To
jest niespodziewanie dobra płyta. Generalnie George Benson jest wyśmienitym
gitarzystą z najczęściej mocno nieudanym repertuarem… A ta ucieczka od jazzu w
stronę kabaretowego Las Vegas zaczęłą się właśnie w połowie lat
siedemdziesiątych od kontraktu z CTI. Każdy gra to co lubi, a fanom jazzowej
gitary pozostaje wyławianie jej dźwięków z momentami nieco tandetnych aranżacji
muzycznego tła pozostającego istotnym składnikiem wielu płyt George’a Bensona w
latach siedemdziesiątych.
Płyta
„Body Talk” będąca niejako próbą powtórzenia komercyjnego sukcesu nagranej rok
wcześniej „White Rabbit” to także potwierdzenie łatwości, z jaką George Benson
potrafi komponować chwytliwe melodie. Płyta powstała w 1973 roku, 3 lata
przed jednym z największych komercyjnych
jazzowych sukcesów – „Breezin’”, to już tutaj słyszymy świetnie brzmiące
przeboje – jak choćby utwór tytułowy, czy „Dance”.
Większość
produkcji, nie tylko George’a Bensona, ale też innych orkiestrowych nagrań CTI
w tym okresie aranżował Don Sebesky. „Body Talk” to jednak bardziej funkowe
brzmienia wykreowane w studiu przez Pee Wee Ellisa – długoletniego saksofonistę
zespołu Jamesa Browna, a także autora wielu dobrych płyt solowych. To właśnie
brzmienia instrumentów dętych i rytmy perkusji Jacka DeJohnette tworzą
dżwiękowy obraz tej płyty. Gitara lidera brzmi zawsze w tym samym, łatwo
rozpoznawalnym stylu, co należy uznać za zaletę.
Ciekawym
pomysłem jest dodanie drugiej, akustycznej gitary, na której gra początkujący
wtedy i jeszcze niezbyt znany Earl Klugh. Kontrast pomiędzy jego akustycznym
brzmieniem i elektryczną gitarą lidera łamie nieco muzyczną konwencję i jest
czymś, co wyróżnią „Body Talk” na tle innych produkcji wytwórni z tego okresu.
Muzyka
wytrzymała nieźle próbę czasu, czego o wielu produkcjach Creeda Taylora z tego
okresu powiedzieć się nie da. W sumie razem z „White Rabbit” i „Beyond The Blue
Horizon”, dzisiejsza płyta stanowi dobre podsumowanie współpracy gitarzysty z
Creedem Taylorem w roli producenta i wytwórnią CTI.
Jeśli
skupić się jedynie na gitarze – to wyśmienita płyta. To co dzieje się poza
gitarą już tak dobre nie jest, choć całość ratują dobre aranżacje Pee Wee Ellisa
i świetne kompozycje lidera. Pewnie w swoich czasach „Body Talk” trafiało też
do dyskotek, jednak to z pewnością o niebo lepsza dyskoteka, niż to co słychać
w młodzieżowych klubach w dzisiejszych czasach.
Dla
mnie definicją stylu George’a Bensona pozostają jego dwie pierwsze płyty – „The
New Boss Guitar” i „It’s Uptown”. Jednak na „Body Talk” znajdziecie dużo więcej
dobrego George’a Bensona niż na wielu jego późniejszych płytach. O „It’s
Uptown” możecie przeczytać tutaj:
George Benson
Body Talk
Format: CD
Wytwórnia: CTI / Sony
Numer: 5099750516928
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz