka. Takie rzeczy zdarzały się a
Ameryce w czasach be-bopu. Teraz czasem też takie płyty wychodzą spod ręki
doświadczonych muzyków… Aż strach pomyślećco będzie dalej, bowiem o przyszłość
artystyczną Moniki Borzym jestem spokojny. Jeśli ktoś nie wierzy, to
zapamiętajcie moje słowa… To nie będzie jutro, ale za 20 lat będzie jedną z
największych jazzowych wokalistek na świecie. Z takim talentem, pozytywnym
nastawieniem do życia i chęcią do pracy, a także świadomością, że trzea nad
sobą ciągle pracować, to zwyczajnie musi się udać.
„Girl
Talk” to z pozoru zbiór zupełnie ze sobą niezwiązanych piosenek. Mamy tu kompozycje
jazzowe, nowoczesny pop, r&b i wszystko co pomiędzy tymi gatunkami się
mieści. Tak więc w repertuarze Moniki Borzym na tej płycie znajdziemy zarówno
utwory nowsze z repertuaru Amy Winehouse, Bjork, czy Dido, jak i jazzową
klasykę – Abbey Lincoln, czy Joni Mitchell.
„Girl
Talk” to nie tylko uwodzicielski i rozswingowany głos Moniki. To też wyśmienite
aranżacje Gila Goldsteina, który gra również w kilku utworach na fortepianie. Na
wyróżnienie zasługuje również świetnie pracująca sekcja rytmiczna – Larry
Grenadier na kontrabasie, Eric Harland na perkusji i Bashiri Johnson na
instrumentach perkusyjnych. Najbardziej widocznym solistą jest Seamus Blake
grający na saksofonie tenorowym. Kilka świetnych wejść ma też trębacz Greg Gisbert. Pianista Aaron Parks to niezwykły talent, choć na tej płycie mógłby
zagrać więcej.
W
jaki sposób udało się zebrać taki gwiazdorski skład, pozostanie tajemnicą
Moniki.
W
głosie Moniki znajdziemy wszystko, czego oczekujemy od wokalistki jazzowej na
światowym poziomie. Te bardziej jazzowe kompozycje są pełne swingu i wokalnej
ekwilibrystyki pokazującej zarówno świetny timing, jak i wyborne opanowanie
frazy. Te bardziej popowe są świetnie zaaranżowane na jazzowo i zaśpiewane w niezwykle
stylowy sposób. Monika świetnie śpiewa po angielsku i całkiem nieźle radzi
sobie z portugalskim.
„Girl
Talk” to w całości wyśmienita płyta, są jednak na tym albumie utwory, które
zasługują na szczególne wyróżnienie. To przede wszystkim „Dry Cleaner From Des
Moines” – wspólna kompozycja Joni Mitchell i Charlesa Mingusa. To niezwykle
trudny do zaśpiewania numer. Może Joni Mitchell kiedyś usłyszy wersję Moniki.
Jestem pewien, że jej się spodoba. Godne wspomnienia są też „Abololo” mało w
Polsce znanej brazylijskiej wokalistki Marisy Monte i „Appletree” Erykah Badou.
Wywiad
z Moniką przeczytacie w listopadowym numerze JazzPRESSu.
Konkurencja
w tym roku jest duża, nie wiem, czy to będzie jazzowa płyta roku w Polsce, ale
z pewnością to będzie polski debiut roku. Płyta ukaże się też w USA. Trzymam
kciuki za powodzenie na rynku amerykańskim, ono z pewnością pomoże Monice w
kompletowaniu składu na następną płytę. O tym, czego możemy się spodziewać
przeczytacie w JazzPRESSie.
Monika
Borzym
Girl
Talk
Format:
CD
Wytwórnia:
Sony
Numer:
886977554322
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz