Codziennie na świecie ukazuje się pewnie co najmniej kilkadziesiąt
płyt jazzowych. Z tego pewnie co najmniej połowa nie powinna się ukazać, bo
szkoda plastiku, papieru, a w szczególności pieniędzy najpierw na ich
produkcję, a później pieniędzy klientów na ich zakup. Z pozostałej połowy, tej
wartej zainteresowania, o wielu świat zapomni po roku, albo dwu. Pozostałe, to
pozycje bardzo dobre, a które z nich są wybitne – dowiemy się po 10 lub nawet
dwudziestu latach. Czasem możemy próbować przewidzieć, czy płyta jest arcydziełem
już w dniu premiery.
Nie ma więc nawet sensu próbować poznać wszystkich nowych płyt. Na
te najsłabsze zwyczajnie szkoda czasu, choć to również należy pozostawić
subiektywnej ocenie każdego z potencjalnych słuchaczy.
W owej niemożliwej do ogarnięcia masie nowości uwielbiam znajdować
nieodkryte ciekawostki. Taką interesującą i zupełnie w Polsce nieznaną nowością
jest nowy album Carlesa Benaventa, hiszpańskiego jazzowego basisty i znanej
postaci muzyki flamenco, muzyka z z niemałym już dorobkiem nagraniowym. Całe
owo tłumaczenie sprowadza się zatem do statystycznego uzasadnienia faktu, że o
osobie Carlesa Benaventa wcześniej nie słyszałem. Tym bardziej z radością
prezentuję jego najnowszy album, który z pewnością zasługuje na miano Płyty Tygodnia.
Być może dla wielu ze słuchaczy i czytelników jego nagrania również nie są
znane… Odnajdowanie nieznanych, wyśmienitych nagrań dokonanych przez mało
znanych artystów jest przyjemnością zdecydowanie ciekawszą niż upewnianie się w
przekonaniu, że kolejna płyta gwiazdy z najwyższej światowej półki jest równie
dobra, jak poprzednia...
Albumy basistów, którzy potrafią nie być na nich wirtuozami,
skomponować ciekawy materiał i dobrze pokierować zespołem nie ukazują się
często… Taki jest właśnie album „Un, Dos, Tres...”. Poszukiwacze wirtuozerskich
solówek odnajdą tu oczywiście sporo ciekawych momentów – choćby w otwierającej
płytę kompozycji „Don” zagranej na gitarze basowej z towarzyszeniem jedynie
grającego na kongach Rogera Blavii, o którym również wcześniej nie słyszałem,
podobnie jak o grającym na fortepianie i fortepianie elektrycznym Rogerze Mas.
Pewnie przeszukując zasoby internetu odnajdziecie gdzieś
komentarz, że to jest fuzja świata jazzu i flamenco. Z pewnością Carles
Benavent jest ważną postacią obu światów w Hiszpanii. Z jego inspiracji,
pozornie pochodzących z dwu różnych światów powstaje nowa wartość. To nie jest
jedynie zagrany na sposób flamenco jazz z Hiszpanii. To nie jest również
flamenco z odrobiną partii imrowizowanych. Z hiszpańskimi rytmami próowali z
wybitnym często skutkiem pogodzić jazzowe harmonie najwięksi z Milesem Davisem,
a właściwie duetem Milesa Davisa z Gilem Evansem na czele… „Un, Dos, Tres... “
nie będzie równie ważnym albumem za trzydzieści lat, jak dziś jest “Sketches Of
Spain”. Jest jednak wyśmienitym, świeżym spojrzeniem na jazzowe flamenco i
wręcz wybitnym przykładem tego, jakie płyty powinni nagrywać gitarzyści basowi.
Na „Un, Dos, Tres... „ znajdziecie dobre
kompozycje, sporo świetnej gitary basowej z niewielkim polskim akcentem,
bowiem, co zawsze warte podkreślenia, lider gra przede wszystkim na
instrumentach wybitnego polskiego lutnika Jerzego Drozda zaprojektowanych
specjalnie z jego wymaganiami…
Carles Benavent
Un, Dos, Tres...
Format: CD
Wytwórnia: Bebyne
Numer: 8437010665066
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz