Wczoraj pogoda była zdecydowanie marcowa, a nie majowa,
przynajmniej w Warszawie. Deszcz postanowił chyba nadrobić zaległości z całego
miesiąca… Tematem audycji była kompozycja Billy Strayhorna – „Lush Life”.
Trzeba się jednak zająć deszczem. Na taką pogodę jest jedno lekarstwo – wczoraj
sprawdziło się po raz kolejny. To magiczne zaklęcie. Jadąc do studia
przypomniałem sobie historię pewnego koncertu Bruce’a Springsteena z Dublina, z
roku 2008 albo 2009. Cały dzień padało. Fani wiedzą jaka jest recepta Bossa na
taką pogodę. To kompozycja Johna Fogerthy – „Who’ll Stop The Rain”. Zespół już
jest w Europie, zaczął od słonecznej majowej Hiszpanii, więc na razie nie było
okazji sprawdzić na żywo, czy zaklęcie nadal działa. Tego wieczora w Dublinie
zadziałało perfekcyjnie. Już w połowie utworu na ciemnym niebie w zupełnie niespodziewany
sposób powstała w chmurach dziura akurat wielkości stadionu, przez którą
przedostały się pierwsze tego dnia promienie słońca, tworząc tęczę dokładnie
nad sceną… Wczoraj też zadziałało… Wybrałem najlepszą chyba (przynajmniej
technicznie) wersję, nagranie nigdy nie ukazało się na oficjalnej płycie Bruce’a
Springsteena. Nie sięgam często do bootlegów, ale tym razem w związku z pogodą
czułem się usprawiedliwiony.
* Bruce Springsteen
– Who’ll Stop The Rain – Rockin’ Live From Italy 1993
Zanim przejdziemy do Billy Strayhorna i „Lush Life” posłuchamy jeszcze
jednego krótkiego nagrania. To w audycji była mała zagadka… Kilka elektronicznych
listów od słuchaczy pojawiło się natychmiast. Niezwykła osobowość, niezwykle
osobiste, intymne wręcz teksty w połączeniu z zupełnie zdumiewającą i w części
do dziś nie rozszyfrowaną techniką gry na gitarze. „Things Behind The Sun” –
Nick Drake z ostatniego z 3 albumów, które zdążył nagrać w ciągu zaledwie kilku
lat swojej muzycznej aktywności – „Pink Moon”. To muzyka, która pasuje do
deszczowego popołudnia… A popularność Nicka Drake’a w Polsce niedługo wzrośnie…
Wierzcie…. Będzie się działo… Choć i tak każdy muzyk, którego o Nicka pytam zna
jego nagrania…
* Nick Drake – Things Behind The Sun – Pink Moon
Historia „Lush Life” jest zupełnie niewiarygodna. To utwór
napisany w latach trzydziestych ubiegłego wieku przez Billy Strayhorna. „Lush
Life” to nie tylko melodia, ale tekst, który w wypadku tej kompozycji jest co
najmniej równie ważny. Trudno więc uwierzyć, że głęboko refleksyjny tekst o
stosunkach damsko-męskich napisał niespełna 16 letni Billy Strayhorn… Tak
jednak było. W związku z tym wypada zacząć od wersji z tekstem… Sam kompozytor
nigdy nie nagrał swojej najbardziej znanej, obok „Take The A Train” kompozycji,
a zagrał ją tylko raz z orkiestrą Duke Ellingtona w 1948 roku na koncercie w
Carnegie Hall. Tego nagranie nie udało mi się odnaleźć w moich zbiorach.
Istnieje jednak wersja, którą wielu uważa za wzorzec wykonania „Lush Life”. To
nagranie z zarejestrowanej na kilku sesjach w 1957 i 1958 roku płyty „John Coltrane
And Johnny Hartman”.
* John Coltrane And Johnny Hartman – Lush Life - John Coltrane And
Johnny Hartman
Nawet w tak wolnym tempie i balladowym nastroju John Coltrane w
partii solowej nie potrafił powstrzymać się od próby poszukiwania
alternatywnych akordów. Ten album jest często uznawany przez wielu fanów
saksofonisty za zupełnie niepotrzebny w jego dyskografii. Jestem innego zdania.
To jeden z najpiękniejszych męskich albumów wokalnych w całej historii jazzu.
Być może w tym miejscu powinno pojawić się nagranie Nat King Cole’a, jednak
jego również nie udało mi się w moich zbiorach odnaleźć. Przygotowanie audycji
o „Lush Life” stało pod znakiem odkrywania potrzeby uzupełnienia zbiorów… Lista
płyt, które znam i które powinny się tu dziś znaleźć, a których nie posiadam
została uzupełniona o albumy Nat King Cole’a, Cheta Bakera i Blossom Dearie… O
nagraniu Elli Fitzgerald z Oscarem Petersonem zwyczajnie zapomniałem… To z
pewnością trzeba będzie w najbliższym czasie nadrobić, bowiem co najmniej jedno
z nich (znam 3 z różnych okresów współpracy tych artystów) powinno się w
audycji poświęconej „Lush Life” znaleźć.
„Lush Life” poleciła mi jako temat audycji Aga Zaryan – to była po
raz kolejny odpowiedź na pytanie – jaki jest pierwszy standard, który masz na
myśli….
„Lush Life” to nie tylko tekst… To również wyśmienita kompozycja i
jak każdy standard może zostać zagrana w bardzo różny sposób na każdym
właściwie instrumencie. Wśród wielu wersji instrumentalnych, moją ulubioną jest
solowe nagranie fortepianowe umieszczone na płycie Michela Petrucciani – „Promenade
With Duke” poświęconej Duke Ellingtonowi. Tu „Lush Life” jest nieco przy
okazji, bowiem jedynym związkiem tej kompozycji z Duke Ellingtonem jest fakt,
że kompozytor był przez wiele lat związany z jego orkiestrą…
* Michel
Petrucciani – Lush Life – Promenade With Duke
Do tego albumu Michela Petruccianiego wracam bardzo często…
Dla wielu artystów, których dziś usłyszymy „Lush Life” ma
szczególne znaczenie. Ich albumy często od „Lush Life” się rozpoczynają, albo
kończą tą kompozycją. Czasem też „Lush Life” pojawia się w tytule płyty, albo
jest wyróżnione innym, niż w pozostałych nagraniach składem instrumentalnym…
Czyli jest potraktowane odmiennie… Tak będzie już do końca naszego spotkania…
Posłuchajmy zatem fragmentu płyty „Lush Life” Jacinhy. Ta egzotyczna wokalistka
współpracuje w wielu nagraniowych sytuacjach z Darkiem Oleszkiewiczem, mamy
zatem polski akcent, jednak to jeszcze nie polski kącik w encyklopedii
standardów… Polskie wykonanie jeszcze przed nami…
* Jacintha – Lush Life – Lush Life
W latach siedemdziesiątych Joe Pass nagrał z pomocą producenta
Normana Granza niezliczone ilości płyt, w większości wyjątkowo dobrych, a z
pewnością stanowiących niedościgniony do dziś skarbiec gitarowych improwizacji.
Do płyt z serii „Virtuoso” w związku z prezentacją różnych wykonań tych
najpopularniejszych jazzowych kompozycji również często sięgam w audycji. „Lush
Life” otwiera dwupłytowy w wersji cyfrowej album „Virtuoso #4”. Na gitarze akustycznej
opowie nam o swojej wizji „Lush Life” Joe Pass.
* Joe Pass – Lush Life – Virtuoso #4
Teraz kącik polski. Ewa Bem nagrywając płytę z największymi
przebojami Elli Fitzgerald, zaliczyła do nich „Lush Life”. W nagraniach
uczestniczyła cała plejada najwybitniejszych polskich muzyków, między innymi
Jan Ptaszyn Wróblewski, Henryk Majewski i Henryk Miśkiewicz i Andrzej
Jagodziński. Aranżacje przygotowywał specjalnie na ten album Jan Ptaszyn
Wróblewski. Jednak po raz kolejny „Lush Life” potraktowano odmiennie… To duet z
fortepianem Andrzeja Jagodzińskiego.
* Ewa Bem – Lush Life – Bright Ella’s Memorial
Podobna sytuacja miała miejsce w 1991 roku, kiedy na do studia
nagraniowego wracał w roli lidera po wielu latach przerwy Joe Henderson. Dysponował
absolutnie fenomenalnym gwiazdorskim składem. Na jego płycie poświęconej muzyce
Billy Strayhorna – albumie nazwanym „Lush Life: The Music Of Billy Strayhorn” –
po raz kolejny „Lush Life” w nazwie płyty, zagrali Wynton Marsalis, Stephen
Scott, Christian McBride i Gregory Hutchinson. Nawet w drugim szeregu ludzi
odpowiedzialnych za płytę była absolutna ekstraklasa – za dźwięk odpowiadał
Rudy Van Gelder, płytę wyprodukował Richard Seidel, wstępniaka napisał sam
Stanley Crouch, a zdjęcia zrobił William Claxton… Ale „Lush Life” Joe Henderson
postanowił zagrać zupełnie sam na swoim saksofonie i umieścić na końcu albumu…
* Joe Henderson – Lush Life – Lush Life: The Music Of Billy Strayhorn
Na zakończenie kolejne nagraniu kończące album - „My Romance” Kevina
Mahogany. „Lush Life” należy do kompozycji często wybieranych przez jazzowych
wokalistów… Na koniec jeszcze odrobina usprawiedliwienia… Na „Lush Life” z
płyty Johna Coltrane’a pod tym samym tytułem zwyczajnie zabrakło czasu…
* Kevin Mahogany – Lush Life – My Romance
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz