Adam Bałdych podąża jedną z najbardziej logicznych i sensownych
ścieżek muzycznej kariery. To droga prowadząca nieuchronnie na sam szczyt.
Początek tej drogi to uczestnictwo w różnych sesjach, zdobywanie muzycznych
doświadczeń, poszukiwanie inspiracji i własnego, rozpoznawalnego później przez
fanów brzmienia. Kolejnym krokiem jest zwykle instrumentalna wirtuozeria. Wtedy
też ci, którym wystarcza talentu i systematyczności w ćwiczeniach zdobywają nie
tylko ponadprzeciętną sprawność gry, ale również rzesze fanów, zafascynowanych
owymi wirtuozerskimi kaskadami dźwięków.
Kolejny krok, wydaje się być najtrudniejszy, dla wielu niemożliwy
do zrobienia. Trzeba zostać liderem. Bycie liderem to nie tylko firmowanie własnym
nazwiskiem kolejnych płyt. To przede wszystkim umiejętność wykorzystania
potencjału wszystkich muzyków obecnych w studio. To również uczynienie z
instrumentu przedłużenia własnych myśli i emocji. To trudne sprawy. To oznacza
czasem odsunięcie się na drugi plan, jeśli pozostali muzycy mają coś ciekawego
do powiedzenia. To oznacza również bycie filarem zespołu, a niekoniecznie jego
gwiazdą.
Nagrywając „Imaginary Room” Adam Bałdych zrobił ten krok. Został
liderem w wyśmienitym stylu. To oczywiście nie zmniejsza wagi, ani artystycznej
jakości jego poprzednich nagrań. One już zawsze będą z nami. Tym razem jednak
to już zupełnie inna liga.
Być może część fanów oczekujących kolejnej lawiny skrzypcowych
pasaży będzie nieco zawiedzionych. To jednak właśnie w ten sposób możemy
obserwować z bliska narodziny światowej gwiazdy. Gwiazdy już nie tylko jazzowej
wiolinistyki, ale gwiazdy światowej Muzyki. Od czasu „Passion” Zbigniewa
Seiferta żaden z jazzowych skrzypków nie nagrał tak doskonałej płyty.
W berlińskim studiu wytwórni ACT spotkała się grupa wyśmienitych
skandynawskich muzyków. Wśród nich były takie gwiazdy, jak puzonista Nils
Landgren i kontrabasista Lars Danielsson.
Skandynawskie składy grają po skandynawsku. Niesłychanie rzadko brzmią
inaczej. Po słowiańsku tylko wtedy, kiedy grają muzykę Krzysztofa Komedy…
Trzeba wielkiego autorytetu i silnej muzycznej osobowości, a także twórczej
wizji tego, co ma znaleźć się na płycie, żeby taki skład zagrał inaczej. Jeśli
ktoś ma wątpliwości, czy Adam Bałdych to potrafi, prosto jest się ich pozbyć,
wystarczy posłuchać „Mirrors” z „Imaginary Room” – jednego z najciekawszych
fragmentów płyty.
Nie pierwszy to już i z pewnością nie ostatni raz okazuje się, że
w muzyce ważne jest to, co dzieje się między dźwiękami. Tą przestrzeń potrafią
zagospodarować jedynie najwięksi. Adam Bałdych to już potrafi.
Dla wszystkich fanów jazzowych skrzypiec oczywiste jest, komu
poświęcony jest utwór „For Zbiggy”. Po takim tytule kompozycji można spodziewać
się lawiny improwizowanych dźwięków i skomplikowanej harmonii. Nic bardziej
mylnego. Duch Zbigniewa Seiferta jest tu obecny, jednak Adam nie usiłuje
naśladować swojego wielkiego poprzednika. Raczej pokazuje, że potrafi zagrać
jak on, ale potrafi też sporo więcej.
Potrafi muzykę wymyślić, zapewnić sobie wsparcie jednej z
najbardziej kreatywnych i ambitnych jazzowych wytwórni. Potrafi zebrać
wyśmienity skład muzyków, nagrać światową płytę, która niczego nie udaje, jest
formą niezwykle osobistej wypowiedzi wielkiego artysty. Nie mam wątpliwości, że
będzie potrafił odtworzyć atmosferę tej muzyki na koncertach, choć z pewnością
skład zespołu będzie nieco inny.
A tych fanów lidera, dla których na tej płycie będzie za mało i za
wolno… Namawiam – przestańcie słuchać wirtuozerskich solówek, zróbcie ten sam
krok, co Wasz idol… Podążajcie za nim, zacznijcie słuchać Muzyki.
Premiera płyty zaplanowana jest na 22 czerwca. To będzie wielka
sensacja. Na antenie RadioJAZZ.FM już teraz…
Adam Bałdych & The Baltic Gang
Imaginary Room
Format: CD
Wytwórnia: ACT Music
Numer: Premiera 22 czerwca / Promo copy
1 komentarz:
Adam ma szansę zyskać taką sławę jak Pan Urbaniak, czego mu serdecznie życzę !
Prześlij komentarz