Lee
Konitz nagrał jakiś milion płyt. Pomimo tego, że już kilka lat temu
przekroczył osiemdziesiątkę, ciągle pozostaje w pełni aktywnym muzykiem, co w
przypadku saksofonisty nie jest zbyt łatwe. W 2011 roku ukazała się płyta
dokumentująca jego koncert z Birdland w towarzystwie Brada Mehldaua, Charlie
Hadena i Paula Motiana – „Live At Birdland”. Ta płyta jeszcze do mnie nie
dotarła, choć mimo tego, że staram się nie czytać o płytach, których nie mam w
swojej kolekcji, więc i o tej nie czytałem, coś mi mówi, że już niedługo ta
płyta również zostanie naszą płytą tygodnia…
Wróćmy
jednak do wyśmienitej muzyki z „Insight”. Nagrania pochodzą z połowy lat
dziewięćdziesiątych, jednak biorąc pod uwagę fakt, że 3 płyty, na których się
wtedy ukazały należą dziś do delikatnie mówiąc… trudno dostępnych (wytwórnia
West Wind), i nigdy oficjalnie w Polsce nie sprzedawanych (według mojej
pamięci), to niedawno wydaną przez wytwórnię Jazzwerkstatt płytę można uznać za
nowość w Polsce.
W
latach dziewięćdziesiątych Lee Konitz często koncertował w Europie z niemieckim
pianistą Frankiem Wunschem. Pamiętam jeden z tych koncertów, który w zupełnie
przypadkowych okolicznościach obejrzałem w Hanowerze. Pamiętam z tego koncertu
dość długą introdukcję solową Lee Konitza i zupełnie mi wtedy nieznanego
pianistę, którego usłyszałem wtedy po raz pierwszy. Pianista, o którym
pomyślałem, że musi mieć za sobą klasyczne wykształcenie i sporo grania muzyki
współczesnej. Później okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła. Na tym
koncercie kupiłem jedną z 3 płyt wytwórni West Wind – „Frank-Lee Speaking”,
która jest dawcą materiału na „Insight”. Pozostałych dwu zdobyć mi się do dziś
nie udało.
Tak
więc „Insight” to składanka z 3 albumów koncertowych, zachowuje jednak
strukturę koncertów, które obaj muzycy grali w latach dziewięćdziesiątych.
Album otwierają trzy kompozycje zagrane solo przez Lee Konitza. Pozostała część
muzyki to nagrania duetów z Frankiem Wunschem.
Jeszcze
kilka lat temu, częściowo w związku z prywatnymi sprawami Lee Konitz często
gościł w Polsce, a nawet przez chwilę mieszkał tu na stałe. Występował w
różnych składach, grywał na festiwalach, często w małych salach z polskimi
muzykami. Za każdym razem kiedy go słyszałem moja pierwszą myślą był podziw nad
absolutną kontrolą, jaką miał nad każdym dźwiękiem, który wydobywał ze swojego
instrumentu. Czy jeszcze dla nas zagra ? Nikt tego nie może być pewien, ciągle
bowiem dochodzi do siebie po kłopotach zdrowotnych, jakie spotkały go latem
2011 roku w czasie jednego z jazzowych festiwali w Australii. Na razie więc
pozostają nam płyty i trzymanie kciuków za powrót do zdrowia.
„Insight”
rozpoczyna się do kompozycji solowych i dla mnie od tej samej myśli… Kontrola.
Absolutna kontrola nad instrumentem i niezwykła muzyczna inwencja. Lee Konitz
zawsze był raczej oszczędnym muzykiem. Tak było w latach pięćdziesiątych i
sześćdziesiątych i tak pozostało do dziś. Spora część nawet tych najlepszych
saksofonistów w szaleństwie improwizacji skupia się na właściwych dźwiękach,
często przedkładając muzyczną myśl nad barwę i brzmienie, albo rozpoczynając
kolejne dźwięki bez zakończenia poprzednich. Lee Konitz gra zupełnie inaczej, w
sposób unikalny, właściwy tylko jemu. Zna tyle sposobów na zakończenie dźwięku,
że mógłby pewnie zagrać utwór na jedną nutę i słuchalibyśmy jego z wielką
uwagą. Ma swój rozpoznawalny po kilku dźwiękach ton, pomimo tego, że potrafi
zagrać melodyjną balladę równie pięknie, jak improwizowane kadencje w szybkich
tempach.
Jego
współpraca z Frankiem Wunchem zaowocowała rozszerzeniem muzycznych horyzontów w
stronę muzyki współczesnej, francuskiej awangardy kojarzonej najczęściej z
Erikiem Satie (jedną z kompozycji Frank Wunsch nazwał nawet „Echoes D’Erik
Satie”) i twórczości Igora Strawińskiego. Frank Wunsch gra dźwiękiem, który
określiłbym jako zimny, co w przedziwny sposób pasuje do brzmienia altowego
saksofonu Lee Konitza, który z kolei do zimnych z pewnością nie należy.
Wiem,
że to składanka, jednak złożona z praktycznie niedostępnych albumów. Brzmi
jednak jakby wszystkie utwory pochodziły z jednego koncertu. I brzmi zwyczajnie
wybitnie. Muzyka jest wciągająca, posiada ową zadziwiającą cechę zmuszającą
słuchacza do oczekiwania na kolejne dźwięki, które z pozoru są oczywiste, ale
zwyczajnie piękne. Zarówno te zagrane solo na saksofonie, jak i razem z
fortepianem. A do „Live At Birdland”
jeszcze wrócimy…
Lee
Konitz feat. Frank Wunsch
Insight
Format:
CD
Wytwórnia:
Jazzwerkstatt
Numer:
4250079758784
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz