08 stycznia 2012

Lee Konitz feat. Frank Wunsch – Insight


Lee Konitz nagrał jakiś milion płyt. Pomimo tego, że już kilka lat temu przekroczył osiemdziesiątkę, ciągle pozostaje w pełni aktywnym muzykiem, co w przypadku saksofonisty nie jest zbyt łatwe. W 2011 roku ukazała się płyta dokumentująca jego koncert z Birdland w towarzystwie Brada Mehldaua, Charlie Hadena i Paula Motiana – „Live At Birdland”. Ta płyta jeszcze do mnie nie dotarła, choć mimo tego, że staram się nie czytać o płytach, których nie mam w swojej kolekcji, więc i o tej nie czytałem, coś mi mówi, że już niedługo ta płyta również zostanie naszą płytą tygodnia…

Wróćmy jednak do wyśmienitej muzyki z „Insight”. Nagrania pochodzą z połowy lat dziewięćdziesiątych, jednak biorąc pod uwagę fakt, że 3 płyty, na których się wtedy ukazały należą dziś do delikatnie mówiąc… trudno dostępnych (wytwórnia West Wind), i nigdy oficjalnie w Polsce nie sprzedawanych (według mojej pamięci), to niedawno wydaną przez wytwórnię Jazzwerkstatt płytę można uznać za nowość w Polsce.

W latach dziewięćdziesiątych Lee Konitz często koncertował w Europie z niemieckim pianistą Frankiem Wunschem. Pamiętam jeden z tych koncertów, który w zupełnie przypadkowych okolicznościach obejrzałem w Hanowerze. Pamiętam z tego koncertu dość długą introdukcję solową Lee Konitza i zupełnie mi wtedy nieznanego pianistę, którego usłyszałem wtedy po raz pierwszy. Pianista, o którym pomyślałem, że musi mieć za sobą klasyczne wykształcenie i sporo grania muzyki współczesnej. Później okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła. Na tym koncercie kupiłem jedną z 3 płyt wytwórni West Wind – „Frank-Lee Speaking”, która jest dawcą materiału na „Insight”. Pozostałych dwu zdobyć mi się do dziś nie udało.

Tak więc „Insight” to składanka z 3 albumów koncertowych, zachowuje jednak strukturę koncertów, które obaj muzycy grali w latach dziewięćdziesiątych. Album otwierają trzy kompozycje zagrane solo przez Lee Konitza. Pozostała część muzyki to nagrania duetów z Frankiem Wunschem.

Jeszcze kilka lat temu, częściowo w związku z prywatnymi sprawami Lee Konitz często gościł w Polsce, a nawet przez chwilę mieszkał tu na stałe. Występował w różnych składach, grywał na festiwalach, często w małych salach z polskimi muzykami. Za każdym razem kiedy go słyszałem moja pierwszą myślą był podziw nad absolutną kontrolą, jaką miał nad każdym dźwiękiem, który wydobywał ze swojego instrumentu. Czy jeszcze dla nas zagra ? Nikt tego nie może być pewien, ciągle bowiem dochodzi do siebie po kłopotach zdrowotnych, jakie spotkały go latem 2011 roku w czasie jednego z jazzowych festiwali w Australii. Na razie więc pozostają nam płyty i trzymanie kciuków za powrót do zdrowia.

„Insight” rozpoczyna się do kompozycji solowych i dla mnie od tej samej myśli… Kontrola. Absolutna kontrola nad instrumentem i niezwykła muzyczna inwencja. Lee Konitz zawsze był raczej oszczędnym muzykiem. Tak było w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych i tak pozostało do dziś. Spora część nawet tych najlepszych saksofonistów w szaleństwie improwizacji skupia się na właściwych dźwiękach, często przedkładając muzyczną myśl nad barwę i brzmienie, albo rozpoczynając kolejne dźwięki bez zakończenia poprzednich. Lee Konitz gra zupełnie inaczej, w sposób unikalny, właściwy tylko jemu. Zna tyle sposobów na zakończenie dźwięku, że mógłby pewnie zagrać utwór na jedną nutę i słuchalibyśmy jego z wielką uwagą. Ma swój rozpoznawalny po kilku dźwiękach ton, pomimo tego, że potrafi zagrać melodyjną balladę równie pięknie, jak improwizowane kadencje w szybkich tempach.

Jego współpraca z Frankiem Wunchem zaowocowała rozszerzeniem muzycznych horyzontów w stronę muzyki współczesnej, francuskiej awangardy kojarzonej najczęściej z Erikiem Satie (jedną z kompozycji Frank Wunsch nazwał nawet „Echoes D’Erik Satie”) i twórczości Igora Strawińskiego. Frank Wunsch gra dźwiękiem, który określiłbym jako zimny, co w przedziwny sposób pasuje do brzmienia altowego saksofonu Lee Konitza, który z kolei do zimnych z pewnością nie należy.

Wiem, że to składanka, jednak złożona z praktycznie niedostępnych albumów. Brzmi jednak jakby wszystkie utwory pochodziły z jednego koncertu. I brzmi zwyczajnie wybitnie. Muzyka jest wciągająca, posiada ową zadziwiającą cechę zmuszającą słuchacza do oczekiwania na kolejne dźwięki, które z pozoru są oczywiste, ale zwyczajnie piękne. Zarówno te zagrane solo na saksofonie, jak i razem z fortepianem.  A do „Live At Birdland” jeszcze wrócimy…

Lee Konitz feat. Frank Wunsch
Insight
Format: CD
Wytwórnia: Jazzwerkstatt
Numer: 4250079758784

Brak komentarzy: